Coraz więcej oszczędności trzymamy w walutach
Według danych NBP, na koniec lipca trzymaliśmy na rachunkach bieżących i lokatach terminowych 721 mld zł, czyli o nieco ponad 5 proc. więcej niż rok wcześniej. Jednak wyraźnie widać, że bankom powierzamy pieniądze coraz mniej chętnie, na co wskazuje zmniejszająca się dynamika wzrostu wartości depozytów. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku przekraczała ona 10 proc. W głównej mierze to efekt wyjątkowo nieatrakcyjnego oprocentowania lokat. Wartość zgromadzonych na nich pieniędzy zmniejszyła się w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy o ponad 19 mld zł, czyli o 6,4 proc. Ale jednocześnie wartość terminowych lokat walutowych wzrosła w tym samym czasie o 966 mln zł (do 18 mld zł), czyli o 5,5 proc., mimo że ich oprocentowanie jest jeszcze niższe i dla euro sięga średnio zaledwie 0,2 proc. wobec 1,5 proc. w przypadku lokat w złotych. Z tego wniosek, że oszczędzający w walutach widzą w nich inne zalety niż symboliczne odsetki.
Z nieco podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku najczęściej nieoprocentowanych rachunków bieżących (średnio 0,5 proc. w złotych, wliczając „konta oszczędnościowe” oferowane przez część banków i 0 proc. w euro). Na rachunkach w złotych w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy (od lipca 2016 r. do lipca 2017 r.) przybyło prawie 44 mld zł, co oznacza wzrost o nieco ponad 13 proc., ale wartość środków na rachunkach walutowych zwiększyła się w tym czasie z 39,3 do 48,8 mld zł, czyli aż o 24,3 proc. i to mimo spadku kursu głównych walut (euro o około 2,5 proc. i dolara o ponad 8 proc.), zmniejszającego stan konta w przeliczeniu na złote. W walutach trzymaliśmy w lipcu 11,5 proc. wszystkich środków gromadzonych na rachunkach bieżących i był to udział najwyższy od marca 2006 r., czyli od ponad jedenastu lat.
Źródło: Gerda Broker na podstawie danych NBP
Obserwowany od niemal roku wzrost popularności walut, jako instrumentu przechowywania oszczędności, niełatwo jest jednoznacznie zinterpretować. Generalnie powodem sprzyjającym „dolaryzacji” oszczędności są wysoka inflacja, przed którą nie chronią inne dostępne i popularne instrumenty (np. lokaty bankowe), niepewność na lokalnym i globalnym rynku finansowym, brak zaufania do własnej waluty, bądź długotrwały spadek jej wartości wobec innych walut. Udział walut w strukturze oszczędności w Polsce rzeczywiście zdecydowanie spadał od końca lat 90-tych ubiegłego stulecia do 2008 r. wraz z obniżaniem się wskaźnika inflacji, początkowo (do 2000 r.) nawet mimo wyraźnego umacniania się dolara. W latach 2000-2008 ucieczka od walutowych oszczędności wiązała się zaś dodatkowo z aprecjacją złotego, a swoje apogeum osiągnęła w sierpniu 2008 r., gdy kurs dolara osiągnął rekordowo niski poziom około 2 zł. W tym czasie wartość walutowych depozytów gospodarstw domowych w bankach malała nawet o ponad 20 proc. w skali roku. Kolejne lata to gwałtowny powrót oszczędzających do walut, związany z globalnym kryzysem finansowym i niepewnością co do losów Unii Europejskiej.
Biorąc pod uwagę, że obecna tendencja wzrostu udziału walut w oszczędnościach rozpoczęła się w pierwszych miesiącach 2015 r., wraz z kolejną falą umacniania się dolara (zwrot w polityce pieniężnej amerykańskiego banku centralnego) ten właśnie czynnik należałoby uznać za dominujący. Obserwowane od początku roku umocnienie złotego trwa zbyt krótko, by skłonić posiadaczy walut do ich zamiany, tym bardziej, że przed taką decyzją powstrzymywać może dodatkowo także powrót inflacji.