Bankowość i Finanse | Gospodarka | Inflacja w Polsce powoli odpuszcza – na świecie prawie udało się już ją opanować

Średnioroczna inflacja w całym 2024 r. wyniosła 3,6%. Oznacza to wyraźny spadek z 11,4%, które zanotowano w 2023 r., i 14,4% z 2022 r. Większość ekonomistów oczekuje, że w tym roku średnioroczna inflacja ponownie wzrośnie, ale do poziomu 4,5%, a dopiero w kolejnym roku mocniej spadnie. Tymczasem rząd przyjął w ustawie budżetowej, że inflacja w 2025 r. wyniesie średnio 5%.
– Chociaż najbardziej ostra faza ostatniego epizodu wysokiej inflacji jest już za nami, a główne banki centralne na świecie weszły w fazę łagodzenia polityki fiskalnej, to wskaźniki inflacyjne są nadal uważnie obserwowane. Część decydentów obawia się, że ostatnia mila w sprowadzeniu inflacji do celu może okazać się długą i trudną podróżą. Na tym tle nieco inaczej wygląda kwestia inflacji w Polsce, m.in. z uwagi na wcześniejsze działania osłonowe, które przeniosły część inflacji energetycznej w czasie – uważa Adam Antoniak, starszy ekonomista w ING Banku Śląskim.
Jak podaje Marek Zuber, ekonomista Akademii WSB, prognozy inflacyjne na 2024 r. były dość jasne: pierwsza część roku spadek inflacji, druga jej wzrost. – Różniliśmy się tylko szczegółami, czyli do jakiego poziomu wskaźnik CPI spadnie i do jakiego potem odbije – podkreśla Zuber.
Z kolei zdaniem Łukasza Tarnawy z BOŚ Banku obecnie mamy do czynienia z deflacją cen towarów w wyniku utrzymującej się (widocznej wyraźnie w kontekście globalnym) nadpodaży dóbr, przy nadal słabym popycie na dobra trwałego użytku, co wywiera presję na ceny towarów. – Ten obraz nie powinien się zmienić w 2025 r. i ceny towarów będą przyczyniały się do niższej inflacji bazowej – podkreśla.
Generalnie ekonomiści są zgodni, że niepewność dotycząca prognoz jest jednak duża i wynika zarówno z czynników wewnętrznych, jak i zewnętrznych.
Pierwszy kwartał pod znakiem wyższej inflacji
Na bardziej zauważalny spadek inflacji w Polsce będziemy musieli – zdaniem ekonomistów – najpewniej poczekać przynajmniej do kwietnia.
– W I kw. inflacja CPI prawdopodobnie jeszcze nieznacznie wzrośnie, do ok. 5,3% r/r w marcu, odzwierciedlając m.in. nieco silniejszy niż przed rokiem wzrost cen żywności, noworoczne aktualizacje cenników, wzrost akcyzy czy części opłat związanych z użytkowaniem mieszkania. W II kw. inflacja zacznie się obniżać i przeciętnie wyniesie ok. 4,5-5% r/r – uważa Marta Petka-Zagajewska, dyrektor Biura Analiz Makroekonomicznych PKO Banku Polskiego.
Również Łukasz Tarnawa, wskazuje, że w I kw. wskaźnik CPI wzrośnie powyżej 5%.
– Będzie to efekt wzrostu rocznej dynamiki cen żywności, nośników energii w tym m.in. gazu oraz pozostałych cen administrowanych, czyli np. wyższa akcyza na tytoń. W trakcie II kw. oczekujemy ponownego spadku inflacji – zaznacza Tarnawa.
Choć taryfa na sprzedaż gazu obowiązuje do połowy 2025 r. i zdaniem analityków kolejna taryfa zostanie ustalona raczej na takim samym poziomie, z ryzykiem w dół, to stawki dystrybucyjne zostały już podniesione o około 25%. Zdaniem analityków z Santander Bank Polska doda to ok. 5,5% do rachunku za gaz i 0,15 pkt proc. do inflacji CPI w styczniu 2025 r.
Natomiast główny ekonomista Banku Pekao dr Ernest Pytlarczyk jest nieco mniej optymistyczny i według jego prognoz szczyt inflacji nastąpi w marcu i wyniesie około 5,5% r/r ze względu na efekt niskiej bazy odniesienia.
Zdaniem ekonomistów, w pierwszych miesiącach będą rosły również ceny żywności. Poza tym zmiany klimatyczne sprawiają, że szoki pojawiają się coraz częściej, prognozy cen żywności są zatem stale obarczone ryzykiem, i to najczęściej w górę.
Druga połowa roku – inflacja w dół
W drugiej połowie roku pozytywnie mogą zadziałać efekty bazowe, niższa presja kosztowa jak i słabszy wciąż popyt. Nie do końca jednak wiadomo, jak zadziała powrót opłaty mocowej i odmrożenie cen energii elektrycznej. W tym ostatnim przypadku ostateczne decyzje będą podejmowane dopiero na wiosnę.
– Trend spadkowy nabierze siły w II połowie roku, kiedy inflacja obniży się do ok. 3,5% r/r, pomimo powrotu opłaty mocowej i – według nas – nawet przy możliwym zakończeniu obowiązywania ceny maksymalnej za energię elektryczną. Na sukcesywne hamowanie inflacji składa się wiele czynników, zarówno krajowych, jak i globalnych. Po pierwsze, skala ożywienia gospodarki jest ograniczona i nie prowadzi do odradzania się stymulującej inflację presji popytowej, a wręcz przeciwnie, skłania wiele firm do konwersji marż w walce o klienta. Po drugie, stabilizacja cen nośników energii przy spowolnieniu tempa wzrostu płac skutkuje niższą niż w poprzednich latach presją kosztową. To przede wszystkim powinno prowadzić do dalszego hamowania dynamiki cen usług. Po trzecie, niższej inflacji sprzyja mocniejszy złoty, a jego oddziaływanie na nią jest i szybkie, i silne – sądzi Marta Petka-Zagajewska.
Zdaniem głównego ekonomisty BOŚ Banku, w II połowie 2025 r. dojdzie do obniżenia inflacji CPI nieco poniżej 4% r/r w efekcie jednak wyraźnego obniżenia dynamiki cen nośników energii.
– Oceniamy, że skala podwyżki cen energii elektrycznej w II połowie 2025 r. będzie wyraźnie mniejsza niż w II połowie 2024 r. pomimo zakładanego przywrócenia opłaty mocowej i oczekiwanego odmrożenia cen energii elektrycznej od III kw. Na podstawie bieżącego niskiego poziomu rynkowych cen energii elektrycznej zakładamy, że ceny energii dla gospodarstw domowych zostaną odmrożone przy taryfach za energię w przedziale 550-600 zł/MWh netto, czyli wyżej niż obecny zamrożony poziom 500 zł/MWh, ale mniej niż aktualny poziom taryf 623 zł/MWh. Ostateczną wartość poznamy na wiosnę, kiedy URE ogłosi nowe taryfy na energię – dodaje Łukasz Tarnawa.
Adam Antoniak wyjaśnia, że w II kw. Urząd Regulacji Energetyki (URE) zwróci się do dystrybutorów o złożenie nowych wniosków taryfowych; będzie to najprawdopodobniej skutkowało obniżeniem taryf.
– Kontrakty terminowe na prąd na Towarowej Giełdzie Energii (TGE) sugerują, że nowa taryfa nie powinna być istotnie wyższa od obecnie obowiązującej ceny maksymalnej. Czynnikiem, który podbija inflację, są wysokie wzrosty cen usług. Są one związane z wciąż dynamicznym wzrostem płac i przekładają się na podwyższoną inflację bazową – podkreśla Antoniak.
Główny ekonomista Banku Pekao uważa, że właśnie z początkiem drugiego półrocza zaliczymy przez efekty bazowe tąpnięcie inflacji w dół poniżej 4% r/r., a wpływ cen regulowanych powinien być niższy niż w ub.r.
– W mojej ocenie kształt ścieżki inflacyjnej, w mniejszym stopniu niż w ub.r., będzie ponownie uzależniony od czynników regulowanych, np. taryfy energetycznej dla gospodarstw domowych czy akcyzy na wyroby tytoniowe. Dalej będziemy mieli jednak podwyższone tempo wzrostu cen żywności ze względu na czynniki podażowe – uważa dr Ernest Pytlarczyk.
Według niego, niewykluczona jest również kontynuacja mrożenia cen energii. O tym, że tak może się właśnie wydarzyć są przekonani ekonomiści z Santander Banku Polska, którzy zakładają przedłużenie zamrożenia cen energii.
Marek Zuber zwraca uwagę, że już pojawiają się kolejne podwyżki cen prądu w umowach długoterminowych dla firm. Nie wiemy także, czy będą podejmowane jakieś odgórne decyzje dotyczące producentów z OZE, choćby z fotowoltaiki, wpływające na ceny na giełdzie.
– Takie pomysły w przestrzeni medialnej pojawiały się w zeszłym roku w związku z letnią nadprodukcją. Wiele jest tych znaków zapytania. Tak czy inaczej wzrost cen prądu będzie pośrednio wpływał na inflację poprzez koszty produkcji – podkreśla Zuber.
Pozostaje jeszcze kwestia, jak na ewentualny spadek inflacji w drugiej połowie roku zareaguje Rada Polityki Pieniężnej. W tym przypadku również wydaje się, że istnieje kilka scenariuszy.
– Perspektywy inflacji na 2025 r. obarczone są szeregiem ryzyk i czynników niepewności, jeżeli jednak odmrożenie cen prądu nie spowoduje wzrostu rachunków za prąd (niższa taryfa URE), a wzrost płac spowolni do jednocyfrowych poziomów, to na koniec roku inflacja CPI powinna się obniżyć w okolicę górnej granicy dopuszczalnych odchyleń od celu NBP (3,5%). Czy skłoni to NBP do obniżek stóp procentowych? Obecnie prezes Adam Glapiński koncentruje się na ryzykach w górę i obawia się wzrostu inflacji w drugiej połowie roku, ale jeżeli zmaterializuje się wspomniany scenariusz inflacyjny, to RPP będzie miała przestrzeń do złagodzenia polityki pieniężnej jeszcze w 2025 r. – sądzi Adam Antoniak.
Z kolei ekonomiści z Santander Banku Polska uważają, że do obniżki stóp procentowych dojdzie już w lipcu tego roku. Po pierwsze – będzie już po wyborach prezydenckich, a po drugie – kiedy RPP zobaczy w danych o CPI przekonujący dowód na zakończenie wzrostowego trendu inflacji, a nowa projekcja NBP (jej wyniki RPP pozna właśnie na lipcowym posiedzeniu), pokaże, że w perspektywie kilku kwartałów CPI będzie z powrotem w celu.
Inflacja na świecie już opanowana?
Marta Petka-Zagajewska zauważa, że patrząc na świat, obserwujemy utrzymywanie się tendencji deflacyjnych w Chinach (ważne dla cen dóbr importowanych) i wyraźnie niższe niż w szczytach ceny transportu. Rynkowe oczekiwania wskazują też na spadek cen ropy w trakcie 2025 r., a ostatnie decyzje prezydenta Donalda Trumpa zwiększają prawdopodobieństwo, że ten scenariusz się zrealizuje.
– Potencjalne cła nałożone przez USA na inne gospodarki, w tym Europę, dla naszego regionu także będą miały oddziaływanie ograniczające inflację, bo będą zwiększały podaż i skalę konkurowania o rynek zbytu. Skrajnie przeciwnie ich wprowadzenie może zadziałać na procesy inflacyjne w USA, gdzie już teraz obawy przed cłami skutkują przesuwaniem się w górę oczekiwań co do poziomu stóp Fed – dodaje Marta Petka-Zagajewska.
Dr Ernest Ernest Pytlarczyk zwrócił uwagę, że amerykańskie cła na produkty z Unii Europejskiej to oczywiście problem, ale jego skala jest jednak mniejsza, niż by się to wydawało na pierwszy rzut oka.
– Unia Europejska ma z USA nadwyżkę w obrocie dobrami przemysłowymi o wartości 1,5% PKB UE. Alternatywnie ok. 2% wartości dodanej w gospodarce USA jest generowane przez amerykański import. Cło uniwersalne w wysokości 10-20% ograniczy popyt na europejskie dobra (z dokładnością do tego, że część tej podwyżki zostanie skonsumowana przez trwające już osłabienie euro). W jakiej skali – to zależy m.in. od elastyczności cenowej amerykańskiego popytu i możliwości przekierowania eksportu gdzie indziej. Wprowadzenie ceł podwyższa jednorazowo poziom cen w gospodarce, ale nie przekłada się na trwały wzrost inflacji – po upływie 12 miesięcy od wprowadzenia jego efekty generalnie znikną z indeksów cen konsumenckich – uważa główny ekonomista Pekao.
Według niego słoniem w pokoju jest jednak stan procesów inflacyjnych w USA w przededniu wojny handlowej – inflacja w ostatnich miesiącach pozostawała uporczywa, co zresztą zauważył w końcu Fed.
– Co więcej, w danych amerykańskich są sygnały proinflacyjne: wzrost cen dóbr importowanych, podwyższone poziomy indeksów kosztów i cen w badaniach koniunktury, odbicie indeksów nowych czynszów (przełożą się z opóźnieniem na dane BLS – Biuro Statystyk Rynku Pracy). Fed ma więc wszelkie powody ku temu, żeby utrzymywać wysokie stopy na dłużej – tak długo, jak rynek pracy zostaje mocny. W 2025 r. stopy Fed spadną o 50 pkt. baz. – sądzi dr Pytlarczyk.
Natomiast Marek Zuber zastanawia się, czy Unia Europejska odpowie na ewentualne nałożenie ceł ze strony Stanów Zjednoczonych.
– Jeśli tak, to też wpłynie to zapewne na ceny na Starym Kontynencie. A może uda się uniknąć wyższych taryf np. przez porozumienie dotyczące zwiększenia zakupów gazu w USA. Tu znowu jest pytanie o cenę takich kontraktów. Gaz w USA potrafił kosztować w zeszłym roku, w przeliczeniu, 5 euro za megawatogodzinę, co nawet przy kosztach skroplenia i przewozu oznacza znacznie niższą cenę dla Europy w stosunku do tego co obserwujemy dzisiaj. Z kolei zwrot w stronę węglowodorów, który w USA de facto już nastąpił, może oznaczać spadek cen choćby ropy naftowej. A to byłoby z punktu widzenia inflacji korzystne – podkreśla Zuber.
Według niego kolejny problem to decyzje samej UE w kontekście neutralności energetycznej, a ten rok może być tu bardzo ważny. – Negatywne konsekwencje narzuconych szybkich zmian są bardzo widoczne, a na to nakłada się kontekst prezydenta Trumpa, który już podjął decyzję o mocnym wyhamowaniu w tym zakresie – podsumowuje Zuber.