Czy grozi nam stagflacja, czyli wysoka inflacja i słaby wzrost gospodarczy?

Czy grozi nam stagflacja, czyli wysoka inflacja i słaby wzrost gospodarczy?
Witold Gadomski
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Przed blisko pół wiekiem Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) nałożyła embargo na eksport ropy do Stanów Zjednoczonych i niektórych innych krajów rozwiniętych, co zamieniło pełzającą inflację w długi okres wzrostu cen i gospodarczej stagnacji, pisze Witold Gadomski.

Niektórzy ekonomiści, w tym Larry Summers i Kenneth Rogoff z Uniwersytetu Harvarda oraz Mohamed El-Erian z Uniwersytetu Cambridge, a wcześniej z szef globalnego funduszu obligacji PIMCO przestrzegają, że świat staje w obliczu problemów podobnych jak w latach 70. XX wieku.

Stagflacja łączy w sobie dwa rodzaje gospodarczych problemów: wysoką inflację i słaby wzrost, które zwykle nie idą w parze.

W tym roku wzrost gospodarczy w wielu państwach jest silny, a bezrobocie  spadło. Ale ożywienie gospodarcze traci impet, podsycając obawy przed stagnacją.

W dodatku po dekadzie niskiej inflacji narasta presja cenowa. Inflacja przekroczyła cele banków centralnych w większości krajów świata, przekraczając 3% w Wielkiej Brytanii i strefie euro oraz 5% w Stanach Zjednoczonych.

Rosną ceny nośników energetycznych

Perspektywy gospodarcze nie są tak złe  jak w latach 70., kiedy inflacja w bogatym świecie osiągnęła dwucyfrową wartość. Ale  ekonomistów martwi fakt, że wiele czynników popycha inflację w górę nawet przy spowolnieniu wzrostu gospodarczego.

Światowe ceny żywności wzrosły w ciągu ostatniego roku o około jedną trzecią. Ceny gazu i węgla osiągnęły rekordowe poziomy w Azji i Europie. Zapasy obu paliw są niepokojąco niskie w dużych gospodarkach, takich jak Chiny i Indie.

Przerwy w dostawie prądu, będące już problemem w Chinach, mogą być powszechne w wielu innych krajach. Rosnące koszty energii będą wywierać dalszą presję na wzrost inflacji i jeszcze bardziej pogorszą nastroje konsumentów.

Czy powtórzy się scenariusz z lat 70-tych?

Kolejnym podobieństwem do sytuacji z lat 70. jest podejście banków centralnych do inflacji. W latach 60. i 70. rządy i banki centralne tolerowały rosnącą inflację, przedkładając niskie bezrobocie nad stabilne ceny.

Doświadczenie stagflacji zmieniło to myślenie i przez kilka dekad bankierzy centralni byli zdeterminowani, by trzymać inflację w ryzach. Po światowym kryzysie finansowym i okresie słabego popytu, obawy przed inflacją ustąpiły obawom przed bezrobociem.

Niskie stopy procentowe osłabiły dyscyplinę fiskalną rządów i umożliwiły wprowadzenie w 2020 roku ogromnych bodźców fiskalnych.

Istnieją także wyraźne różnice między obecną sytuacją gospodarczą, a tą z lat 70. XX wieku. W 1970 roku około 38% pracowników w krajach OECD było objętych związkowymi układami płacowymi.

W roku 2019 już tylko 16%. Indeksacja płac o koszty utrzymania była w latach 70. powszechną praktyką, przyczyniając się do utrwalania inflacji. Obecnie jest to praktyka rzadka.

W artykule opublikowanym w 2020 r. przez Annę Stansbury i Larry’ego Summersa z Harvardu autorzy napisali, że długotrwały spadek siły przetargowej jest „wielką zmianą strukturalną”, która wyjaśnia kluczowe cechy ostatnich zjawisk makroekonomicznych, w tym niską inflację, która trwała w latach 2009-2019.

Summers przestrzega teraz przed stagflacją, ale wydaje się mało prawdopodobne, by „wielka zmiana strukturalna” szybko została odwrócona.

Witold Gadomski
Witold Gadomski, publicysta ekonomiczny, od 20 lat pracujący w Gazecie Wyborczej. Autor książki o Leszku Balcerowiczu, współautor Kapitalizm. Fakty i iluzje.
Źródło: aleBank.pl