Bankowość i Finanse | Gospodarka | Przed nami jeszcze wiele wyzwań

Bankowość i Finanse | Gospodarka | Przed nami jeszcze wiele wyzwań
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Jest za wcześnie, aby zakładać, że ta nasza pogoń za rozwiniętymi krajami na pewno zakończy się sukcesem. Problemem staje się obecnie projekcja wydarzeń dotyczących bezpieczeństwa nie tylko Polski, ale i świata. Jeśli założymy wariant optymistyczny, że wojna w Ukrainie czy inne konflikty geopolityczne znajdą pokojowe rozwiązania, to przyszłość polskiej gospodarki oceniam umiarkowanie optymistycznie – mówi prof. dr hab. Alojzy Nowak, rektor Uniwersytetu Warszawskiego, w rozmowie z Pawłem Jabłońskim.

Nasz rozmówca

Profesor nauk ekonomicznych, rektor Uniwersytetu Warszawskiego w kadencji 2020–2024, poprzednio dziekan Wydziału Zarządzania UW.

Jaka jest dzisiaj sytuacja i pozycja Polski na gospodarczej mapie Europy? Z jednej strony słyszymy, że jest świetnie, a z drugiej, że stoimy na krawędzi.

– Warto na obecną pozycję Polski na gospodarczej mapie Europy spojrzeć z perspektywy ostatnich dwudziestu lat. Według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego, poziom polskiego PKB per capita według parytetu siły nabywczej – w odniesieniu do średniej w Unii Europejskiej – wzrósł od 2004 r., czyli od naszego wstąpienia do UE, z 51,5% do 77,1%, a w odniesieniu do PKB Niemiec – z 42,1% do 64,1%. Od akcesji udział Polski w tak liczonym unijnym PKB zwiększył się o ponad 2 pkt. proc. – najwięcej spośród wszystkich państw członkowskich Unii. Jest więc chyba dobrze.

Z danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika też, że Polska odnotowuje wysoką nadwyżkę w handlu towarowym z państwami członkowskimi UE. Jej wartość w 2021 r., w zależności od sposobu ujmowania importu, wyniosła 24 mld euro (import według kraju wysyłki) lub 60 mld euro (import według kraju pochodzenia). Eksport wzrastał szybciej niż import; w latach 2004–2021 zwiększył się 4,5-krotnie, podczas gdy import według kraju wysyłki wzrósł 3,2-krotnie, a według kraju pochodzenia – 3,5-krotnie. Polski eksport towarów do UE (trafiło tam 75% naszego eksportu ogółem) w 2021 r. wyniósł 216 mld euro.

Dynamika doganiania przez Polskę takich krajów, jak Niemcy czy Francja, jeśli uwzględnimy tylko poziom naszego PKB per capita według parytetu siły nabywczej czy ekspansję eksportową, może wskazywać, że szybko nadrabiamy zaległości w naszym dotychczasowym opóźnieniu w wyścigu o wejście do elitarnego klubu najbardziej rozwiniętych państw europejskich.

Żadnych zagrożeń czy pułapek?

– Przed nami jeszcze wiele wyzwań. Jest za wcześnie, aby zakładać, że ta nasza pogoń za rozwiniętymi krajami na pewno zakończy się sukcesem. Problemem staje się obecnie projekcja wydarzeń dotyczących bezpieczeństwa nie tylko Polski, ale i świata. Jeśli założymy wariant optymistyczny, że wojna w Ukrainie czy inne konflikty geopolityczne znajdą pokojowe rozwiązania, to przyszłość polskiej gospodarki oceniam umiarkowanie optymistycznie.

Czy są inne zagrożenia poza wojną w Ukrainie?

– Najważniejsze wyzwania gospodarcze dla Polski na obecnym etapie rozwoju i w dzisiejszej sytuacji geopolitycznej sprowadzają się przede wszystkim do transformacji energetycznej i cyfrowej. Aby sprostać tym wyzwaniom, potrzebne jest aktywne, ale i sprawne państwo, które podejmuje przede wszystkim działania inicjujące o charakterze ekonomicznym, regulacyjnym i kapitałowym, uwzględniające priorytety ekonomiczne oraz społeczne.

Dodatkowym problemem jest zbyt niska innowacyjność. W przygotowanym przez Komisję Europejską zestawieniu 27 państw Unii ocenionych pod względem innowacyjności wypadamy niezbyt dobrze. W Rankingu Innowacyjności zajmujemy 24. miejsce.

Obecnie kluczowym wyzwaniem, zresztą nie tylko dla Polski, są także łańcuchy dostaw i logistyka w nowych realiach geopolitycznych. Widzimy rosnącą rolę powiązań logistyczno-operacyjnych we współczesnej gospodarce oraz postępujące zmiany w międzynarodowych sieciach transportowych i szlakach handlowych.

Gdy wojna w Ukrainie się skończy, rozwój gospodarczy wróci na stare tory? Uwarunkowania rozwoju będą takie jak przed wojną?

– Część zmian, o których mówiłem, jest spowodowana właśnie agresją Rosji na Ukrainę. Na naszych oczach tworzone są podstawy narodzin nowego kształtu światowego ładu gospodarczego i politycznego. Postępują pewne procesy deglobalizacyjne rozumiane jako regionalizacja. Wiele globalnych firm poszukuje własnej formy strategicznej autonomii głównie z powodu skracania łańcuchów powiązań i sieci gospodarczych.

Polska może na tych procesach skorzystać. Jest to możliwe, bo jesteśmy dużym krajem z perspektywą dalszego rozwoju społeczno-gospodarczego. Atuty te można wykorzystać, podobnie jak istniejący ciągle w Polsce dynamiczny gen przedsiębiorczości.

Czy naszego wzrostu gospodarczego nie spowolni wysoka inflacja? Jak długo może się jeszcze utrzymywać? Czy bez podnoszenia stóp procentowych można jakoś zachęcić Polaków do oszczędzania pieniędzy zamiast ich wydawania?

– Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w Polsce wzrosły w kwietniu o 14,7% rok do roku, najmniej od maja 2022 r. W marcu wskaźnik ten wynosił 16,1%. Wolniej drożała żywność i energia, a paliwa potaniały. Nie hamuje jednak wzrost cen usług.

Problemy z inflacją mają praktycznie wszystkie kraje Unii Europejskiej i Stany Zjednoczone. Rzeczywiście w Polsce wskaźnik inflacji jest jednym z najwyższych. W wielu krajach dyskutuje się, w jakim stopniu pandemia, a teraz konsekwencje wojny w Ukrainie, wpływają na poziom inflacji, a w jakim stopniu odpowiada za to polityka fiskalna poszczególnych rządów i polityka monetarna banków centralnych.

Odnosząc się do wpływu inflacji na rozwój społeczno-gospodarczy, można z pewnością powiedzieć, że z punktu widzenia społecznego wysoka inflacja w dłuższym okresie jest dużym wyzwaniem politycznym oraz problemem egzystencjalnym milionów ludzi, szczególnie tych najuboższych.

Inflacja uśmierza problemy rządów poprzez łagodzenie poziomu deficytu budżetowego. Jednak per saldo źle oddziałuje przede wszystkim na aktywność inwestycyjną firm, ale także na politykę rozwojową rządów. Inwestycje w Polsce jako procent PKB (nakłady brutto na środki trwałe) spadły z 20,4% w 2015 r. do 16,8% w 2022 r. Tymczasem rozwój gospodarczy powinien dokonywać się w większym stopniu poprzez wchodzenie na wyższy poziom w łańcuchu tworzenia wartości dodanej produktu oraz poprzez szybszą zmianę struktury gospodarki, w której coraz większy udział miałyby sektory o większej produktywności i unikalności. Wysoka inflacja stoi na przeszkodzie takiemu rozwojowi.

Dzisiaj trudno zorientować się w stanie finansów państwa. Mnogość różnych funduszy, które często bardzo aktywnie pożyczają pieniądze na rynku finansowym, komplikuje ocenę sytuacji.

– Obecnie istota finansów państwa sprowadza się do przejrzystości finansów publicznych. Na ogół wszystkie rządy upychają coś poza budżetem, żeby nie zbliżać się do konstytucyjnego limitu zadłużenia. Z reguły duża część publicznych wydatków zostaje upchnięta w różnego rodzaju funduszach, dla których pojawiają się jakieś uzasadnienia. Jednak w dłuższej perspektywie spowoduje to wyższe koszty obsługi długu. Sami sobie to robimy poprzez takie działania. Można się pocieszać, że rentowność długu w złotych w przypadku dziesięcioletnich obligacji skoczyła tylko do 6,5%. Do kogo trafią wyższe odsetki za obsługę zadłużenia? A więc kto na tym zarobi? Krajowe banki.

Stabilne i transparentne finanse państwa są podstawą zdrowej gospodarki. Premier Mateusz Morawiecki podkreślił niedawno, że dalszą naprawę finansów publicznych traktuje jako kluczowy element działań rządu. Takie działania wydają się konieczne.

Przez lata byliśmy dumni z naszego nowoczesnego i zdrowego sektora bankowego. Dzisiaj jest on obciążany różnymi nowymi opłatami, składkami i parapodatkami. Do tego dochodzą wciąż nierozwiązane problemy kredytów frankowych. Czy w takiej sytuacji nie powinno się wprowadzić jakichś zmian systemowych, które ulżyłyby bankom?

– Odpowiedź na to pytanie przyniósł pierwszy kwartał tego roku. Rekordowe zyski banków wyniosły łącznie 6 mld zł. Stało się tak głównie za przyczyną wysokiej inflacji, wysokich stóp procentowych, które przełożyły się na dochody banków z tytułu kredytów. Kredytobiorcy mogą naturalnie z niepokojem przyjmować fakt, że znacząco wzrosły raty kredytów, ale z drugiej strony wiele banków podniosło oprocentowanie najlepszych lokat do 7–8%.

Należy jednak podkreślić, że rentowność banków wciąż jest niska, a ich kapitały własne nie wróciły jeszcze do poziomu sprzed pandemii. Rekordowo wysokie były obciążenia nałożone na sektor finansowy z tytułu np. wakacji kredytowych. A dodatkowo tę dobrą passę z ostatniego kwartału może przerwać orzeczenie TSUE w sprawie kredytów frankowych. Ma zapaść już w czerwcu. Niewykluczone, że tzw. frankowicze dostaną możliwość uzyskania darmowego kredytu. Dla banków oznacza to wizję wielomiliardowych kosztów, zwłaszcza dla tych, które nie zdążyły się uporać z problemem kredytów we frankach.

Sytuację sektora bankowego, a szerzej finansowego, oceniam w dłuższej perspektywie z umiarkowanym optymizmem. Zdecydowana większość krajowych banków jest dobrze zarządzana. Polska bankowość należy do najlepiej rozwiniętych na świecie, jeśli chodzi o wyposażenie techniczne, systemy płatności, kadry pracujące w bankowości. Rozwiązania cyfrowe w coraz większym stopniu nie tylko usprawniają działalność banków, ale również inicjują fundamentalne zmiany tożsamości, kultury, modelu działania. Tak więc osiąganie strukturalnej przewagi konkurencyjnej wymaga zintegrowania strategii biznesowej i technologicznej. Zarządy polskich banków zasługują pod tym względem na wysokie uznanie.

Mówił pan o konieczności transformacji energetycznej. Jak pan widzi przeprowadzenie tej operacji? Czy jest to zadanie tylko dla państwowych przedsiębiorstw?

– Jak wspomniałem wcześniej, szanse dla naszej gospodarki wiązać trzeba z potencjalnym sukcesem i zmianą jej struktury poprzez konsekwentnie prowadzoną transformację energetyczną. Należy docenić to, że Polska dzięki takim fundamentalnym inwestycjom, jak gazoport i gazociąg Baltic Pipe, który jest bliski ukończenia, jest mniej narażona na konsekwencje wojny w Ukrainie. Jednak nasz kraj, podobnie jak cała Europa, będzie pilnie potrzebować nowych, stabilnych źródeł energii.

Obecnie 70% energii produkowanej w Polsce pochodzi z węgla. Zatem transformacja energetyczna jest w naszym kraju problemem nie tylko ekonomicznym i finansowym, ale też społecznym. Wobec tych wyzwań rozwój gospodarki wymaga organicznego związku między rynkiem a państwem. Państwo w transformacji energetycznej odgrywa ważną rolę m.in. poprzez aktywną politykę przemysłową i strukturalną. Źródła OZE nie zastąpią całkowicie gazu i węgla, a bez dużego i małego atomu Polska stanie się uzależniona od importu energii elektrycznej. Środków publicznych na transformację energetyczną nie wystarczy. Finansowanie tej transformacji to jedno z dużych wyzwań dla Polski.

Kierowany przez pana Uniwersytet Warszawski jest największą uczelnią w kraju. Jaka powinna być rola takich szkół wyższych w przemianach gospodarczych?

– Rola ta musi mieć wieloraki wymiar. Po pierwsze, szkoły wyższe, w tym Uniwersytet Warszawski, powinny kształcić nie tylko pracobiorców, ale również w coraz większym stopniu przyszłych przedsiębiorców, innowatorów i kreatorów rynku. Jestem przekonany, że w ostatecznym rozrachunku decydujące znaczenie dla sukcesu modernizacyjnego Polski będzie miało przedsiębiorcze i proinnowacyjne nastawienie firm publicznych oraz prywatnych. Dotyczy to także pracowników i klientów. Nauka musi zatem szybko podążać, a nawet wyprzedzać potrzeby nowoczesnej gospodarki. Do tego potrzebne jest nie tylko zrozumienie konieczności takich działań, ale także podejmowanie ich. Na Uniwersytecie Warszawskim programy studiów i określone dla nich efekty kształcenia w coraz większym stopniu uwzględniają potrzeby kadrowe gospodarki opartej na wiedzy.

Po drugie, wybitni przedstawiciele biznesu powinni jeszcze częściej znajdować miejsce w uczelniach, czy to w ciałach doradczych, czy pomagając w prowadzeniu działalności badawczej i dydaktycznej. Natomiast przedstawiciele uczelni powinni zasiadać w radach nadzorczych firm czy w radach dyrektorów. Dzięki wzajemnemu poznaniu się, współpracy oraz wspólnym celom część badań naukowych mogłaby być – i już jest – finansowana ze środków zewnętrznych. Z kolei studenci oraz absolwenci mogliby zdobywać doświadczenie i umiejętności w dobrze prowadzonych firmach. W przyszłości zwiększałoby to ich atrakcyjność na rynku pracy.

Po trzecie, uczelnie nie tylko mogą, ale nawet powinny pozyskiwać dodatkowe środki finansowe na intensyfikację badań na rzecz przedsiębiorczości i innowacyjności polskich firm oraz polskiej gospodarki. Tak się dzieje w uczelniach światowych, ale coraz częściej również w polskich. Moje osobiste doświadczenia pokazują, że np. w USA narodził się typ uniwersytetu przedsiębiorczego. Dzisiaj takie uczelnie, jak choćby Harvard, Berkeley, MIT, Yale, Princeton mogą stanowić uosobienie z jednej strony akademickiego prestiżu, bardzo wysokiego poziomu badań naukowych i nauczania, a z drugiej strony – owego związku z wykuwaniem innowacji, nowoczesności i przedsiębiorczości. Warto podążać tym tropem.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK