Bolesna pamięć
Piąta rocznica katastrofy smoleńskiej przypada na czas, który wbrew nadziejom prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz -Waltz, wyrażonym na wczorajszej sesji Rady Miasta, nie przyniósł ani ukojenia, ani nie wyleczył głębokich ran. Najbliższych ofiar tej tragedii, nas wszystkich, wreszcie Państwa i jego instytucji.
Jak głębokie pozostają podziały powstałe po rozbiciu się prezydenckiego Tu-154M, obrazuje najlepiej wynik wczorajszego głosowania warszawskich radnych nad propozycją lokalizacji monumentu mającego upamiętnić pasażerów feralnego lotu ze ś.p. Prezydentem Lechem Kaczyńskim. Za propozycją padły 33 głosy, przeciw 28. W tym kontekście wszelkie komentarze wydają się zbyteczne, a kwestia, czy sama lokalizacja u zbiegu Trębackiej i Focha jest trafiona, czy nie, wydaje się mieć drugorzędne znaczenie.
Myliłby się również ten, kto przywołany wynik głosowania traktowałby jak odwzorowanie politycznych podziałów, gdyż pomimo ewidentnego rozgrywania tej tragedii przez głównych aktorów sceny politycznej, rzecz jest daleko bardziej skomplikowana. Najbardziej z pozoru absurdalne hipotezy i pytania mają rację bytu o tyle, o ile za kontynuacją polskiego śledztwa przemawiają niepełne, niejednoznaczne, nieudokumentowane a nawet sprzeczne konkluzje. Ujawnione wczoraj przez Naczelną Prokuraturę Wojskową nowe odczyty zapisu taśm magnetycznych z rejestratorów dźwięku w kokpicie pilotów samolotu, to najświeższe, ale nie jedyne tego dowody.
Do zapowiedzi śledztwa w sprawie wycieku materiałów dowodowych z tejże prokuratury trudno się nawet odnieść, zwłaszcza, gdy Andrzej Seremet mówi publicznie, że prokuratura nie jest ani lepsza, ani gorsza, niż inne instytucje państwowe. Konia z rzędem temu, kto w tych okolicznościach czuje się komfortowo, czy tylko bezpiecznie.
Przygrywką do przywołanych wydarzeń są aroganckie, kłamliwe i jątrzące enuncjacje strony rosyjskiej, która niebaczna na wcześniejsze ustalenia i deklaracje, a to wiąże sprawę pomnika na miejscu katastrofy z powstaniem monumentu czczącego najeźdźców Anno Domini 1920 spoczywających na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, a to zapowiada, że po zakończeniu śledztwa rosyjskiego ” rozważy kwestię zwrotu wraku prezydenckiego Tupolewa”.
Komentowanie tych ostatnich wystąpień byłoby brakiem poszanowania pamięci ofiar katastrofy i uwłaczałoby poczuciu godności każdego, kto mieni się człowiekiem przyzwoitym. Bez względu na poglądy i ocenę przyczyn tej narodowej tragedii, której skutki długo jeszcze nie pozostaną bez wpływu na nasze dziś i jutro.