Dentyści mają powody do świętowania
54 mld euro - tyle wyniosła wartość europejskiego rynku stomatologicznego w 2000 roku wg raportu Platform for Better Oral Health in Europe, pod koniec 2012 roku było to już 79 mld euro. Eksperci szacują dalszy wzrost i przewidują, że w 2020 roku wyniesie ona już 93 mld euro. To nie tylko kwoty, które pacjenci bądź ubezpieczyciele zostawiają w gabinetach. 10 mld euro z tego to wydatki na bieżące funkcjonowanie gabinetów - inwestycje w sam sprzęt medyczny to rocznie aż 2,5 mld euro.
– Te kwoty, chociaż wydają się ogromne, nie dziwią. Dlaczego? Stomatologia przeszła prawdziwą rewolucję. Dziś w gabinecie nie spotkamy lekarza wyposażonego tylko w wiertło. Nowoczesne unity stomatologiczne, które umożliwiają dopasowanie idealnej pozycji dla pacjenta to też już nie jest nic wyjątkowego. Prawdziwa rewolucja dokonała się na polu diagnostyki. Stomatolodzy na co dzień korzystają z takich sprzętów jak mikroskopy endodontyczne, które pozwalają na precyzyjne przeprowadzenie leczenia kanałowego. Współczesna implantologia nie poradziłaby sobie bez tomografa komputerowego czy nowoczesnego aparatu do wykonywania cyfrowych zdjęć rentgenowskich. To wszystko elementy niezbędne nie tylko do skutecznego zaplanowania leczenia, ale także maksymalnego skrócenia jego czasu, co niewątpliwie przekłada się na komfort pacjenta – mówi dr n. med. Mariusz Duda, prezydent Polskiego Stowarzyszenia Implantologicznego.
To nie koniec kosztów. 1,8 mld euro rocznie wydaje się na korony protetyczne, nieco mniej, bo 1,3 mld euro wydaje się na implanty. Materiały pomocnicze wykorzystywane w ortodoncji to wydatek rzędu 0,8 mld euro. 1,6 mld euro pochłaniają łącznie farmaceutyki, materiały kompozytowe, wyciski i cementy, pozostałe koszty to 2 mld euro.
Implantologia dziedziną przyszłości
Dynamiczny wzrost wartości rynku usług i sprzętu stomatologicznego zawdzięcza się także rozwojowi nowoczesnych technologii. Jedną z nich jest implantologia, która pozwala na odbudowę zarówno pojedynczych braków zębowych, jak i braków wielozębowych. – Pacjenci mają coraz większe wymagania w zakresie leczenia i poszukują rozwiązań, które będą dla nich komfortowe. Implantologia pozwala na odbudowę utraconych zębów w sposób najbardziej zbliżony naturze. Jednocześnie biorąc pod uwagę postępujący proces starzenia się społeczeństw, a także to, że średnia długości życia jest coraz większa, do gabinetów stomatologicznych coraz więcej pacjentów będzie trafiać na leczenie protetyczne – ocenia dr Duda. A przez najbliższe 20 lat – jak przewidują specjaliści firmy Straumann, szwajcarskiego giganta implantologicznego – nie zostanie wynaleziony żaden zamiennik implantu zębowego, ani też metoda pozwalająca w równie skuteczny i komfortowy sposób odbudować utracony ząb.
Polscy pacjenci nie przepadają za dentystą
Chociaż rynek stomatologiczny kwitnie, a leczenie obecnie jest zupełnie bezbolesne to jednak Polacy wydają się być narodem, który stomatologa jeszcze długo nie polubi. Średnio odwiedzamy dentystę co 15 miesięcy – wynika z raportu OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), jeśli w ogóle go odwiedzamy, bo statystyki dotyczą pacjentów, którzy korzystają z leczenia stomatologicznego. Są jednak od nas zarówno lepsi, jak i gorsi. Dla przykładu Meksykanie odwiedzają dentystę… raz na 10 lat. Na drugim końcu tabeli są Japończycy, którzy na fotelu dentystycznym siadają co 3-4 miesiące. – Wciąż żywe w głowie polskiego pacjenta są obrazy gabinetu sprzed lat, kiedy leczenie było bolesne, a sprzęt, którym dysponował stomatolog w niczym nie przypominał precyzyjnych i delikatnych instrumentów do leczenia zębów. Dlatego główne wyzwanie, jakie stoi dziś przed polskimi stomatologami to zmiana tych negatywnych stereotypów. Na szczęście widać, że powoli pacjenci przekonują się do dentystów i coraz więcej z nich otwarcie deklaruje, że lubi chodzić na wizyty – mówi dr Mariusz Duda.
Mimo to polscy pacjenci są w gabinecie bardziej wystraszeni niż Włosi, Francuzi, Hiszpanie czy Brytyjczycy – wykazały badania pt. „Nawyki Europejczyków związane z higieną i zdrowiem jamy ustnej”, które przeprowadziła grupa badawcza Ipsos w siedmiu krajach Europy. Jeśli już idziemy do dentysty to częściej po to, by uzupełnić ubytki – tak robi 56 proc. z nas (średnia 29 proc.), lub usunąć ząb – tak robi 20 proc. pacjentów (średnia to 12 proc.). Okresowa kontrola jest celem wizyty 40 proc. polskich pacjentów (średnia to 58 proc.). – To pokazuje zależność między kontrolami a zakresem leczenia. Częstsze kontrole oznaczają możliwość szybszego wyleczenia zębów, rzadziej też jest konieczność ich usunięcia. Statystyki pokazują to w sposób dobitny – przekonuje dr Mariusz Duda. W Polsce aż 44 proc. 65-latków nie ma ani jednego zęba.