Dane makro ożywią rynki?
Po przespanej sesji poniedziałkowej, dzisiejsze notowania z pewnością będą bardziej żywe. Natłok danych makroekonomicznych gwarantuje podwyższoną aktywność inwestorów będący dobrym podłożem dla nowych spekulacji.
Nie będzie dużym nietaktem stwierdzenie, że wczorajszej sesji mogłoby po prostu nie być. Brak istotnych danych podczas handlu w Europie i USA skazywał te rynki na drętwe dryfowanie, a zanotowane rozstrzygnięcia sesji na poszczególnych rynkach są istotne wyłącznie dla statystyków. Jednak już dziś sytuacja ulegnie wyraźnej zmianie. Po rozczarowujących raportach z gospodarki Chin z zeszłego tygodnia oraz niepokojąco słabym odczycie dynamiki PKB Japonii z wczoraj, we wtorek ze zdwojoną uwagą będą śledzone odczyty danych z Eurolandu i USA.
O 11:00 Eurostat poda szacunki dynamiki PKB za drugi kwartał i rynkowe prognozy mówią o spadku o 0,2 proc. w ujęciu kwartalnym, ale powoli rosną szanse na nieco lepszy wynik za sprawą cząstkowych danych z Francji i Niemiec. Francuska gospodarka w drugim kwartale stanęła w miejscu, choć spodziewano się kontrakcji o 0,1 proc., natomiast niemieckie PKB zwiększyło się o 0,3 proc. k/k, o 0,1 pkt proc. więcej niż zakładano. Te dane powinny pozwolić ograniczenie spadku PKB strefy euro do 0,1 proc., choć nadal będzie to ujemna wartość sygnalizująca problemy Starego Kontynentu. Bardzo możliwe jednak, ze paradoksalnie kurczenie się PKB zostanie przez rynki odebrane pozytywnie, gdyż wzmocni spekulacje na mobilizację europejskich decydentów do stymulacyjnych działań zarówno po stronie fiskalnej, jak i monetarnej. Oczekiwania względem Europejskiego Banku Centralnego od dawna są wyklarowane, ale nie można zapominać, że także europejskie rządy mają do dyspozycji odpowiednie narzędzia, m.in. uzgodnione w czerwcu prowzrostowe elementy paktu fiskalnego. A w chwili, gdy kolejni unijni politycy powracają z wakacyjnej przerwy, można spokojnie oczekiwać, iż nie będą unikać dziennikarskich mikrofonów i wykorzystają każda okazję do skomentowania bieżącej sytuacji gospodarczej. Minusem takiego scenariusza jest jednak to, że zwykle w wypowiedziach polityków brak spójności, co może wprowadzać niepotrzebny chaos informacyjny. Ostatnim tego przykładem jest weekendowy komentarz członka Rady Zarządzającej EBC Luca Coene’a, zdaniem którego rozpoczęcie przez bank centralny programu skupu obligacji rządowych „nie ma sensu”, gdyż będzie prowadzić do pełnego finansowania długu Włoch i Hiszpanii, zdejmując jednocześnie z rządów tych krajów presję do dalszych refom. Ale jak długo będą napływać sprzeczne sygnały, tak długu nadzieja na szczęśliwe zakończenie (rozumiane poprzez stymulacyjne działania monetarne) nie zniknie utrzymując rynki w fazie zawieszenia.
Gdy dla Eurolandu kluczowe są dane o dynamice PKB, po drugiej stornie Atlantyku inwestorzy będą wyczekiwać raportu o lipcowej sprzedaży detalicznej oraz inflacji PPI. Wiele oczekuje się po danych o sprzedaży, która ma wzrosnąć o 0,3 proc. m/m, przerywając czarną serię trzech miesięcy spadków. Jest to o tyle ważne, że w USA wydatki konsumpcyjne stanowią ok. 70 proc. PKB. Z innych danych warto zwrócić uwagę na niemiecki indeks ZEW, mierzący nastroje wśród analityków i inwestorów i rzucający więcej światła na perspektywy największej gospodarki Europy.
Z punktu widzenia złotego ważne będą dane GUS na temat inflacji konsumenckiej w lipcu. Spodziewane jest przyhamowanie rocznego tempa wzrostu cen do 4,1 proc. z 4,3 proc. w czerwcu i potwierdzenie tych prognoz zwiększałoby szanse na obniżkę stóp procentowych przez RPP. Paradoksalnie niższy odczyt inflacji powinien podziałać wspierająco na złotego, gdyż perspektywa niższych stóp procentowych pozytywnie wpłynie na popyt na polskie obligacje. Jednakże dla zachowania waluty ważniejsze będą rozstrzygnięcia na rynkach zewnętrznych. Poprawa sentymentu związana z lepszymi wynikami PKB w strefie euro powinien pozwolić na spadek EUR/PLN w kierunku 4,06.
Konrad Białas
Dom Maklerski AFS