Bank w pudełku, dla kogo szansa, dla kogo zagrożenie?
Robert Lidke: Czy tzw. banki w pudełku mogą być zagrożeniem dla tradycyjnych banków?
Piotr Gawron: Myślę, że zagrożeniem w sensie biznesowym ‒ jeszcze nie, bo to są dopiero powstające inicjatywy. Ale dla wielu przedsięwzięć, nowych pomysłów finansowych to ciekawa alternatywa.
Dlatego, że do tej pory jedną z poważnych barier była technologia core bankingowa wejścia w bankowość, niezwykle kosztowna i niezwykle długotrwała we wdrożeniu.
Stąd takie inicjatywy jak bank w pudełku czy szybkie wdrażanie lekkich rozwiązań core bankingowych są ciekawą alternatywą dla wielu startujących pomysłów ze świata finansów.
Ale jeżeli jakaś instytucja, jakaś firma będzie miała pomysł na to, żeby być w pewnym sensie bankiem, zakupi taki bank w pudełku, to stanie się w tej sytuacji konkurencją dla banków tradycyjnych?
‒ Tak, tylko żeby była prawdziwą konkurencją musi jeszcze dołożyć do tego ciekawy model, w co wierzę, że takie firmy rzeczywiście są, albo się znajdą. Ale też musi upłynąć odpowiedni czas, żeby firma nabrała odpowiedniej masy.
Oczywiście możemy znaleźć na rynku takie przykłady, które są już dzisiaj realną konkurencja dla banków. Chociażby osławiony Revolut, który właśnie wychodząc z prostego rozwiązania, stał się realną konkurencją dla wielu banków, czy też w innych sektorach przykłady podobnych rozwiązań.
Z tego punktu widzenia – może więc być to konkurencja. Natomiast nie jest to konkurencja w ciągu najbliższych 2‒3 lat, raczej w perspektywie 5‒10 lat.
Czy możemy sobie wyobrazić takie banki, dla których model banku w pudełku jest szansą, okazją, żeby się rozwinąć?
‒ Zdecydowanie tak. Zwłaszcza te, które muszą zrobić silny skok technologiczny. Dla których inwestycja w tradycyjny sposób, kiedy kupują, inwestują on premise we własne oprogramowanie jest zbyt dużym obciążeniem dla codziennego biznesu.
Gdzie takie rozwiązanie jak bank w pudełku, który de facto świadczy usługi technologiczne, a nie jest jednorazowym kosztem – jest bardzo ciekawym modelem wdrażania nowoczesnych rozwiązań. Nie zabijającym jednocześnie banku od strony finansowej, nie wpływającym tak istotnie na bieżące obciążenia, chociaż generującym wartość.
Można powiedzieć, że w Polsce takimi bankami, o których Pan mówi są banki spółdzielcze?
‒ To jest jedna z ciekawych grup, i to nie tylko w Polsce. Bardzo silne sektory, podobne do polskiego, są w wielu europejskich krajach, gdzie takie modele są coraz częstsze i są ciekawą alternatywą dla tradycyjnych wdrożeń systemów centralnych banków.
Jakie firmy, z jakiego obszaru działania mogły być zainteresowane tym, żeby wejść w obszar bankowości poprzez bank w pudełku?
‒ To przede wszystkim szeroko rozumiane Fintechy. Ale to są firmy, które mają swój pomysł biznesowy, mają model biznesowy, potrzebują obsługi technologicznej. Często są to firmy, które oferują pojedynczy, ciekawy projekt, produkt, który ma istotne przewagi konkurencyjne dla klientów.
Bardzo często są to firmy, które mają za sobą duże grupy klientów indywidualnych, którym można zaoferować dodatkowe produkty finansowe, są to firmy które poszukują takich rozwiązań.
Czy obecne regulacje prawne sprzyjają temu, aby tego typu banki w pudełku mogły funkcjonować na rynku i były atrakcyjne?
‒ Wydaje mi się, że tak. Nie jestem ekspertem od prawa, ale chociażby rozwiązania związane z instytucja płatniczą, które de facto pozwalają świadczyć bardzo szeroki zakres usług bankowych.
Czy też licencje oparte o instytucje inwestycyjne ‒ biura maklerskie czy fundusze, które też de facto mogą świadczyć wiele usług i dają szansę na to, żeby wejść w ten rynek usług finansowych ze znacznie mniejszą barierą wejścia niż staranie się o tradycyjną licencję bankową.
Pracuje Pan z byłym prezesem mBanku i jego twórcą, Sławomirem Lachowskim właśnie nad podobnym projektem. Czy może Pan cokolwiek więcej powiedzieć o Golden Sand Bank, jak się rozwija?
‒ Bardzo dobrze.