Baranów: poligon czy lotnisko
Do tej pory polskie rządy miały z tym duży kłopot. Jeszcze ważniejsze może okazać się jak Polacy ocenią sposób w jaki rząd przy takich inwestycjach traktuje związane z nią interesy obywateli i firm (zwłaszcza prywatnych).
Warto przypomnieć sobie jak długo nie potrafiliśmy zbudować sieci autostrad. I nie chodziło o brak pieniędzy (chroniczny) czy umiejętność kładzenia asfaltu (albo betonu) ale sprawy organizacyjne i prawne. Autostrady powstawały w bólach, a wiele budujących je firm zbankrutowało. Teraz państwo bierze się za projekt większy nawet niż budowana od ponad 30 lat elektrownia atomowa, symbol polskiej niemożności. Ten lotniskowy organizacyjny, prawny i polityczny test będzie miał wpływ na odbiór społeczny kolejnych planów rządowych, a w konsekwencji na kolejne inwestycje.
Jeśli Baranów, to nie ma Okęcia
Nie lubię pomysłu budowy centralnego lotniska w Stanisławowie (gmina Baranów). Wygląda na to, że ma ono ekonomiczne uzasadnienie, ale z punktu widzenia mieszkańca stolicy czuję się potraktowany dość instrumentalnie. Po prostu ktoś wymyślił, żeby polecieć na wakacje najpierw będę musiał pojechać pod Łódź. Ja na tym stracę (czas i pieniądze) a zyska państwo. Co ważne to dotyczyć ma nie tylko warszawiaków, ale też mieszkańców Łodzi i dużego kawałka Polski. Po prostu ruch lotniczy (pasażerowie) ma zostać skumulowany na jednym wielkim lotnisku w efekcie czego powstanie ważne w skali kontynentu miejsce przesiadek. Żeby to się udało trzeba będzie zamknąć Okęcie i inne konkurencyjne pobliskie lotniska (np. Modlin). Jeżeli rząd tego nie zrobi to ruch na nowym lotnisku będzie zbyt mały by nabrało ono międzynarodowego znaczenia.
Lotnisko jak elektrownia atomowa?
Skoro jednak rząd zdecydował się na taką megainwestycję to teraz ważne będzie jak ją przeprowadzi. Na razie idzie mu jak po grudzie. Dla celów propagandowych pospieszono się z ogłoszeniem projektu zanim jeszcze przygotowano bardziej konkretne plany. Więcej o budowie nie wiemy, niż wiemy. W efekcie mamy niepotrzebne protesty mieszkańców okolic przyszłego lotniska. Słyszymy ich hasła porównujące rząd do KGB (wysiedlenia). Jest wrogie projektowi referendum i mnóstwo niepotrzebnych nerwów.
Można się cieszyć, że urzędnicy się nasłuchają inwektyw, ale prawda jest taka, że to co Polacy zobaczą – jak przy takich inwestycjach rząd traktuje obywateli – będzie to rzutować na odbiór kolejnych dużych inwestycji (nie tylko tych PiS-u). Na czele ze wspomnianą elektrownią atomową. W jej przypadku okoliczni mieszkańcy mogą być dużo bardziej zdeterminowani w obronie swoich domów. Potem mogą się pojawić kłopoty z odbiorem społecznymi i przeprowadzeniem mniejszych, ale niezbędnych inwestycji (np. nowe linie kolejowe).
Czyli Baranów to taki test dla rządu. Zaczął od falstartu. Jeżeli nadal propaganda będzie ważniejsza od konkretnych informacji i działań to koniec może być smutny, a skutki ewentualnego niepowodzenia będą rzutować na przyszłość. Dlatego szkoda, że rządowy program wielkich inwestycji nie zaczął się jednak od czegoś mniejszego.