Dwa uda
Na początek kawał z brodą: gość eleganckiej restauracji otrzymał słony rachunek za wystawny obiad. Spośród wielu pozycji, najbardziej zaintrygowały go "dwa uda" wymienione na końcu paragonu. Na pytanie: skąd się wzięła potrawa, której klient po pierwsze- nie zamawiał, po drugie zaś - nie otrzymał; kelner bez większego zażenowania odparł: - Dwa uda? To proste. Uda się - to super. Nie - trudno, wykreślamy!
Sytuacji analogicznej jak w tym kawale doświadczyłem ostatnio osobiście – choć bynajmniej nie było mi do śmiechu. Oto w moim aucie, które kilka miesięcy temu przeszło kompleksowy przegląd połączony z wymianą wszystkiego co się rusza, pewnego pięknego dnia spod maski dochodzić zaczęły odgłosy przypominające coś pomiędzy łopotem żagla na wietrze a waleniem cepem o klepisko. Rzut oka pod maskę (na szczęście swoje a nieszczęście serwisu mam jakieś tam pojęcie samochodach) ujawnił przyczynę dojmującego harmidru: zerwał się pasek. Jeden z tych, które wymienione zostały latem. Niestety – już pierwszy telefon do serwisu i użycie magicznego słowa „reklamacja” rozpoczęły grę w dwa uda. Kierownik warsztatu (stacja należąca do międzynarodowej sieci, uchowaj Boże nie żaden pan Dyzio, co to się na wszystkim zna, a auta naprawia w tajemnicy przed fiskusem – nie widząc jeszcze auta, zaczął usilnie przekonywać, że pasek był na pewno dobry, a przyczyna jego zerwania tkwi w kołach pasowych, samym silniku, kunach ogryzających osprzęt auta i Bóg jeden raczy wiedzieć co jeszcze.
To było tylko preludium; po przybyciu do warsztatu inny jegomość usiłował wcisnąć mi „zgłoszenie reklamacyjne” – które de facto było zamówieniem na wartość 40 złotych za… kontrolę naciągu paska. Widząc, iż z każdą minutą przybieram postawę Rejtana na sejmie rozbiorowym – „pan kierownik” zastosował opcję „wykreślamy dwa uda”. Nagle okazało się, że koła, silnik i w ogóle wszystko inne jest jak najbardziej OK, śladów bytności czynnika zwierzęcego nie stwierdzono – w efekcie sprawa została załatwiona po mojej myśli. Załatwiona nie do końca: kilkanaście zaledwie kilometrów po opuszczeniu warsztatu spod maski dobiegł inny niepokojący odgłos, tym razem przypominający pisk myszy, której ktoś w pośpiechu przytrzasnął ogon drzwiami. Czeka mnie zatem kolejna wizyta w serwisie – i, jak znam życie, kolejna próba wciskania „dwóch ud” (o ile rzecz jasna nie trafię na tego samego „pana kierownika”, który, pomny pieniackiego usposobienia klienta, zapewne odpuści sobie tego rodzaju zagrywki.
Jeśli ten przypadek wkurza i irytuje – cóż takiego powiedzieć o najwyższym organie państwa, który w działalności ustawodawczej ewidentnie kieruje się zasadą „dwóch ud”? Najświeższy przykład strategii stanowienia prawa na zasadzie „sprawa się rypła – to wykreślamy i zmieniamy przepis” przyniósł niedawny wniosek o upadłość SK banku. Okazuje się, że środki wpłacane przez nabywców mieszkań na zbiorczy rachunek dewelopera w przypadku upadłości banku chronione są… do wysokości 100 tysięcy euro od całego rachunku. Mówiąc wprost: po podziale tych środków niedoszły właściciel mieszkania może się co najwyżej upić z rozpaczy – na to bowiem starczy wypłata z BFG po podzieleniu jej na, powiedzmy, stu mieszkańców realizowanej inwestycji. I co się okazuje? Ustawodawca przewidział upadłość dewelopera, ale nie przewidział upadłości banku. Dość dziwaczna to odpowiedź, zważywszy, że bankructwo instytucji finansowej nie jest ani niczym niezwykłym, ani bezprecedensowym – a to, że przez 15 lat nie mieliśmy z takowym przypadkiem do czynienia, świadczy tylko o nader dobrej kondycji polskich banków i wysokim poziomie kadr menadżerskich w sektorze bankowym. Kiedyś jednak, prędzej czy później, bankructwo może powrócić – tak, jak po dwudziestu kilku latach śmierć powróciła na tor Formuły 1. I to się włąśnie stało. Zadaniem władz publicznych – z ustawodawcą na czele – jest zabezpieczyć rynek finansowy, klientów i całą gospodarkę przed skutkami takich sytuacji. Jeśli zamiast kompleksowego objęcia regulacjami wszystkich ryzyk „które może i powinien był przewidzieć” regulator i ustawodawca mamy do czynienia z przypadkami jak powyżej – to znak, że konieczna jest natychmiastowa zmiana modelu tworzenia prawa. Miejmy nadzieję, że problemu rachunków deweloperskich wyciągnięte zostaną właściwe wnioski.