Dane z polskiej gospodarki dobiją złotego?
Środa przyniosła silną przecenę złotego w relacji do głównych walut. Euro wprawdzie podrożało tylko o niespełna 3 groszy. Podobnie frank. Ale już dolar zyskał 6 groszy, a funt prawie 14. Pytanie, czy publikowane dziś przez GUS dane o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej, nie dobiją złotego?
Czwartkowy poranek przynosi niewielkie osłabienie złotego, po tym jak mocno był on wyprzedawany przez inwestorów wczoraj. O godzinie 08:14 kurs EUR/PLN testował poziom 4,40 zł, CHF/PLN 3,9720 zł, USD/PLN 3,9230 zł (najwyższy poziom od 25 kwietnia), a GBP/PLN 5,7225 zł.
Sentyment do polskiej waluty jest zły. Nienajlepsze nastroje na rynkach globalnych, jakie dominują po wczorajsze publikacji protokołu z ostatniego posiedzenia amerykańskiej Rezerwy Federalnej (Fed), dodatkowo nie zachęcają do jej kupna. Jednak przysłowiowym gwoździem do trumny mogą okazać się publikowane po południu przez Główny Urząd Statystyczny (GUS) dane z polskiej gospodarki.
Wczorajsza przecena złotego, która korelowała m.in. z podobną przeceną węgierskiego forinta, miała miejsce pomimo optymistycznych danych płynących z gospodarki. W kwietniu wprawdzie zatrudnienie w polskich firmach wzrosło o prognozowany poziom 2,8% R/R, ale już wynagrodzenia wystrzeliły w górę o 4,6% R/R, przy prognozie na poziomie 3,8% i wobec wzrostu o 3,3% w marcu. To kolejne już dane potwierdzające, że sytuacja na rynku pracy jest coraz lepsza. Coraz bardziej jest to rynek pracownika, a to ma szansę przełożyć się na wzrost konsumpcji, poprawiając tym samym wyniki polskiej gospodarki.
Inwestorzy zignorowali powyższe dane, skupiając się na mniej korzystnych dla złotego czynnikach. Mianowicie na ryzyku politycznym i rynkach globalnych. Wczoraj Komisja Europejska podjęła wobec Polski kolejny krok w ramach procedury rządów prawa, dając rządowi Beaty Szydło czas do poniedziałku na rozwiązanie kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Wczoraj też agencja Fitch obniżyła prognozę wzrostu gospodarczego dla Polski na ten rok do 3,2% z 3,5% (w 2017 i 2018 prognozuje wzrost PKB na poziomie 3,5%), zwracając uwagę na ryzyko związane z finansami publicznymi i krajową polityką.
To, że tematy krajowe ciążyły w środę złotemu pokazuje jego relacja do forinta, gdzie już drugi kolejny dzień był on walutą słabszą. Złotego dobił natomiast Fed, publikując protokół ze swojego ostatniego posiedzenia. Znalazła się w nim zapowiedź podwyżki stóp procentowych w czerwcu, jeżeli tylko po słabszym I kwartale, dane makro za II kwartał wskażą na przyspieszenie wzrostu, wyższą inflację i poprawę na rynku pracy w USA. W efekcie wzrosły oczekiwania na podwyżkę za miesiąc. Rynek terminowy obecnie wycenia takie prawdopodobieństwo na poziomie 32% wobec 12% przed publikacją „minutek” Fed. Oczywiście podwyżka wciąż nie jest scenariuszem bazowym, ale z punktu widzenia inwestorów globalnych jest to wystarczający pretekst, żeby skracać zaangażowanie na rynkach wschodzących. Również zaangażowanie w złotego, polskiej akcji i obligacje.
Sentyment do złotego wyraźnie się pogorszył w ostatnich dwóch dniach, po tym jak jeszcze w poniedziałek zyskiwał on na fali uczucia ulgi, gdy agencja Moody’s nie obcięła ratingu Polski. Pogorszenie klimatu inwestycyjnego na świecie będzie dziś mu ciążyć. Jednak prawdziwym testem będą dane z polskiej gospodarki. O godzinie 14:00 GUS opublikuje kwietniowe dane o produkcji przemysłowej (prognoza: 3,5% R/R), sprzedaży detalicznej (prognoza: 3,3% R/R) i cenach produkcji (prognoza: -1,3% R/R). Uwaga skupiona będzie głównie na dwóch pierwszych raportach. Przed miesiącem roczna dynamika produkcji i sprzedaży w sposób zaskakująco mocny dla wszystkich tąpnęła. Wówczas jednak zostało to potraktowane jako czynnik jednorazowy. Dziś będzie czas potwierdzenia lub odrzucenia tej tezy. Dlatego dane wyraźnie poniżej konsensusu będą sygnałem, że w gospodarce coś zaczyna źle funkcjonować i przy utrzymujących się nienajlepszych nastrojach na świecie, mogą one wyraźnie złotego osłabić, przesądzając też o jego losach w trzeciej dekadzie maja. Dane zbliżone do prognoz przejdą bez echa. Lepsze zaś go wzmocnią.
Sytuacja na wykresach polskich par nie wskazuje jednoznacznie na scenariusz wyprzedaży rodzimej waluty. Źle prezentuje się GBP/PLN i USD/PLN. Ta pierwsza para po przełamaniu lokalnego szczytu z kwietnia ma otwartą drogę w okolice 5,90 zł. Kurs USD/PLN obecnie atakuje analogiczny szczyt, którego przełamanie, a jest to realna wizja, stanowić będzie zapowiedź zwyżki do minimum 4 zł. W przypadku natomiast wykresów EUR/PLN i CHF/PLN na tę chwilę nie ma zagrożenia wzrostem większym niż o 2-3 grosze.
Marcin Kiepas
Główny Analityk
Admiral Markets AS Oddział w Polsce