Aktorzy źle dobrani
Tylko jedna rzecz jest gorsza, niż gdy o nas mówią, a mianowicie, gdy o nas nie mówią - stwierdził kiedyś Oscar Wilde (irlandzki poeta, prozaik, dramatopisarz i filolog klasyczny). Nie sposób nie przyznać mu racji. A jakoś osobliwie sprawdza się to w naszym politycznym grajdołku. Wystarczy, żeby media nie wspomniały o kimś choćby przez jeden dzień, a już sam zainteresowany szuka pretekstu, by w nich zaistnieć.
Z reguły wygłasza jakąś „kontrowersyjną opinię” – nieważne, że głupią – ważne, że ktoś ją zacytuje, kilku znajomków przyzna rację, kilku przeciwników skrytykuje i znowu wraca się do gry. A że nieczystej – kto by sobie tym głowę zawracał.
I dlatego coraz więcej wokół nas kłamstwa. A jego głosiciele, widząc przy sobie coraz więcej wyznawców, jedynie ręce zacierają. Bo nie obchodzi ich to, że – jak powiedział Wilde – kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. Dla nich liczy się właśnie to, że jest ich więcej! I zajmują się pierdołami, miast o naprawie Rzeczypospolitej pomyśleć. I to wszystkie polityczne opcje. Każdy temat jest dobry, by rozprawić się z przeciwnikiem. Żaden, by zjednoczyć się w pracy dla Polski.
A im dłużej przypatruję się temu polskiemu politycznemu światkowi, to stwierdzam, że jak do niczego innego pasuje doń stwierdzenie cytowanego tu już dwukrotnie Wilde’a: Świat jest sceną, tylko sztuka jest źle obsadzona. I to jak źle!