Dane makro w centrum uwagi
Chwilowo obawy o sytuację na rynkach wschodzących ustępują miejsca publikowanym danym makroekonomicznym. To one będą kształtować nastroje na rynkach finansowych dziś i na początku przyszłego tygodnia.
Już wczoraj można było zaobserwować, że uwaga rinwestorów powoli przesuwa się z rynków wschodzących na aktualnie publikowane dane makroekonomiczne. Dziś proces ten powinien być kontynuowany. Szczególnie, że tych impulsów będzie sporo.
W nocy poznaliśmy serię raportów makroekonomicznych z Japonii. W oczy rzucają się zwłaszcza dane o inflacji. W grudniu inflacja CPI wzrosła do 1,6% z 1,5% R/R miesiąc wcześniej, a inflacja bazowa CPI przyspieszyła do 1,3% z 1,2% R/R. To pokazuje, że póki co strategia rządu premiera Abe i Banku Japonii działa. Innym tego potwierdzeniem jest wzrost indeksu PMI dla japońskiego przemysłu w styczniu do 56,6 z 55,2 pkt, co jest najlepszym wynikiem do 6 lat.
O ile dane z Japonii miały pozytywną wymowę to opublikowany rano raport o sprzedaży detalicznej w Niemczech mógł już przestraszyć. Nieoczekiwanie sprzedaż spadła o 2,5% w relacji miesięcznej, podczas gdy prognozowano jej wzrost o 0,2%. Dane jednak nie sprowokowały silnej reakcji na rynku walutowym.
Dziś jeszcze zostaną opublikowane wstępne szacunki styczniowej inflacji HICP (prognoza: 0,9% R/R) i stopy bezrobocia (prognoza: 12,1%) dla strefy euro, grudniowe dane o dochodach i wydatkach Amerykanów (prognoza: w obu przypadkach 0,2% M/M) oraz styczniowe indeksy Chicago PMI (prognoza: 59 pkt.) i Uniwersytetu Michigan (prognoza: 80,4 pkt.). To te raporty zdecydują o nastrojach na rynkach w kolejnych godzinach.
Piątkowy poranek upływa pod znakiem osłabienia złotego. O godzinie 10:48 kurs USD/PLN testował poziom 3,1312 zł, a EUR/PLN 4,2397 zł. Dolar jest najdroższy od połowy listopada, a euro oscyluje na poziomach najwyższych od połowy września. Osłabienie złotego wpisuje się w sytuację na wykresach polskich par, które sugerują kontynuację tego procesu. W przypadku dolara trzeba się liczyć ze wzrostem do 3,14-3,15 zł, natomiast euro nawet do 4,27-4,28 zł.
Marcin Kiepas,
Admiral Markets