Cierpliwość ma jednak granice
Póki życia, póty nadziei - powiada przysłowie. Może i kryje w sobie sporo racji. Widocznie jednak wciąż jeszcze za mało żyję na tym świecie, straciłem bowiem nadzieję, że niektórzy z mego otoczenia nauczą się czegoś i coś w swoim postępowaniu zmienią. Ot, choćby staną się bardziej punktualni - tak w wypełnianiu obowiązków, jak i w wywiązywaniu się ze zobowiązań czy regulowania pożyczek.
Punktualność jest grzecznością królów – miał kiedyś stwierdzić Ludwik XVIII (dokładniej Ludwik Stanisław Ksawery de Bourbon), król Francji. I poniekąd miał rację, bo świadczy choćby o naszym w coś zaangażowaniu i szacunku dla tych, z którymi umawialiśmy się.
A jeśli nie stać nas na to, albo uważamy, że jesteśmy ponad to – postępujmy jak Gabriel José de la Concordia García Márquez (kolumbijski powieściopisarz, dziennikarz i działacz społeczny). A mówił on – jestem punktualny, bo nie chcę, by się ktokolwiek dowiedział, jak mało mnie obchodzi cudzy czas. Choć czasem warto zastanowić się nad tym, czy jednak nie powinien mnie obchodzić czas mojego pracodawcy…
A skoro o pracodawcy mowa, Benjamin Franklin (filozof, uczony i polityk amerykański, jeden z twórców Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych) mądrze stwierdził: Obok pilności i umiaru nic tak nie przyczynia się do szybkiego awansu młodego człowieka w świecie, jak punktualność i akuratność w interesach. Dlatego też nigdy nie przetrzymuj pożyczonych pieniędzy (…), żeby przyjaciel się nie zdenerwował i nie zamknął raz na zawsze dostępu do swojego portfela. I do swego serca – dodam – gdy już znieść nie będzie mógł ciągłego spóźniania się. Ono bowiem w dużej mierze wynika z lenistwa, a jak rzekł wspomniany już Franklin: lenistwo idzie tak wolno, że nędza je dogania. Kilka na to przykładów znajduję wokół siebie, nędzy moralnej nie wykluczając.
Spóźniać się, znaczy zyskać pewność, że nie można nas zastąpić i że inni na nas czekają, na nas i na nikogo innego – taki cytat znalazłem kiedyś w internecie. Zaiste musiał to napisać, ktoś spóźniający się. I zaiste nie do końca miał rację. Bo któregoś dnia spóźniający się może nie zastać nikogo, a na biurku zamiast listy obecności znaleźć wypowiedzenie. Z jego wręczeniem pracodawca może się bowiem opóźniać, co jednak nie znaczy, że spóźniać się będzie w nieskończoność. Cierpliwość bowiem, w odróżnieniu od dobrego samopoczucia spóźnialskich, ma jednak swoje granice.