Bankowość i finanse | Gospodarka | Sięgamy po piwo, które warzyliśmy przez 10 lat

Bankowość i finanse | Gospodarka | Sięgamy po piwo, które warzyliśmy przez 10 lat
Kamil Sobolewski. Fot. PAP/Marcin Obara
Polska gospodarka potrzebuje inwestycji, żeby utrzymać wysokie tempo rozwoju i wzrostu dobrobytu ludności. Kryterium decyzyjne w biznesie jest proste: stopa zwrotu z inwestycji musi być wyższa niż koszt jej finansowania. Inaczej nie inwestujemy – mówi Kamil Sobolewski, główny ekonomista organizacji biznesowej Pracodawcy RP. Rozmawiał z nim Jacek Ramotowski.

Dlaczego inwestycje są ważne?

– Bo dobrobyt w skali rodziny zależy od pieniędzy, ale w skali kraju od produkcji towarów i usług. Nie da się konsumować więcej, niż produkujemy, chyba że przez chwilę, przejadając rezerwy. To inwestycje budują możliwości produkcyjne gospodarki. Jeśli przez klimat i demografię kurczą się możliwości wykorzystania zasobów naturalnych i pracy, to maszyny, urządzenia, technologie, efektywne procesy muszą przejąć rolę konia pociągowego produkcji.

Jak wygląda skala inwestycji w Polsce?

– Rekordowo słabo na tle UE, która jest globalnym słabeuszem. W 2024 r. 16,9% polskiego PKB trafiło na inwestycje. W UE było to średnio ponad 21%, a kraje na naszym poziomie rozwoju, jak Czechy, Węgry czy Rumunia, od lat inwestują średnio 25% PKB.

25-26% PKB na inwestycje to też średnia światowa. Potencjał inwestycji wykorzystują najszybciej rosnące kraje poza Europą, np. w Indonezji inwestycje to 30% PKB, a w Chinach 40% PKB. Co ważne, inwestycje publiczne w Polsce przekraczają unijną średnią. Teraz to zjawisko nasilają wydatki zbrojeniowe, które też są inwestycją. Brakującym elementem są inwestycje przedsiębiorstw.

Kiedy odczujemy skutki straconej dla inwestycji dekady?

– Już zaczynamy pić piwo, które warzyliśmy przez co najmniej 10 lat. Obawiam się, że kolejna dekada upłynie nam pod znakiem opóźnionych skutków deficytu inwestycji.

Brakuje nam energii atomowej, sieci przesyłowych, wiatraków, nowych inwestycji w przemyśle i usługach. Jeżeli inwestycja w elektrownię jądrową trwa średnio 17 lat, to znaczy, że przez 17 lat jest tylko kłopotem – wydajemy pieniądze i mamy z tego mniej, niż gdybyśmy te pieniądze zostawili w kieszeni podatników albo wydali na kolejny program typu 500+. Kto inwestował, po tych 17 latach ma tanią, stabilną energię i przewidywalność, że będzie ona dostępna. Kto nie inwestował, dopiero po tym czasie odczuje, że coś zaniedbał. Horyzont między tym, że decydujemy się zrobić inwestycję, a tym, że zaczynamy korzystać z jej efektów, w wielu branżach przekracza 10 lat. Jeżeli zatem przez ostatnie 10 lat za mało inwestowaliśmy, to musimy teraz wypić to piwo. Dopiero zobaczymy, że inne kraje od inwestycji rosną, a my nie rośniemy. Inwestycje są potrzebne w tych krajach, które jeszcze nie zbudowały bazy kapitałowej, nie mają autostrad, metra, know-how i parku maszynowego w rozwiniętych fabrykach. Ci, którzy to mają, mogą trochę odpuścić, dlatego średnia unijna może być niższa, ale kraje rozwijające się dynamicznie, które nie miały zakumulowanych oszczędności i kapitału produkcyjnego, muszą teraz akumulować. Skoro świat jest światem konkurencyjnym, a my coś zaniedbaliśmy, trzeba się obawiać o konkurencyjność.

Czy dlatego prognozuje pan, że wzrost gospodarki osłabnie w tym roku do 2,7%, gdy konsensus sytuuje się powyżej 3%?

– Faktycznie, od początku roku spodziewam się inflacji 3,7% i wzrostu 2,7%, znacznie poniżej konsensusu (odpowiednio 4,5% i 3,4%). Po pierwszym półroczu już wiadomo, że co do inflacji miałem rację, ale inne prognozy wzrostu gospodarczego osłabiły się tylko nieznacznie. Osłabienie wzrostu w tym roku, moim zdaniem, nastąpi z kilku powodów. Spadku zapasów, wzrostu importu, spadku tempa wzrostu dochodów realnych. Konsumpcja do tej pory była głównym dźwigarem wzrostu gospodarczego w Polsce od strony popytowej. W 2024 r. płace realne rosły o 9,5%, a konsumpcja wzrosła tylko o 3%. Konsumpcji pomagały nie tylko płace, ale również dochody o charakterze niezarobkowym, szczodra waloryzacja rent i emerytur, waloryzacja o 60% świadczenia 500+. Takich dynamik w tym roku nie notujemy, płace w przedsiębiorstwach rosną silniej niż inne kategorie dochodów, w tempie nominalnym powyżej 8%, które prawdopodobnie spadnie poniżej 8% w drugiej połowie roku m.in. wskutek efektu bazy na płacy minimalnej. W zeszłym roku dynamika płac w gospodarce narodowej była wyższa niż w sektorze przedsiębiorstw z powodu podwyżki o 20% w sferze budżetowej i  30% dla nauczycieli, w tym roku dynamika płac w gospodarce narodowej wobec braku analogicznych podwyżek będzie niższa niż w przedsiębiorstwach, średniorocznie rzędu 7,5%.

Jeśli uwzględnimy inflację, co do której już w tej chwili się wszyscy zgadzają, że wyniesie średniorocznie ok. 3,7%, to prognozowany przeze mnie realny wzrost płac wyniesie do 4%. Skoro przy dynamicznym wzroście płac o 9,5% w zeszłym roku i wzroście innych dochodów ludności konsumpcja rosła o 3%, to jak ma wzrosnąć w tym roku znowu o 3%, skoro płace rosną realnie o 4%? To możliwe, jeśli 2024 r. był wyjątkiem na odbudowę oszczędności osłabionych przez wybuch pandemii i wojny. Konsensus zakłada, że ludzie znowu zaczną wydawać ¾ przyrostu dochodu realnego, podczas gdy w zeszłym roku dokonali innego wyboru. Moim zdaniem, wzrost konsumpcji w tym roku będzie bliższy 2%. Wydamy nie 1⁄3 jak w zeszłym roku, ale połowę realnego wzrostu dochodów. Nie ¾. Oczywiście mogę się mylić. Na razie mamy dane za I kw., kiedy konsensus ekonomistów został zaskoczony przez dane o konsumpcji, gdyż wzrosła tylko 2,5%. Średnie oczekiwania na ten rok wynoszą 3%, ja spodziewam się 2%.

Dlaczego konsumentom przejadła się konsumpcja?

– Polska jest krajem o niskich oszczędnościach. Moim zdaniem, wchodzimy w okres ­konwergencji, to znaczy, że Polacy będą zwiększali swoje oszczędności. Zakładam, że jest to zjawisko o charakterze trwałym, a teraz dodatkowo wspiera je dosyć silnie polityka banku centralnego, który pierwszy raz od 2019 r. utrzymuje realnie dodatnie stopy procentowe. Mamy stopę banku centralnego 5%, podczas gdy inflacja spadnie w lipcu do 3%, więc stopa realna wynosi 2%. Dodatnich stóp realnych nie było przez pięć lat. W tym roku będziemy mieli co najmniej 1,5-procentową realną stopę, więc po raz pierwszy od lat opłaca się oszczędzać. Wydaje mi się, że to powinno wspierać budowanie przez Polaków oszczędności.

Dobrobyt w skali rodziny zależy od pieniędzy, ale w skali kraju od produkcji towarów i usług. Nie da się konsumować więcej, niż produkujemy, chyba że przez chwilę, przejadając rezerwy. To inwestycje budują możliwości produkcyjne gospodarki. Jeśli przez klimat i demografię kurczą się możliwości wykorzystania zasobów naturalnych i pracy, to maszyny, urządzenia, technologie, efektywne procesy muszą przejąć rolę konia pociągowego ...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK