Branża transportowa z mieszanymi uczuciami przyjęła wystąpienie Junckera
Akcentując potrzebę równości wśród obywateli Unii Europejskiej, Juncker podkreślił, iż jej gwarantem będą przyjęte już wkrótce nowe przepisy o delegowaniu pracowników. I tu można sobie zadać pytanie, w jaki sposób regulacja prawna odnosząca się do mniej niż 1 procenta europejskich pracowników ma gwarantować równość obywateli Unii Europejskiej? I czy utrata pracy przez kilkaset tysięcy pracowników z Europy Środkowej, państw bałtyckich i z Bałkanów jest akceptowalną ceną za osiągnięcie rzekomej równości w sferze socjalnej?
Martwi, że pomimo deklarowanej w orędziu o stanie UE subsydiarności działań Komisji Europejskiej wobec państw członkowskich, przewodniczący Juncker zapowiedział utworzenie unijnego organu ds. prawa pracy. Ma on zapewnić sprawiedliwe warunki na jednolitym rynku. Dla przedsiębiorców oznacza to niestety coraz większe przeregulowanie rynku, a także zwiększenie obciążeń administracyjnych i ryzyka związanego z faktem, iż istniejące i projektowane przepisy unijne wprowadzają niepewność co do obowiązującego prawa.
Obawiamy się, że za tę „równość” zapłacą pracownicy, których praw chce bronić przewodniczący Komisji Europejskiej. Zapłaci też cała europejska gospodarka, gdyż wszelkie dodatkowe bariery w transporcie drogowym oznaczają wzrost kosztów wymiany towarowej i ograniczenie konkurencyjności produkcji w poszczególnych państwach do lokalnych i regionalnych rynków. A na samym końcu zapłaci europejski konsument, który musi się liczyć z podwyższeniem cen towarów i usług.