Bankowość i Finanse | Inflacja | Inflacja płacowa rozdaje karty na świecie

Bankowość i Finanse | Inflacja | Inflacja płacowa rozdaje karty na świecie
Fot. stock.adobe.com / Robert
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Państwa, w których wzrost płac jest nieokiełznany, będą miały kłopoty z poskromieniem inflacji – twierdzą tuzy światowej ekonomii: Ben Bernanke i Olivier Blanchard. Walka z inflacją weszła w fazę ostatniej mili. Czy uda się ją obniżyć do celu banków centralnych, zadecydują teraz rynek pracy oraz inflacja płacowa. Tam, gdzie ta ostatnia jest wysoka, nie obędzie się bez spowolnienia aktywności gospodarczej i wzrostu bezrobocia.

Ben Bernanke, noblista z 2022 r., prezes Rezerwy Federalnej w latach 2006-2014, a obecnie pracownik naukowy Brookings Institution oraz Olivier Blanchard, były główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego z ośrodka badawczego Peterson Institute for International Economics, opracowali model nazwany BB, mający wskazać i ocenić oddziaływanie całej serii rozmaitych szoków oraz mechanizmy ich transmisji powodujące wzrost inflacji w okresie po pandemii.

Badacze zastosowali ten model w 2023 r. do danych z USA. Potem kilka najważniejszych banków centralnych świata uznało go za interesujący, tłumaczący wiele i postanowiło go użyć. Badania inflacji na tę skalę według ujednoliconej metodologii były bezprecedensowe. Kilka banków centralnych zaimplementowało model BB w swoich strategiach prognostycznych. Ostatni artykuł autorów „An Analysis of Postpandemic Inflation in 11 Economies” („Analiza postpandemicznej inflacji w 11 gospodarkach”), opublikowany na stronach PIIE, przedstawia wnioski z tych badań. Stara się odpowiedzieć na pytanie, jaka jest natura inflacji i jakie mogą być koszty jej obniżenia do celów banków centralnych.

Kiedy pandemia zaczęła mijać, wybuch inflacji zaskoczył ekonomistów i bankierów centralnych. Niezrozumienie jej źródeł i mechanizmów transmisji przez dłuższy czas odciskało piętno na polityce pieniężnej. Na początku Rezerwa Federalna głosiła pogląd, że inflacja jest przejściowa. Ekonomiści przekonani o przejściowości inflacji argumentowali, że jej wzrost wynika głównie z czynników podażowych, które prawdopodobnie stosunkowo szybko zostaną odwrócone. Doktryna bankowości centralnej mówi, że dopóki oczekiwania inflacyjne są w miarę dobrze zakotwiczone, należy raczej przeczekać tymczasowe szoki i nie reagować na krótkoterminowy wzrost inflacji. Dlatego też Fed zwlekał.

Do drugiego, mniej licznego obozu, należeli ekonomiści, którzy uważali, że inflacja jest trwała (m.in. Olivier Blanchard). Ich zdaniem, wyjątkowo silny popyt, wynikający z dużych programów fiskalnych, wywierał trwałą presję na wzrost inflacji.

Było też wiele innych wyjaśnień postpandemicznego gwałtownego wzrostu cen. Niektóre interpretacje skupiały się na silnym zagregowanym popycie, uruchomianym dzięki sile nabywczej oszczędności zgromadzonych podczas lockdownów. Inne – na ekspansywnej polityce fiskalnej (szczególnie w USA), na akomodacyjnej polityce pieniężnej, a także na fakcie, iż wraz z wygasaniem pandemii nastąpiło silne globalne ożywienie, wcześniejsze i silniejsze niż oczekiwano.

Niektórzy ekonomiści zwracali uwagę na czynniki podażowe, w tym gwałtowny wzrost cen energii i żywności, zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw, ograniczenia w podaży pracy, w tym na spadek współczynnika aktywności zawodowej, a także na chciwości korporacji, które podwyższały marże, wykorzystując do tego środowisko inflacyjne. Kto w takim razie miał rację?

Przyczyny inflacji wciąż pogrążone w mroku

Obecnie część ekonomistów uważa, że w wielu krajach walka z inflacją została lub też lada chwila zostanie wygrana. Inni są zdania, że dotychczasowy spadek inflacji wynikał głównie z odwrócenia szoków podażowych. W ich ocenie dalsze obniżenie inflacji może wymagać znacznego ochłodzenia rynku pracy i wzrostu bezrobocia. A jeśli prześledzić wypowiedzi prezesów najważniejszych banków centralnych z ostatnich lat, to przyznają oni, że natura, charakter i przyczyny inflacji wciąż są pogrążone w mroku, jak postać negatywnego bohatera w staroświeckim filmie grozy.

Po analizie procesów inflacyjnych w USA za pomocą modelu BB uczeni chcieli sprawdzić, czy działa również dla innych gospodarek. Powstał wspólny projekt, do którego zaangażowane zostały zespoły badawcze z 10 banków centralnych poza USA – Europejskiego Banku Centralnego (wraz z niektórymi bankami Eurosystemu), Banku Anglii, Banku Japonii, Banku Francji, Bundesbanku, Banku Hiszpanii, Banku Włoch, Narodowego Banku Belgii, Banku Holandii i Banku Kanady. Ten projekt miał ujawnić mechanizmy działania inflacji w większości rozwiniętych gospodarek. Jaki jest z tego wniosek?

„(…) podobieństwa dominują nad różnicami” – napisali Ben Benrnanke i Olivier Blanchard w najnowszym artykule.

Wróćmy do Ameryki. Badania procesów inflacyjnych przeprowadzone modelem BB dla USA w 2023 r. pokazały, że popandemiczny wybuch inflacji wynikał przede wszystkim z globalnych szoków cenowych, a zwłaszcza wzrostu cen energii i żywności oraz zakłóceń w dostawach, jakie dotknęły istotne sektory gospodarki. Model został skonstruowany tak, żeby uchwycić jednocześnie: dynamikę cen konsumpcyjnych, płac oraz krótko- i długoterminowych oczekiwań inflacyjnych. Pokazał on zależność kształtowania się cen od kolejnych szoków, wskazał również na zależność inflacji od sytuacji na rynku pracy.

Model BB uwzględnia nie tylko źródła inflacji, ale także mechanizmy jej transmisji, czyli kanały, przez które szoki uderzające w gospodarkę wpływają na inflację. Dzieje się to tak: podwyżki cen produktów energetycznych, takich jak benzyna, mają bezpośredni wpływ na inflację. Ale wyższe ceny energii mają także skutki pośrednie. Chociażby w postaci wzrostu kosztów produkcji towarów i wytworzenia usług. W końcu wyższe ceny energii mogą powodować, że pracownicy domagają się podwyżek mających im zrekompensować utratę siły nabywczej, bo płacą znacznie więcej za prąd, ogrzewanie, paliwo itp.

Wysoką inflację w okresie po pandemii w USA spowodowały przede wszystkim szoki cenowe i niedobory w dostawach. Miały one silny, ale przejściowy wpływ. Szoki te już w większości ustąpiły, łańcuchy dostaw działają lepiej, a skutkiem tego jest globalna dezinflacja. Inflacja przekracza jednak wciąż znacząco cele inflacyjne banków centralnych – w USA w kwietniu tego roku główny wskaźnik wynosił 3,4%, wobec celu Fed 2%.

Pośrednie skutki, np. wzrostu cen energii, mogą również działać w perspektywie krótko- i długoterminowej na oczekiwania inflacyjne. Wzrost cen może skłonić ludzi i firmy do zwiększenia krótkoterminowych oczekiwań inflacyjnych, przez co zwiększa presję płacową i cenową. Jeśli oczekiwania inflacyjne nie zostały dobrze zakotwiczone, dynamika ta może prowadzić do pojawienia się spirali płacowo-cenowej lub cenowo-płacowej.

Z badań BB wynika, że wysoką inflację w okresie po pandemii w USA spowodowały przede wszystkim szoki cenowe i niedobory w dostawach. Miały one silny, ale przejściowy wpływ. Szoki te już w większości ustąpiły, łańcuchy dostaw działają lepiej, a skutkiem tego jest globalna dezinflacja. Inflacja przekracza jednak wciąż znacząco cele inflacyjne banków centralnych – w USA w kwietniu tego roku główny wskaźnik wynosił 3,4%, wobec celu Fed 2%. Banki centralne walczą teraz z inflacją ostatniej mili. I tu pojawia się pytanie: jakie są powody, że ta ostatnia mila jest tak długa oraz ile będzie kosztować trwałe sprowadzenie inflacji do celu banku centralnego.

Rozgrzany rynek pracy wchodzi do gry

Początkowo sytuacja na rynku pracy miała niewielki wpływ na inflację. Ale wiele milionów wakatów po pandemii i historycznie niskie bezrobocie spowodowały ograniczoną, lecz trwałą, presję na inflację. Silny popyt na pracę spotkał się z ograniczeniami w jej podaży. Sytuacja na rynku pracy powodowała inflację płac, a ta z kolei – inflację cen. Inflacyjne skutki sytuacji na rynku pracy były znacznie mniejsze niż skutki wcześniejszych szoków cenowych, za to były one bardziej trwałe.

„(…) gdy szoki cenowe osłabły lub uległy odwróceniu, głównym czynnikiem stojącym za utrzymującą się inflacją cen stała się inflacja płac, co może spowodować, że dalsze obniżki inflacji trudno będzie osiągnąć” – napisali Ben Bernanke i Olivier Blanchard. „(…) sugeruje (to), że konieczne może być pewne spowolnienie aktywności (gospodarczej), aby całkowicie przywrócić inflację w USA do celu” – dodali.

Zastosowanie modelu BB przez pracowników dziesięciu banków centralnych przyniosło podobne wnioski do badań prowadzonych na podstawie danych z USA. Niektóre banki centralne wprowadziły do modelu pewne modyfikacje, wynikające np. z braku dostępności danych czy różnic instytucjonalnych. Zespół Banku Japonii zdecydował się np. osobno policzyć wynagrodzenia pracowników zatrudnionych na umowę o pracę w pełnym i w niepełnym wymiarze czasu pracy, bo taka jest specyfika tamtego rynku zatrudnienia. Niektóre zespoły badały też rolę interwencji państwa (czyli użytych środków fiskalnych) mających na celu ograniczenie wzrostu cen energii.

Generalnie we wszystkich badanych gospodarkach szoki cenowe i niedobory sektorowe spowodowały początkowy silny wzrost inflacji, ale ich skutki uległy odwróceniu. Transmisja samego szoku polegającego na wzroście cen energii była ograniczona i nie spowodowała trwałego wzrostu inflacji, o ile nie wystąpiły kolejne szoki.

Ceny energii w rozwiniętych gospodarkach miały ujemny wpływ na inflację w 2020 r., dodatni w 2021 i przez większą część 2022 r., a w 2023 – znowu negatywny. Szoki cenowe żywności miały niewielki wkład w inflację do 2022 r., od 2022 r. stale dodatni, a w 2023 r. – jeszcze większy. Zakłócenia w dostawach, które rozpoczęły się po wybuchu pandemii miały jeszcze w 2020 r. na inflację niewielki wpływ, ale potem – coraz większy. Podaż w dalszym ciągu szwankowała jeszcze w połowie 2023 r.

Dodajmy, że choć wpływ poszczególnych szoków na inflację był podobny, to znaczy pchnął ją w górę, to w zróżnicowanym stopniu. Suma bezpośredniego i pośredniego wkładu w inflację skokowego wzrostu cen energii wyniosła w pierwszych trzech kwartałach 2022 r. 5,6 pkt. proc. we Francji, 9,9 pkt. proc. we Włoszech i aż 12,1 pkt. proc. w Niemczech. W Japonii niemal cała inflacja była importowana, a w przeciwieństwie do innych krajów najsilniej oddziaływał na nią wzrost cen żywności, przy neutralnym wpływie sytuacji na rynku pracy. Niemniej po odwróceniu szoków to napięte rynki pracy w większości krajów (choć nie we wszystkich) stały się czynnikiem decydującym o procesach inflacyjnych.

Co to znaczy, że rynki pracy są „napięte”, „szczelne” lub „ciasne”? Chodzi o to, że przy silnym popycie na pracę jej podaż jest ograniczona. Szczelność rynku pracy mierzona jest poprzez stosunek wakatów, czyli wolnych miejsc pracy, do liczby osób bezrobotnych. Historia w większości badanych gospodarek jest bardzo podobna. Po gwałtownym spadku na początku pandemii wskaźnik wakatów do bezrobocia w większości gospodarek stale rósł. Z wyjątkiem Japonii, Niemiec i Belgii wskaźnik ten był wyższy w II kw. 2023 r. niż w IV kw. 2019 r. Świadczy to o tym, iż w większości krajów rynek pracy był znacznie bardziej napięty niż bezpośrednio przed pandemią. Wpływ ciasnego rynku pracy na inflację jest w krótkim okresie niewielki, ale – w odróżnieniu od szoków cenowych – bardziej trwały. Prowadzi do powoli rosnącej i utrzymującej się inflacji płac.

Jak zacieśnienie rynku pracy oddziałuje na inflację? Decydują o tym cztery czynniki. Pierwszy jest bezpośredni i obrazuje go krzywa Philipsa. Pokazuje ona zależność pomiędzy niższym bezrobociem a wyższą inflacją. Drugim czynnikiem jest szybkość, z jaką wyższe płace przekładają się na wyższe ceny. Taka indukowana inflacja wpływa na oczekiwania inflacyjne. W końcu wyższa oczekiwana inflacja wpływa na inflację płac, a co za tym idzie –cen.

Cztery kluczowe równania

Choć cały model BB zbudowany jest z czterech równań – płac, cen oraz krótko- i długoterminowych oczekiwań inflacyjnych, szczególnie ważne jest w nim to, że autorzy osobno spojrzeli na ewolucję płac oraz cen i na tworzoną przez nie wzajemną interakcję. Wprowadzenie do czteroczłonowego modelu równania „płace” jest nowością badań BB.

Inflacja płac zależy od „zacieśnienia” rynku pracy, oczekiwanej inflacji w krótkim okresie oraz „zmiennej nadrabiającej”. Co to takiego? Chodzi o to, że gdy pracownicy odczuwają, iż nieoczekiwana inflacja w przeszłości doprowadziła do spadku ich realnych wynagrodzeń, próbują nadrobić zaległości, naciskając na podwyżki płac nominalnych. O ile oczekiwana inflacja to przeświadczenia wybiegające w przyszłość, nadrabianie zaległości ma charakter odnoszący się do oceny przeszłości. Zarówno nieoczekiwana inflacja z przeszłości, jak i przyszła oczekiwana inflacja cen mają wpływ na inflację płac. I właśnie teraz ta ostatnia rządzi, w jednych krajach bardziej, a w innych mniej. Badania pokazały, że pomiędzy krajami są różnice, jeśli chodzi o wpływ presji rynku pracy na inflację płac, a w konsekwencji – na inflację cen.

Badania pokazują, że inflacja cen charakteryzowała się znacznie większą zmiennością niż inflacja płac. Ta druga jest znacznie mniej zmienna niż inflacja cen, ale – choć nie we wszystkich krajach – z czasem wzrasta. Na datę odcięcia danych, czyli koniec II kw. 2023 r., w prawie wszystkich krajach następuje spadek inflacji cenowej i powolny wzrost inflacji płacowej, która z kolei przewyższa inflację cenową, czyli płace realne rosną.

Różnice pomiędzy krajami będą miały wpływ na koszty przywrócenia inflacji do celu z obecnego poziomu. W większości krajów, gdzie dokonano badań, w tym okresie doszło do napięć na rynku pracy. Te kraje, gdzie do nich nie doszło, oraz te, w których wpływ napięć na rynku pracy na płace był słaby, mogą osiągnąć cele inflacyjne bez wzrostu bezrobocia. Jednak niektóre kraje mogą potrzebować poluzowania warunków na rynku pracy, żeby banki centralne mogły sprowadzić inflację do celu.

Dobra wiadomość wynikająca z zastosowania modelu jest taka, że badacze nie znaleźli dowodów na to, iż w badanych gospodarkach nakręciła się spirala cenowo-płacowa. To bardzo różni aktualną inflację od tej, jaka wybuchła w latach 70. zeszłego wieku. Fakt, że szoki cenowe przyniosły przejściowe skutki, wynika z lepiej zakotwiczonych oczekiwań inflacyjnych oraz ograniczonego nadrabiania zaległości przez wynagrodzenia. To pierwsze wynika prawdopodobnie z większej wiarygodności polityki pieniężnej. Drugie jest prawdopodobnie w dużej mierze spowodowane brakiem mechanizmów indeksacji płac.

Wniosek jest jednak taki, że w większości krajów stosunek wakatów do bezrobocia musiałby wyraźnie spaść, żeby inflacja mogła osiągnąć cel. Odcięcie danych, jakich używają badania, przypada na koniec II kw. 2023 r. Gdyby w USA utrzymał się taki sam wskaźnik wakatów do bezrobocia na dłuższą metę, inflacja ustabilizowałaby się na poziomie 3,5%. Obniżenie wskaźnika do wartości sprzed pandemii doprowadziłoby do spadku inflacji do 2,8% na koniec tego roku.

Sprowadzenie inflacji do celu w USA wymaga silniejszego zmniejszenia liczby wolnych miejsc pracy lub wzrostu stopy bezrobocia (albo jednego i drugiego), jak wskazuje to krzywa Beveridge’a. Autorzy uważają jednak, że jest szansa, by inflacja wróciła do celu bez wzrostu bezrobocia pod warunkiem silnego spadku liczby wakatów (przesunięcia krzywej Beveridge’a) i trwałego utrzymania się wzrostu produktywności. Czy tak się stanie? Uważają, że jest to kwestia, nad którą najbardziej głowi się obecnie Fed.

Dla strefy euro model BB pokazuje przejściowy spadek inflacji do 2% w tym roku. Żeby jednak inflacja ustabilizowała się na tym poziomie, stosunek wakatów do stopy bezrobocia także musiałby się obniżyć poniżej wartości sprzed pandemii. Inflacja płac jest wciąż zbyt wysoka, żeby inflacja była zgodna z celem banku centralnego i na dodatek jest stosunkowo sztywna. Krzywa Beveridge’a pozostaje stabilna, więc spadek inflacji do celu będzie wymagał prawdopodobnie wzrostu bezrobocia. Dlatego pokonanie ostatniej mili tak się dłuży.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK