Dlaczego samorządy postawią na partnerstwo publiczno-prywatne?
Robert Lidke: Przepisy o partnerstwie publiczno-prywatnym zostały zmienione w 2018 roku, ale podczas obecnego Forum Bankowo-Samorządowego powiedział Pan, że to nie prawo hamowało rozwój PPP w naszym kraju, lecz coś innego. Co to było?
Bartosz Mysiorski: Wydaje mi się, że jest to mentalność. Obawa przed nowym, nieznanym, trudnym. Ponieważ PPP jest skomplikowane, wymaga dużo więcej wysiłku niż tradycyjne zamówienia publiczne, bo tam mamy do czynienia trochę z przeciąganiem liny, rozliczaniem partnera. A w przypadku PPP jest to jazda na jednym wózku, jest to współpraca, partnerska relacja.
Wymaga to innego zestawu kompetencji, innego podejścia do współpracy z sektorem prywatnym, i mam wrażenie, że samorządy trochę się tego boją.
Mówił Pan też o badaniach NIK sprzed kilku lat, z których wynika, że samorządy próbowały przerzucić całe ryzyko, albo większość ryzyka na partnera prywatnego.
‒ To była jeśli nie dominująca, to jedna z istotnych przyczyn niepowodzenia wielu projektów PPP. Podmiot publiczny chciałby przerzucić, może nie wszystkie, ale większość ryzyk na partnera prywatnego, ale bez należytej kompensacji.
Czyli niekoniecznie był gotowy za to płacić. Chciał mieć usługę publiczną na bardzo wysokim poziomie, ale jednocześnie nie zawsze był skłonny za to zapłacić.
Partner prywatny, jeżeli bierze na siebie określone ryzyka, to je wycenia. I to znajduje odzwierciedlenie w ofercie. Jeżeli wszystkie ryzyka są na jego barkach, to on jest na to gotowy, ale wyceni to bardzo wysoko.
Skutkuje to tym, że na koniec oferty w projektach PPP są dużo wyższe niż szacunkowe budżety zamawiających. I wtedy mówi się, że to PPP jest takie drogie.
Nie do końca PPP jest takie drogie, bo gdyby partner publiczny, podmiot publiczny chciał skalować jakość usługi publicznej bez oderwania od budżetu, wtedy mielibyśmy do czynienia najprawdopodobniej z podpisaniem umowy.
Bardzo często jednak jest tak, że to podmiot publiczny ‒ i to jest w Europie znane jako „efekt Ferrari” ‒ specyfikuje usługę publiczną na bardzo wysokim poziomie, ale nie zawsze jest gotów za taką usługę płacić.
Jednak wydaje się, że samorządy będą musiały się przeprosić z PPP, bo fundusze unijne kończą się i jednocześnie, te które zostaną, będą funkcjonowały trochę inaczej.
‒ To prawda. Pula środków europejskich ‒ to jest jeszcze ciągle znak zapytania. Nie ulega jednak wątpliwości, że charakter tych środków będzie zupełnie inny niż do tej pory. Czyli to nie będą proste pieniądze, bezzwrotne, w formie dotacji, tylko będą to mechanizmy zwrotne. Mechanizmy revolvingowe, gdzie pieniądz pracuje na projekcie, a potem wraca do puli i znowu trafia gdzie indziej, by dalej pracować.
To na pewno będzie asumpt do tego, żeby podmioty publiczne zastanowiły się, czy też poszukały innych rozwiązań i wydaje mi się, że to będzie moment, kiedy wiele z nich trafi na pomysł, żeby spróbować właśnie z partnerstwem publiczno-prywatnym.
Jest jeszcze jeden czynnik, który będzie zachęcał samorządy do PPP. To ich sytuacja finansowa. Na samorządy nałożono wiele obowiązków, są ulgi w PIT, więcej muszą płacić za wywóz odpadów, drożeje energia elektryczna itd., czyli samorządy mają coraz mniej środków finansowych. Jeśli chcą inwestować, to PPP jest chyba wymarzonym rozwiązaniem.
‒ Alternatywą może być np. prywatyzacja, ale jest trudne społecznie i politycznie. W partnerstwie publiczno-prywatnym „prywatyzujemy” działalność gospodarczą, zapraszamy sektor prywatny do tego, żeby inwestował swoje środki, swój know-how i to jest przede wszystkim najistotniejsze.
Ale jednocześnie podmiot publiczny nie traci kontroli nad procesem świadczenia usługi publicznej. To jest bardzo istotne z punktu widzenia społeczno-politycznego.
Rzeczywiście budżety publiczne są ograniczane, na wiele sposobów. I wydaje się, że nie uciekniemy w najbliższych latach od współpracy z sektorem prywatnym.
Jeśli samorządowcy chcieliby zdobyć wiedzę, umiejętności dotyczące PPP, tego jak należałoby to wprowadzać, to czy są jakieś praktyczne przykłady? Może z Europy Zachodniej, czy też Centralnej, które mogą to propagować? Gdzie samorządowcy powinni szukać wiedzy nt. PPP?
‒ Dobrym miejscem, od którego mogliby rozpocząć, jest internetowa strona rządowa ppp.gov.pl. Tam znajduje się biblioteka dokumentów przygotowywanych na przestrzeni ostatnich lat przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, które zrobiło ogromną „robotę”, jeśli chodzi o propagowanie, proponowanie partnerstwa publiczno-prywatnego.
Strona naszej Fundacji Centrum PPP również jest dobrym źródłem.
Natomiast na stronie rządowej znajdują się tzw. dobre praktyki, czyli opis przedsięwzięć inwestycyjnych realizowanych w różnych sektorach, w Polsce. A które mogą stanowić dobry przykład tego, od czego należy zacząć.
Na pewno są też wytyczne, które przygotowało Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej w zakresie przygotowania projektów, prowadzenia postępowań i umów. To jest coś, co za chwilę będzie widoczne na stronie Ministerstwa.
To jest to, od czego można zacząć, jeśli chce się zgłębiać tajniki PPP. Jak się wydaje, jest to nieuniknione, że będziemy musieli tych kompetencji szukać, i te kompetencje budować w samorządach.
Czy mógłby Pan podać przykłady najlepszych przedsięwzięć PPP zrealizowanych w Polsce?
‒ Przykładem jest budynek Sądu Rejonowego w Nowym Sączu. To jest jedyny projekt zrealizowany na szczeblu centralnym, właśnie w formule PPP. Został zrealizowany na sześć miesięcy przed oficjalną datą oddania tego budynku, co doskonale, jak w soczewce skupia korzyści, jakie niesie ze sobą PPP.
Czyli finansowanie przez partnera prywatnego, który pilnuje budżetu, i oddanie obiektu przed terminem realizacji. To pokazuje motywację partnera prywatnego do tego, żeby rozpocząć proces świadczenia usługi i zacząć zarabiać jak najwcześniej.