Co dalej z neobankami i dlaczego niektóre fintechy świadomie zrezygnowały z wydawania kart płatniczych?
Z doskonałą ofertą produktową dla konsumentów ‒ neobanki szturmem podbiły scenę fintechową. Każdy z nas, jeżeli nawet sam nie jest klientem neobanku, to zna kogoś, kto korzysta z usług Revoluta, N26, Monzo, Monese czy bardziej egzotycznych jak bunq, Hype czy Nickel.
Z ich sukcesu zrodziła się pokusa dla innych fintechów, by pójść w ich ślady. Ale czy z imitowania czy inspirowania się można dziś zrobić solidny biznes?
Sens wydawania kart płatniczych
Tu wracamy do odpowiedzi na pytanie o preferowany model biznesowy start-upu. Czy stawiamy na tzw. „przepalanie gotówki” i inwestowanie wszystkich środków we wzrost, nie bacząc na konsekwencje dla zyskowności, czy też stosujemy filozofię odwrotną, w której wypracowaniu rentowności podporządkowujemy wszystkie inne działania.
W PayPo nie ulegliśmy tej pokusie. Za to zadaliśmy sobie trud, by dokładnie przeanalizować sens ekonomiczny wydawania kart płatniczych, znaku rozpoznawczego neobanków. Od zawsze zasadą, którą się kierujemy w naszym fintechu jest, żeby każdy nasz projekt, czy produkt miał zdrowe fundamenty i był od początku rentowny lub miał wyznaczoną realistyczną ścieżkę dojścia do rentowności.
Rządzi tu czysta ekonomika przedsięwzięcia – projekt musi na siebie zarabiać. Jak wyszło z analizy, sama baza blisko 200 tys. aktywnych klientów to argument niewystarczający, by wejść w ten produkt, bo decydujące znaczenie ma skala adopcji rozwiązania przez tych klientów.
PayPo nie zdecydowało się na to posunięcie. Ale co z innymi fintechami i ich szansą na sukces? Prawdą jest, że działające już na rynku neobanki wykorzystały efekt pierwszeństwa i postawiły poprzeczkę wysoko.
Karta płatnicza, na jakich warunkach?
Dlatego moim zdaniem, by mieć dziś jakiekolwiek szanse na powodzenie w tym obszarze, trzeba przy wydawaniu kart zaoferować minimalnie następujące warunki:
‒ karta płatnicza bez abonamentów czy opłat miesięcznych;
‒ karty wirtualne;
‒ darmowe przewalutowanie;
‒ Apple Pay + Google Pay;
‒ wypłaty z bankomatów do pewnego, darmowego limitu;
‒ darmowe błyskawiczne doładowanie karty (BLIK, szybki przelew, inna karta);
‒ 50 ‒ 100 zł bonus jako zachęta dla potencjalnego Klienta, by ściągnął Twoją aplikację i dał firmie szansę.
Bądź na bieżąco – zapisz się na nasz newsletter >>>
Oferowanie produktów kredytowych, zbyt wymagający biznes?
Dość karkołomne zadanie. Do tego pamiętajmy, że neobanki, inaczej niż tradycyjne banki, niemal całkowicie zrezygnowały z pobierania prowizji. Liczyła się szybka akwizycja klientów i budowanie skali. Dopiero w drugim uderzeniu, przy oferowaniu produktów kredytowych takich jak karta z dostępem do linii kredytowej, miało dojść do generowania zysków.
Dziś przychody banków tradycyjnych z tytuły odsetek od pożyczonego kapitału wahają się w przedziale 50 ‒ 80%. Co to oznacza dla neobanków? Że oferowanie produktów kredytowych to dla nich jedyny sposób na przekroczenie progu rentowności i droga, którą każdy z nich prędzej czy później będzie musiał wybrać, jeśli myśli o trwałym wypracowywaniu zysku.
A jeśli chce się dodatkowo połączyć biznes wydawania kart płatniczych ze sprzedażą produktów kredytowych, to trzeba liczyć się z istotnymi kosztami takiego modelu działalności, na które stać bank, a które są poza zasięgiem i możliwościami instytucji pożyczkowych.
Właśnie dlatego niektóre fintechy świadomie porzuciły pomysł wydawania własnych kart płatniczych. Świadomie, ponieważ wiedziały, że w kolejnym kroku nieuchronnie czeka je oferowanie produktów kredytowych, a to w dzisiejszych warunkach coraz bardziej wymagający biznes.
Będzie zmiana przepisów?
Dlaczego? Wraz z przyjęciem tarczy antykryzysowej, zostały obniżone z 55% na 21% w skali roku całkowite koszty pozaodsetkowe, jakie w Polsce mogą naliczać instytucje pożyczkowe.
Gdy dodamy do tego, jak wielka przepaść pod względem kosztu kapitału dzieli banki (1%) od instytucji pożyczkowych (7 ‒ 15%), to dostaniemy wyraźnie dwubiegunowy obraz polskiej branży pożyczkowej, w której w nowym reżimie regulacyjnym jednym podmiotom wciąż opłaca się prowadzić biznes pożyczkowy, podczas gdy drugim już nie.
W praktyce oznacza to, że każdy niebankowy projekt karty debetowej powiązanej z linią kredytową staje się głęboko i trwale nierentowny. Stąd prosty wniosek, że wraz z wejściem w życie przepisów tarczy antykryzysowej prowadzenie tzw. lendingu ma ekonomiczny sens tylko w przypadku banków.
Zatem jest bardzo możliwe, że w najbliższym czasie będziemy świadkami prób obejścia limitu kosztów pozaodsetkowych, dzięki luce w przepisach (wydawcy kart kredytowych są wyłączeni z tych zapisów), ale według mnie będą to działania na krótką metę – w przeszłości ustawodawca już nieraz nowelizował regulacje dot. rynku pożyczkowego, gdy dochodziło do naginania prawa, i nie widzę powodu, dla którego miałby postąpić inaczej i tym razem.
Czas pokaże, czy moje przewidywania były słuszne…
Radosław Nawrocki,
prezes i udziałowiec PayPo.
Śródtytuły i lead pochodzą od redakcji aleBank.pl