Dlaczego banki nie chcą finansować inwestycji w energetyce?
Polska energetyka jest w trakcie dużych zmian i przeobrażeń. Pomimo wielu inwestycji, które obecnie są realizowane, nadal ciężko jest sfinansować tak wielkie projekty. Banki, jak i wszelkie instytucje finansowe patrzą na takie inwestycje z dużą rezerwą. O ile pewne obawy są uzasadnione, to sektor energetyczny stoi przed dużym problem i wyzwaniem, z którym musi się zmierzyć. Z drugiej strony inwestycje te są konieczne i to nie tylko w obszarze nowych mocy wytwórczych, ale również infrastruktury - sieci energetyczne, systemy IT do zarządzania produkcją i dystrybucją energii. Co więc sprawia, że banki nie chcą finansować inwestycji w energetyce? - wyjaśnia prof. Konrad Świrski, ekspert ds. energetyki oraz prezes zarządu Transition Technologies.
PierwszyAkapit
Finansowanie inwestycji w energetyce to duże wyzwanie dla instytucji finansowych, jak i dla inwestorów. Ich realizacja jest jednak niezbędna i kluczowa z punktu widzenia przyszłości gospodarki i jej prawidłowego funkcjonowania. Finansowanie takich projektów jest w ostatnim czasie bardzo problematyczne dla banków. Jeżeli już decydują się na udostępnienie kapitału, to kierują środki raczej wyłącznie na projekty energetyki odnawialnej, w mniejszym stopniu na elektrownie gazowe, a na pewno nie na jądrowe, których jednak moce wytwórcze są zdecydowanie większe. Z kolei elektrownie węglowe w ogóle nie mogą liczyć na dofinansowanie, zwłaszcza w Europie. Źródeł tych problemów należy dopatrywać się w kilku czynnikach.
Opłaty za emisję CO2 – coś co zabija energetykę węglową
W szczególnie ciężkiej sytuacji są nowe projekty w elektrowniach węglowych. Europejski Pakiet Klimatyczny i kolejne wersje europejskich regulacji, wymagają ponoszenia opłat za emitowany w procesie produkcji energii dwutlenek węgla. W elektrowni (zarówno na węgiel kamienny jak i brunatny) produkcja 1 MWh energii elektrycznej związana jest z emisją około 1 tony CO2. Powoduje to, że ten rodzaj wytwarzania obciążony jest dodatkowymi opłatami, co nie występuje w przypadku energetyki zielonej. Z kolei elektrownie gazowe z uwagi na o połowę mniejszą emisję CO2 zapłacą o połowę mniej. Problemem jest nie tylko koszt emisji w postaci kupowania pozwoleń, ale przede wszystkim ich nieprzewidywalność. Dziś zakup certyfikatu na emisję 1 tony CO2 to koszt około 7 Euro. Jednocześnie przewiduje się, że w przyszłości mogą one kosztować 30, a może nawet i 50 euro za tonę. Mechanizm wzrostu cen certyfikatów jest bowiem zagwarantowany poprzez powstanie tzw. MSR (Market Stability Reserve). W konsekwencji od 2019 r. MSR będzie mógł arbitralnie „wycofywać” część pozwoleń na CO2 z europejskiego rynku, aby podbijać ich cenę. Celem tych działań jest powiększenie konkurencyjności energetyki odnawialnej, kosztem węglowej. Pomimo polskich protestów przeciwko wcześniejszemu uruchomieniu MSR nie udało się tego wstrzymać, ze względu na mniejszościową koalicję.
Doprowadziło to do sytuacji, w której banki w żadnym wypadku nie będą chciały finansować inwestycji energetycznych, obłożonych dodatkowymi kosztami, a w szczególności kosztami, których nie sposób oszacować. Dodatkowo w oficjalnych wypowiedziach przedstawicieli Europejskiego Banku Inwestycyjnego pojawia się informacja, iż projekty energetyczne, w których emisja CO2 jest wyższa niż 0,5 t CO2 na 1 MWh nie będą finansowane. W konsekwencji będzie to oznaczać formalne „nie” dla energetyki węglowej w Europie.
Atom w podobnie ciężkiej sytuacji
Z podobnym problemem zmaga się również energetyka jądrowa. Tutaj podstawowym problemem jest konieczność inwestycji dużej ilości kapitału na etapie budowy oraz długi czas zwrotu z inwestycji. Już ten aspekt powoduje, że dla banków inwestycje te są ryzykowne. Dodatkowo energetyka jądrowa traktowana jest jako „brudna” energia nieposiadająca gwarantowanych taryf. Spoglądając na rynek europejski zauważyć można, że jedynie Brytyjczycy odeszli od tego sposobu patrzenia i stworzyli własną wewnętrzną politykę tzw. Kontraktów Różnicowych. W systemie tym gwarantowana jest różnica między uzgodnioną taryfą, a ceną rynkową tzw. „strike price”. Jest to odmiana gwarantowanych taryf dla OZE, przeniesiona na energetykę atomową. W ten sposób Wielka Brytania udowadnia, że ten rodzaj wytwarzania energii jest „zeroemisyjny”. Tym samym w sensie gwarancji może być ona preferowana wśród inwestorów tak jak OZE. Taki mechanizm jest prawdopodobnie jedyną możliwością finansowania budowy w Polskim Programie Energetyki Jądrowej.
Gwarancja zwrotu z inwestycji to podstawowy problem
Najważniejszym czynnikiem dla banków, w związku z inwestycjami, jest gwarancja zwrotu z inwestycji. W energetyce taki zwrot uzyskuje się stosunkowo łatwo, jeśli cena sprzedaży produkowanej jest gwarantowana przez elektrownie energii elektrycznej. Przez wiele ostatnich lat zmonopolizowany polski sektor energetyczny zapewniał inwestorom takie gwarancje, a sama energetyka uchodziła za przewidywalny, ale zawsze opłacalny biznes.
Adrian Boczkowski