Czynnik ludzki
O wyborach samorządowych powiedziano prawie wszystko, Szkoda tylko, że w ogólnym zgiełku - to najłagodniejsze z określeń, które mi się nasuwają - przeoczono kilka prawd podstawowych.
Sprawa awarii systemu informatycznego, czy też raczej jego systemowej niewydolności, to dowód na wszystko poza wypaczeniem, czy jak chcą inni zafałszowaniem wyników wyborów.
Wybory, może poza tymi do sejmików wojewódzkich, były niepolityczne w tym znaczeniu, że po raz pierwszy od lat partyjni nominaci mieli realne alternatywy personalne i organizacyjne.
Ogłaszanie sukcesu ( ostatecznie na poziomie 0,49 proc.) odbyło się przedwcześnie, nie bardzo wiadomo na jakiej podstawie i generowało późniejsze zachowania, oceny i wypowiedzi. Co więcej partyjne, a nawet personalne interesy drapowano w szaty obrońców demokracji.
Wielki Diagnosta, doktor prawa, wypowiada herezje, które z faktami mają tyle wspólnego, ile nazwanie gremialnej decyzji o dymisji członków PKW jej rozpadem, dowodzącym jakoby bardzo złego stanu państwa.
Słowem ta sama narracja, która stanowi fundament całej aktywności politycznej przywódcy największej partii opozycyjnej.
O jego tyleż niespodziewanym, co niemądrym sojuszniku zmilczę, bo podobno nie kopie się leżącego.
Teraz o ludziach, tych kandydujących i wyborcach. W ogromnej mierze, to sąsiedzi wybierali sąsiadów. Dokonania i ich znajomość, miały większe znaczenie, niż obietnice wyborcze, czy barwy partyjne. Zaufanie, sympatia, bądź jej brak, te czynniki decydowały.
W każdym obwodzie obok członków komisji funkcjonowali mężowie zaufania, patrząc sobie nawzajem na ręce, czuwali nad rzetelnością procedur.
W każdym obwodzie wreszcie, po zakończeniu prac, komisje wywieszały na drzwiach lokalu wyborczego cząstkowe wyniki. Nawet, kiedy te protokoły wracały do poprawek, nie wypaczało to ich ogólnego wyniku.
Jeśli więc ktoś upiera się przy konieczności powtórzenia aktu wyborczego, tego święta demokracji – niech spojrzy w lustro, potem własne sumienie i zamilknie.. Tym, którzy nie mogą zaakceptować wyników zbiorczych, a od dziś wreszcie je znamy, przypomnę, że to one a nie sondaże są miarodajne. Szkoda, że ta prosta prawda z trudem dociera do światłych, zdawałoby się, umysłów.