Coraz mniej liczy się człowiek
Współczesny świat tak dziwnie wyoluował, że ważniejsze dla niego stały się bogactwa i sukcesy niż człowiek i jego problemy. I wielu, zwłaszcza tych z pierwszych stron gazet - nie tylko tabloidów, ale także zajmujących się polityką - ideały takie głęboko w sobie zaszczepiło. Co chwila szukają oni okazji, żeby - nieważne nawet na czym, ani czyim kosztem - zarobić. A nie zawsze o czysto finansowy zarobek chodzi. W większości przypadków o poklask i uznanie.
Aż nadto świadectw na to mamy w naszym kraju. I będziemy ich, w najbliższym czasie, mieć coraz więcej. Zadowolone z siebie twarze będą się do nas umizgiwać, jak w bęben walić w swoich przeciwników, twierdzić, że wszystko robią wyłącznie pro publico bono. Bo najważniejsza jest Polska, bo najważniejszy jest człowiek. – Wszyscy, i kobiety, i mężczyźni, mają dwie twarze. Jedną widać na zewnątrz, drugą mamy w sobie. Są jednak tacy, którzy mają tylko urodę zewnętrzną. Są i tacy, którzy mają piękne tylko wnętrze. Wewnętrzna twarz opiera się działaniu czasu, zewnętrzna nie. Każdy niech wybiera to, co bardziej mu odpowiada – powiedział w wywiadzie dla „Twojego Stylu” w grudniu 2005 roku José Saramago, portugalski pisarz, laureat literackiej Nagrody Nobla w 1998 r.
Obawiam się, że wybór będzie prosty – politycy pokażą, ba już pokazują, twarz przynależną zatroskanym o dobro wspólne, o człowieka i jego prawa, walczącym o prawdę itd. I znów nabiorą miliony osób. Po trosze i dlatego, że jak stwierdził Karol Irzykowski (poeta, prozaik, dramaturg, krytyk literacki i filmowy) – szacunek i miłość, są to kapitały, które koniecznie gdzieś umieścić należy. Więc się je daje komukolwiek na kredyt.
Gorzej, że na ten kredyt tak naprawdę niewielu zasługuje. Bo i niewielu pochyli się nad człowiekiem cierpiącym i potrzebującym. Wysłucha go, spróbuje pomóc. On przecież niespecjalnie może się odwdzięczyć. Nie ma kapitałów, by wesprzeć kampanię; nie ma znajomości, by załatwić wejścia tam gdzie trzeba, nie ma czasu na bywanie na wiecach itp., itd. Lepiej zatem fraternizować się z możnymi, bywałymi, z koneksjami… – Kto okazuje grzeczność biedakowi, emerytowi, człowiekowi choremu lub komuś z tzw. marginesu społecznego – ten dopiero dowodzi, jak ważny jest dla niego człowiek jako człowiek. Rewerencja okazywana możnym tego świata zawsze budzi podejrzenie, że za zewnętrznymi wyrazami głębokiego szacunku kryje się jedynie dbałość o własne interesy – napisał ks. prof. dr hab. Andrzej Szostek MIC w eseju „Szacunek” z tomu „Pietas – Szacunek”, piątego z cyklu Gdańskiego Areopagu.
Pewnie i tak tracę czas rozwodząc się nad tym wszystkim. Bo, gdy patrzę na polityczną scenę, dostrzegam jedynie, że „ręka rękę myje”. A poruszający się po niej aktorzy, choć udają że skaczą sobie do gardeł, tak naprawdę dbają o wszystkich na niej obecnych interesy. Jako powiada łacińskie przysłowie – balbus melius balbi verba cognoscit. Po naszemu: jąkała jąkałę lepiej zrozumie.