Doskonała passa dolara
Trwa doskonała passa amerykańskiego dolara. Zyskuje on do głównych światowych walut, wybijając się dziś na wielomiesięczne ekstrema. "Zielony" zyskuje również do złotego i jest najdroższy od roku.
We wtorek rano kurs USD/PLN rośnie do 3,2485 zł z 3,2395 zł. To poziomy nieoglądane od roku. Analiza techniczna sugeruje, że to jeszcze nie koniec zwyżki. Pierwszym liczącym się oporem jest dopiero maksimum z września ubiegłego roku, czyli poziom 3,2852 zł. To potencjalny cel dla dolara.
Aprecjacja dolara w relacji do większości walut to z jednej strony efekt jego wewnętrznej siły, która budowana jest na całej serii dobrych danych makroekonomicznych z USA, bliskim końcu programu QE3 (zostanie on ostatecznie wygaszony w październiku) oraz oczekiwaniu na przyszłoroczne podwyżki stóp procentowych przez Fed. Jednak, aprecjacja ta nie byłaby tak silna, gdyby nie słabość poszczególnych walut do których dolar się umacnia.
I tak w przypadku EUR/USD, która to para schodząc dziś poniżej 1,29, przetestowała najniższe poziomy od 14 miesięcy, spadki są napędzany zeszłotygodniową odważną decyzją Europejskiego Banku Centralnego, który ku zaskoczeniu wszystkich nie tylko kolejny raz w tym roku obciął stopy procentowe, ale też zdecydował o uruchomieniu programu skupu ABS-ów i zabezpieczonych obligacji. Ruch w dół mogą też wzmacniać nadzieję na uruchomienie przez ECB programu QE, jeżeli te ostatnie działania nie przyniosą rezultatów.
Kurs GBP/USD, który jeszcze w połowie lipca atakował poziom 1,7150, dziś spadł do 1,6098. To najniższy poziom od 10 miesięcy. Spadki początkowo były napędzane odsuwającą się perspektywą podwyżek stóp procentowych przez Bank Anglii. Obecnie funta przecenia realne zagrożenie, że w zaplanowanym na 18 września referendum, Szkoci opowiedzą się za niepodległością i Szkocja oderwie się od Zjednoczonego Królestwa. W związku z tym funt może pozostawać słaby aż do wspomnianego referendum. Szczególnie, że jednocześnie dolar może pozostawać mocny aż do zaplanowanego na 16-17 września posiedzenia FOMC.
Wzrosty USD/JPY, która to para wczoraj definitywnie wybiła się powyżej średnioterminowego szczytu z grudnia ub.r., a rosnąc do 106,33, znalazła się najwyżej od prawie 5 lat, napędzają natomiast oczekiwania na dalsze luzowanie polityki monetarnej przez Bank Japonii.
Także wzrosty notowań USD/PLN mają uzasadnienie nie tylko w sile dolara, ale też w słabości złotego. Polskiej walucie szkodzi oczekiwanie na obniżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej (RPP). W naszej opinii w październiku i listopadzie Rada obetnie stopy po 25 punktów bazowych, sprowadzając główną stopę do rekordowo niskiego poziomu 2%. Nie jest jednak wykluczone, że stopy zostaną ścięte jeszcze mocniej, bo łącznie o 75 pb, a pierwsza obniżka wyniesie 50 pb. Takie głosy też płyną z Rady. Inny czynnikiem działającym na niekorzyść złotego jest sytuacja na Ukrainie. Wprawdzie ostatnio rynek wydaje się wierzyć w możliwość dłuższego zawieszenia broni, ale Ukraina to wciąż znaczące ryzyko dla polskiej walut.
We wtorek złoty traci nie tylko do dolara, ale też do innych walut. O godzinie 09:00 kurs EUR/PLN testował poziom 4,1818 zł, a CHF/PLN 3,4667 zł. Traci on również do słabego funta, odreagowując swoje poniedziałkowe silne umocnienie. Kurs GBP/USD rośnie do 5,2221 zł z 5,2171 zł wczoraj na koniec dnia.
Cieniem na notowaniach kładzie się lekkie pogorszenie nastrojów na rynkach globalnych, a także kwestia ukraińska. W tym drugim przypadku obserwujemy odreagowanie aprecjacji polskiej waluty z drugiej połowy poprzedniego tygodnia. Wówczas inwestorzy założyli, że sytuacja na wschodzie Ukrainy się ustabilizuje, a obie skonfliktowane strony usiądą do rozmów. Jak się okazało, to było zbyt śmiałe założenie.
Na wtorek, za wyjątkiem Wielkiej Brytanii, nie ma w kalendarium znaczących publikacji makroekonomicznych. Dlatego o sentymencie do złotego i jego notowaniach decydować będą dotychczasowe czynniki. Mianowicie nastroje na rynkach globalnych i doniesienia z Ukrainy. Wyjątkiem będzie jedynie para GBP/PLN. Reagować będzie ona na informacje ze Szkocji oraz publikowane przed południem brytyjskie raporty o wynikach handlu zagranicznego i produkcji przemysłowej.
Marcin Kiepas,
Admiral Markets