Bardzo słaby odczyt sprzedaży detalicznej…
Dziś brak istotnych danych makro. O 16.00 pojawi się ostateczny odczyt indeksu nastrojów konsumentów Uniwersytetu Michigan (konsensus: 83), ale nie jest to raczej informacja mogąca istotnie ruszyć rynkiem.
Sprzedaż detaliczna mocno rozczarowała w marcu, rosnąc o 3,1 proc. rok do roku, wobec oczekiwań na poziomie 5,9 proc. W ujęciu realnym sprzedaż wzrosła o 3,3 proc. Czy to sygnał, że gospodarka traci pęd i rośnie poniżej oczekiwań? Na razie taki wniosek byłby zdecydowanie przedwczesny. Wiele wskazuje, że słaby wynik w marcu jest spowodowany znacznie większym od oczekiwań kalendarzowym efektem Świąt Wielkanocy. Sprzedaż bez samochodów, paliw i żywności wzrosła realnie niemal o 10 proc., czyli podobnie, jak w lutym. Naturalnie, słabszego odczytu takiego wskaźnika jak sprzedaż detaliczna nie można lekceważyć, ale o słabnącym pędzie konsumpcji można byłoby mówić dopiero wtedy, kiedy słabnąć zaczęłoby więcej wskaźników. A tymczasem indeksy koniunktury w handlu rosną, płace realne notują najwyższą dynamikę od ponad pięciu lat, a bezrobocie wyraźnie spada (patrz niżej). Wprawdzie dynamika kredytu konsumpcyjnego przestała się zwiększać, ale to też za mało by mówić o początku gorszych trendów w konsumpcji. Moja teza jest taka, że mamy do czynienia z różnymi zaburzeniami wynikającymi z efektów kalendarzowych i regulacyjnych (samochody z kratką).
Podsumowanie: Obniżenie dynamiki sprzedaży jest zaskakujące, ale to może być efekt przejściowy.
Stopa bezrobocia spadła w marcu do 13,5 proc. (wobec oczekiwanych 13,6 proc., co i tak było już niskim poziomem), z 13,9 proc. w lutym, i jeżeli spojrzy się na tempo spadku bezrobocia po wyeliminowaniu czynników sezonowych to łatwo dostrzec, że takiej skali poprawy na rynku pracy nie było od czasów sprzed tzw. Wielkiej Recesji na świecie. Średni miesięczny spadek odsezonowanej stopy bezrobocia w ostatnich sześciu miesiącach wynosił 0,12 pkt proc., a w ostatnich dwóch miesiącach – 0,22 pkt proc. Jest w tym na pewno częściowo efekt ciepłej zimy, ale dane o zatrudnieniu pokazują, że liczba pracujących coraz szybciej rośnie m.in. w przetwórstwie przemysłowym, handlu detalicznym, czy branży telekomunikacyjnej – trudno traktować te zjawiska jako przejaw zaburzeń pogodowych. Podejrzewam, że w kolejnych miesiącach średnie tempo spadku odsezonowanej stopy bezrobocia powróci do ok. 0,1 pkt proc., a to sprowadzi tę stopę do poziomu ok. 12 proc. na koniec roku.
Podsumowanie: Tempo poprawy sytuacji na rynku pracy jest najszybsze od 2008 r. A to jest dopiero początek trendu.
Rynek
Złoty utrzymywał się w czwartek w wąskim paśmie wahań z poprzednich dni, ale w piątek rano osłabił się do ponad 4,20 zł za euro ze względu na informacje o mobilizacji wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą. Przekroczenie górnej granicy wąskiego pasma teoretycznie otwiera drogę do osłabienia się złotego w okolice 4,22-4,23 zł za euro, choć moim zdaniem same czynniki techniczne nie powinny pchać kursu w tę stronę jeżeli nie będą ich wspierały informacje z Ukrainy – wystarczy, że na Ukrainie sytuacja się uspokoi (na co się nie zanosi, choć dynamika konfliktu jest nieprzewidywalna), a złoty wróci tam gdzie był wcześniej. Rentowności w czwartek nieznacznie spadły, a w piątek zaczęły rosnąć w wyniku większej awersji do ryzyka, choć trzeba pamiętać, że konflikt ukraiński z jednej strony zwiększa ryzyko, ale z drugiej strony może teoretycznie odsuwać w czasie moment podwyżek stóp procentowych.
Podsumowanie: Ryzyko ukraińskie osłabia złotego.
Ignacy Morawski
Główny Ekonomista
FM Bank PBP S.A.