Czy Amerykanie zachwycą się Alibabą?
Inwestorzy w Stanach Zjednoczonych już od dłuższego czasu wyczekują debiutu spółki reprezentującej sektor e-commerce chińskiego giganta Alibaba. Akcje będą dostępne dla inwestorów już jutro (19.09) na giełdzie w Nowym Jorku.
Z jednej strony uczestnicy rynku akcyjnego już mieli okazję dowiedzieć się wiele o spółce i o tym, czym zajmuje się Alibaba, z prospektu emisyjnego lub z wielu artykułów w prasie ekonomicznej. Z drugiej strony spółka może być mniej znana dla dużej rzeszy konsumentów i nawet po piątkowym debiucie ta sytuacja może się niewiele zmienić. Jedną z najczęściej powtarzanych informacji jest to, że może to być największy debiut wszechczasów. Spółka Alibaba często porównywana jest do amerykańskiego Amazona i sugeruje się, że obie korporacje będą mocno rywalizować o klientów, o ile Alibaba zdecyduje się na ekspansję na rynku amerykańskim. Po debiucie, z ogromną ilością gotówki, głównym celem spółki może być zdominowanie rynku chińskiego oraz innych rynków rozwijających się, które nie są jeszcze tak dojrzałe jak USA. Jednym z powodów, dlaczego warto śledzić ten debiut, jest fakt, że Alibaba kontroluje prawie 80% rynku e-commerce w najbardziej zaludnionym kraju świata.
Drugim powodem jest kwestia zebrania kapitału pod ekspansję biznesu z uwagi na ogromne możliwości rozwoju w krajach nienasyconych tego typu biznesem. Ostatecznie kluczem do sukcesu może być tu infrastruktura zbudowana zupełnie samodzielnie przez spółkę. Tak zwany ekosystem daje zysk na każdym kroku obsługi klienta w sieci, co w niektórych krajach zachodu może zostać uznane nawet za działanie monopolistyczne.
Model biznesowy oraz oferta produktowa jest bardzo zbliżona do Amazona, ponieważ obie spółki oferują szeroką gamę produktów. Mamy tu tanie produkty codziennego użytku sprzedawane przez sieć Taobao, produkty markowe sprzedawane przez Tmall oraz zakupy grupowe skupione pod nazwą Juhuasuan. Z przeszło dziewięcioma milionami produktów na trzech stronach internetowych tego typu biznes może zaspokoić gusta praktycznie każdego klienta. Oprócz tego mamy tu system płatności elektronicznych Alipay, podobny do PayPala opracowanego przez eBay’a. Bardzo wstrzemięźliwi i nieufni chińczycy szybko przekonali się do bardzo bezpiecznego systemu Alibaby, co dodatkowo działa na jego korzyść jego ewentualnej ekspansji w innych krajach. Warto również wspomnieć o stworzonym zupełnie od podstaw systemie dystrybucji, który skupia ponad tuzin dostawców mogących dotrzeć do przeszło sześciuset miast, nawet w najbardziej niedostępnych rejonach Chin. Amazon oczywiście nie musiał wykonywać tego typu kroków skoro podobną sieć wytworzyły firmy kurierskie, jak UPS czy FedEx. Alibaba jak wspomniałem zarabia na praktycznie każdym aspekcie swojego biznesu. Prowizja pobierana od zakupów online jest podobnie do tego jak robi to eBay, ale większość przychodów czerpane jest z reklam wyświetlanych w serwisach, co stwarza podobieństwa do systemów Google czy AOL.
Mówi się, że Alibaba jest większa niż Amazon, ale czy na pewno? Z jednej strony w chińskim systemie przeprowadzane są transakcje na kwotę 300 mld dolarów rocznie, w porównaniu do 120 mld USD w systemie Amazon. Natomiast jeśli weźmiemy pod uwagę prowizję ze sprzedaży obecnie amerykańskie spółka osiąga 91 mld USD rocznie, natomiast Alibaba „zaledwie” 10 mld USD. Warto dodać, że chiński gigant z 3,8 mld USD zysku netto z ostatnich 12 miesięcy daje 45% marży, co w porównaniu z 274 mln USD Amazona i marży na poziomie 0,4% jest świetnym wynikiem.
Jeśli chodzi o plany Alibaby, to wiemy, że środki pozyskane z debiutu mogą zostać spożytkowane na inwestycje i ekspansję rynku telefonii komórkowej w Chinach. Założyciel Alibaby Jack Ma zamierza również inwestować w małe spółki amerykańskie zajmujące się nowoczesnymi technologiami. Mimo iż nie nakreślono dokładnej strategii, to wygląda na to, że spółka szuka partnerów w Dolinie Krzemowej, by na bieżąco korzystać z najnowszych technologii oraz mieć dostęp do inwestorów otwartych na nowe pomysły. W związku ze strategią ekspansji najbardziej agresywną zagrywką ze strony Alibaby może być wykupienie ustabilizowanej firmy z sektora e-commerce. Amazon zdecydowanie jest poza zasięgiem, lecz eBay w pewnym momencie może okazać się potencjalnym celem. Alibaba może też urosnąć do jeszcze większych rozmiarów zanim zdecyduje się na przejmowanie konkurencji na rynkach rozwiniętych. Realnym pytaniem jest jednak, czy chińscy konsumenci na tyle podwyższą wartość spółki, by mogła kontynuować ekspansję w USA.
Z punktu widzenia analizy technicznej Amazon czy eBay mają szansę na kontynuowanie pozytywnych tendencji. Po osiągnięciu minimów na początku września ceny odreagowały broniąc tym samym lokalne linie trendu wzrostowego. To może być również dobry prognostyk dla Alibaby. Niektórzy inwestorzy oczekują wzrostu ceny spółki na debiucie nawet o połowę. Według mnie ta wartość jest dość przesadzona.
Marcin Niedźwiecki,
specjalista rynku CFD i Forex,
City Index