Coraz odważniej konsumujemy na kredyt
Według najnowszych dostępnych danych Narodowego Banku Polskiego, w sierpniu wartość kredytów konsumpcyjnych przekroczyła 185,7 mld zł. Oznacza to wzrost w porównaniu do sierpnia ubiegłego roku o prawie 16 mld zł, czyli o 10 procent. Jeszcze przed rokiem dynamika nieznacznie przekraczała 6 proc. Coraz chętniej pożyczamy na konsumpcję od sierpnia 2013 r., czyli od pięciu lat. Jednak z tak wysokim tempem wzrostu jak ostatnio, mieliśmy do czynienia wiosną 2010 r., a więc prawie osiem lat temu. Różnica jest taka, że wówczas chęć do zadłużania się wyraźnie hamowała, a teraz przybiera na sile.
Zaciąganie kredytów z głową
Podejmując decyzje o zaciągnięciu kredytu konsumpcyjnego, warto robić to w sposób przemyślany, kierując się nie tylko bieżącymi potrzebami i biorąc za dobrą monetę obecne bardzo korzystne warunki, dotyczące zarówno sytuacji na rynku pracy, jak i rekordowo niskie stopy procentowe. Warto pamiętać, że koniunktura, podobnie jak fortuna, kołem się toczy i po okresie wzrostu przychodzi spowolnienie, a wraz z nim trudniejsze czasy dla zadłużonych. Koszty życia rosną, a pensje nie będą bez końca szły w górę średnio o 7 proc. rocznie, jak obecnie. Już teraz nikt nie ma wątpliwości, że najbliższe lata będą trudniejsze. Rząd w projekcie budżetu przyjął, że w przyszłym roku tempo wzrostu gospodarczego spowolni do 3,8 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje, że będzie to jedynie 3,5 proc. Jednocześnie inflacja przyspieszy do 2,3 proc., według źródeł rządowych, a prawdopodobnie wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych będzie jeszcze bardziej dokuczliwy. Sytuacja na rynku pracy raczej nie pogorszy się tak szybko, więc utraty źródeł utrzymania większość zatrudnionych nie musi się obawiać, ale warunki nie będą już tak korzystne jak obecnie.
Najdroższa forma finansowania konsumpcji
Stopy procentowe prawdopodobnie także nie pójdą w górę jeszcze w przyszłym roku, ale myśląc o kredycie konsumpcyjnym należy pamiętać, że jest to najdroższa forma finansowania konsumpcji. Oprocentowanie nominalne sięga 8 proc., ale rzeczywista roczna stopa oprocentowania, uwzględniająca wszystkie koszty, wynosi prawie 14 proc. Ponadto już obecnie, w komfortowych wydawało by się warunkach, ponad 11 proc. kredytów konsumpcyjnych kwalifikowanych jest w kategorii zagrożonych, a więc nie są terminowo spłacane. W gorszych, choć przecież nie tak bardzo kryzysowych czasach, w latach 2010-2012 odsetek ten sięgał 15-18 proc. Warto jednak mieć świadomość, że wówczas na tę niezbyt optymistyczną statystykę „pracowały” kredyty zaciągane w czasie gospodarczego boomu, zakończonego w 2009 r. Teraz może być podobnie.
Bank centralny na razie nie widzi zagrożeń na rynku kredytowym, ale jeśli dynamika zadłużenia będzie nadal rosła, może okazać się skłonny do przykręcenia kurka, tym bardziej, że zadłużenie z tytułu kredytów mieszkaniowych także zwiększa się w tempie 10-11 proc. (nie licząc kredytów walutowych), a ich kwota sięga 280 mld zł i powiększa się o prawie 30 mln zł rocznie, przy czym wartość nowych kredytów hipotecznych rośnie o ponad 40 mld zł rocznie. Na problem nadmiernego zadłużenie należy też spojrzeć z szerszego punktu widzenia. Według danych Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor w połowie roku zaległości Polaków wynikające z niespłacanych kredytów, pożyczek i innych zobowiązań sięgnęły prawie 71 mld zł, a od początku roku zwiększyły się o niemal 6,5 mld zł.