Dlaczego firmy w Polsce ogłaszają upadłość? Długi to nie wszystko
Przeterminowane długi – prosta droga do ogłoszenia upadłości
Ponad połowa firm, które ogłosiły upadłość, już wcześniej sygnalizowała kłopoty finansowe. Ich pierwsze problemy z płynnością finansową pojawiły się na rok przed ogłoszeniem bankructwa. Według rejestru KRD, w tamtym czasie blisko 80 przedsiębiorstw zalegało z płatnościami dla prawie 140 wierzycieli. Po dwunastu miesiącach na liście KRD było już aż 147 zadłużonych firm. Wzrosła również liczba wierzycieli czekających na zapłatę (17,2 mln zł!), do 317. Do tej grupy należą przede wszystkim instytucje finansowe (np. banki czy firmy leasingowe), które czekają na zwrot 6,4 mln zł oraz gminy i sądy (1,3 mln zł), ale na liście znajdują się również firmy budowlane i produkcyjne, towarzystwa ubezpieczeniowe, operatorzy telefonii komórkowych.
Czytaj także: Coraz więcej polskich firm ma problemy z niewypłacalnością. Czy przedsiębiorcy liczą się z ryzykiem?
– Powyższe dane doskonale obrazują tendencję, którą obserwujemy od kilku lat. Z miesiąca na miesiąc przybywa firm, które tracą stabilność finansową i popadają w zadłużenie. Niestety, duża grupa tych przedsiębiorstw zmierza do swojego końca, czyli ogłoszenia upadłości. Analizując zestawienia KRD, daje się również zauważyć drugą niepokojącą tendencję. Przybywa zadłużonych firm, ale zdecydowanie szybciej rośnie liczba ich wierzycieli. Można z tego faktu wyciągnąć, chociażby wniosek, że niestety wielu przedsiębiorców, którzy zaczęli dostrzegać problem z wypłacalnością, postanowiło mu zaradzić, zaciągając kolejne kredyty i pożyczki, by spłacić po kolei wierzycieli lub zyskać środki na bieżącą działalność. Jeżeli to nie pomaga i kondycja prowadzonych przez nich przedsiębiorstw się nie poprawia, długi tylko się powiększają. Inną prawdopodobną sytuacją jest to, że firma, która zaczyna tracić płynność finansową, musi podjąć decyzję, które faktury są dla niej priorytetem, bo w pewnym momencie zaczyna bowiem brakować środków na zapłatę wszystkich rachunków. Takim sposobem lista podmiotów, którym jest winna pieniądze, wydłuża się. Z naszego doświadczenia wynika, że firma, które staje się dłużnikiem, rzadko ma do czynienia tylko z jednym wierzycielem – komentuje Piotr Szymański, ekspert Intrum.
Czytaj także: Liczba bankrutujących firm w Polsce na razie nie rośnie, ale wkrótce to się zmieni?
Zadłużone firmy są same sobie winne?
Naturalne w tym kontekście wydaje się pytanie o to, dlaczego zadłużone firmy znalazły się w złej sytuacji finansowej? Czy mogły uniknąć swoich problemów i wpisania na listę dłużników? Dlaczego nie postanowiły rozwiązać swoich problemów, gdy tylko pierwsze oznaki pojawiły się na horyzoncie? Jaka zaznacza Piotr Szymański, zdecydowanie rzadziej w podobnych przypadkach stawia się pytanie, dlaczego wierzyciele postanowili tak długo czekać na swoje pieniądze i dopuścili do opóźnionych płatności, a warto się nad tym zastanowić.
– Zdarza się, że przedsiębiorcy w naszym kraju wykazują źle pojętą cierpliwość, jeżeli chodzi o zapłatę za dostarczone przez siebie usługi i produkty. Tolerują niepłacących na czas klientów i kontrahentów zbyt długo. W efekcie już 6 na 10 firm w naszym kraju ma problem z opóźnionymi płatnościami (Intrum, European Payment Report, 2019). Gdyby na wcześniejszym etapie domagały się należnych im pieniędzy, problemy finansowe dłużników byłyby znacznie mniejsze. Niestety, szczególnie w tych „trudniejszych” branżach panuje przekonanie, że „jeżeli nie muszę, to nie płacę”. Przyjęło się uważać, że mało która firma płaci na czas i nie stanowi to żadnego problemu. Dlatego niektórzy przedsiębiorcy postanawiają opłacać swoje rachunki dopiero wtedy, gdy wierzyciel się upomni, mimo że mają środki na zapłatę. Nie wszyscy dłużnicy widniejący w spisie mają problemy finansowe i trafili do niego z powodu niewypłacalności – zaznacza Piotr Szymański.
Spirala zadłużenia powodowana przez zatory płatnicze
To tylko jedna strona medalu. Jak pokazuje raport Intrum – choć od kilku lat mamy do czynienia ze spadkiem liczby przeterminowanych płatności w całkowitych przychodach rodzimych biznesów, to jednak zatory płatnicze są znaczącym problemem polskiej gospodarki. Napędzają spiralę zadłużenia. Mechanizm jest prosty: firma X, która dobrze prosperuje, w pewnym momencie zaczyna mieć problem z niepłacącymi czas kontrahentami i klientami. Jeżeli jest to duże przedsiębiorstwo o stabilnej pozycji na rynku, kilka nieopłaconych faktur nie stanowi dla niego problemu. Gdy taka sytuacja powtarza się wielokrotnie, trwa przez dłuższy okres, albo po prostu chodzi o mikrobiznes, opóźnione płatności zaczynają odbijać się negatywnie na kondycji danej firmy. Zaczyna jej brakować pieniędzy nie tylko na rozwój i realizację planów, ale nawet na bieżącą działalność. Przestaje regularnie płacić rachunki, także swoim podwykonawcom. Zadłużone przedsiębiorstwo przekazuje „problem” kolejnym firmom.
– To z pewnością scenariusz znany wielu firmom, które ogłosiły upadłość. Pokazuje, że nie do końca mogą odpowiadać za swoje problemy finansowe. Ale to, co mogły zrobić wcześniej i co jest wskazane dla każdego przedsiębiorstwa, to wdrożenie kilku zasad „bezpieczeństwa”, które pomagają ograniczyć prawdopodobieństwo wystąpienia kłopotów. Można mieć wpływ na to, z kim robi się interesy, podejmuje długoterminową współpracę. Przedsiębiorcy powinni zawsze sprawdzać swoich partnerów biznesowych przed podpisaniem umowy – podpowiada Piotr Szymański.
Warto sprawdzić, czy dana firma działa legalnie, i czy przypadkiem nie znajduje się na liście dłużników, co mogłoby wskazywać, że zalega z płatnościami dla poprzednich kontrahentów, a także pracowników. Jeżeli tak jest, jest to ważny znak ostrzegawczy. W przypadku klientów, warto wymagać przedpłaty i na bieżąco monitorować kwestię uiszczania przez nich faktur.
– Jeżeli mimo stosowania tych podstawowych środków ostrożności, problem zatorów płatniczych się pojawi, warto nie czekać i postawić na windykację. Wielu przedsiębiorców, których spotyka ten problem zbyt, długo zwleka ze skorzystaniem z zewnętrznej pomocy w odzyskaniu należnych im pieniędzy, a to błąd, bo przez to sami zaczynają być dłużnikami i narażają swoje firmy na upadłość – dodaje Piotr Szymański.