Domy starości pod lupą śledczych
Prokuratury w Warszawie i Gdańsku badają nieprawidłowości w spółce Serenity, która w tym czasie została sprzedana... co najmniej dwa razy.
W domach spokojnej starości spółki Serenity wcale nie zrobiło się spokojniej. Po tym jak rok temu „Puls Biznesu” pisał o zarzutach spółki inwestycyjnej Markom Invest (MI) wobec Piotra Nalepy, prezesa Serenity, dotyczących manipulowania kursem i sprzedaży dwa razy tych samych akcji, w sprawę zaangażowali się śledczy z prokuratur okręgowych w Gdańsku i Warszawie. W obu trwa zbieranie informacji i przesłuchiwanie świadków.
– Sprawą zajmujemy się od września zeszłego roku. Chodzi m.in. o manipulowanie kursem akcji – informuje Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
– Trwa analiza dokumentów i zeznań świadków. Wśród badanych zarzutów jest ogłaszanie i podawanie Komisji Nadzoru Finansowego nieprawdziwych danych, podawanie nierzetelnych danych w sprawozdaniach finansowych i działań mających na celu usunięcie majątku ze spółki – podaje Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Gorące akcje
W żadnym z postępowań nie postawiono zarzutów. W sprawie w Gdańsku na liście poszkodowanych figuruje toruńska spółka MI. Przypomnijmy, spółkaPL Nordstone z toruńskiej grupy dwa lata temu kupiła większościowy pakiet Serenity.
Zdaniem Piotra Nalepy, prezesa i ówczesnego większościowego akcjonariusza Serenity, umowa nie została zrealizowana (nie doszło do przeniesienia praw własności). W 2012 r. Piotr Nalepa sprzedał więc ten sam pakiet wehikułowi inwestycyjnemu Ratikon w Liechtensteinie.
Spór o akcje trafił na wokandę i w lutym 2013 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku prawomocnym wyrokiem zabezpieczył roszczenia PL Nordstone. Orzekł, że spółka ma prawo głosu z tytułu kupionych w 2011 r. papierów. Jednak wcześniej, bo jeszcze pod koniec 2012 r., te same akcje z wehikułu w Liechtensteinie trafiły do innego wehikułu (tym razem zarejestrowanego w Panamie) – Ancasti Investment – i prawie zostały sprzedane po raz czwarty.
W czerwcu 2013 r. Serenity podpisało list intencyjny w sprawie ich sprzedaży Mobile Factory, spółce notowanej na NewConnect, specjalizującej się w aplikacjach mobilnych. Na początku lipca niedoszły kupiec wycofał się z negocjacji.
Dla dobra spółki
Co obecnie dzieje się w spółce, nie wiadomo. Po tym jak Serenity zostało zdjęte z giełdy w październiku 2012 r., komunikacja z zarządzającymi jest utrudniona. Kontakt z prezesem udało nam się nawiązać po kilku dniach prób dzięki prywatnemu adresowi e-mail (na wiadomości wysłane na adres spółki nie otrzymaliśmy odpowiedzi, nikt też nie odbierał służbowych telefonów).
– Podjęliśmy decyzję, że do zakończenia spraw sądowych dla dobra spółki i jej akcjonariuszy nie udzielamy komentarzy. Orzekanie, kto ma rację, to zadanie dla sądu, nie dla prasy. Sprawy, którymi zajmują się prokuratury z Gdańska i Warszawy, toczą się z inicjatywy Mariusza Smolenia i spółek z nim związanych. Były odpowiedzią na sprawy wytoczone przez nas przeciwko niemu. Łączna kwota zobowiązań przekracza 9 mln zł. Dodam, że ani Mariusz Smoleń, ani żadna spółka którą kontroluje, nigdy nie zapłaciła za sporne akcje – twierdzi Piotr Nalepa.
– Pod koniec zeszłego roku Serenity sprzedało za 20 tys. zł spółkę córkę Serenity Rehabilitacja, której kapitał zakładowy wynosił blisko 5 mln zł. A my nie możemy nic zrobić. Prezes Piotr Nalepa nie zwołuje Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy, dzięki któremu moglibyśmy wprowadzić audytora do spółki – mówi Mariusz Smoleń, prezes MI.
Alina Treptow