Agencje ratingowe zaczęły działać z wyprzedzeniem
O powodach i skutkach obniżki ratingu Polski przez agencję S&P rozmawiamy z Ryszardem Rusakiem, dyrektorem inwestycyjnym ds. akcji Union Investment TFI
Agencja ratingowa Standard & Poor’s (S&P) obniżyła rating dla Polski z „A-” do „BBB+”. Zmieniła się także perspektywa ratingu – z pozytywnej na negatywną. To oznacza, że jeśli agencja zaobserwuje pogorszenie stanu finansów publicznych lub ingerowanie przez władze w politykę pieniężną, może ponownie obniżyć ocenę wiarygodności kredytowej Polski. Jak Pan ocenia tę decyzję?
R.R.: Piątkowa decyzja agencji S&P niewątpliwie stanowiła duży szok dla rynków finansowych. Ekonomiści i analitycy finansowi nie spodziewali się takiego ruchu, wskazując na całkiem solidne fundamenty makroekonomiczne dla Polski (np. wzrost PKB i deficyt budżetowy) oraz zadowalający poziom rezerw walutowych. Warto jednak zwrócić uwagę na pewien niuans. O ile sama obniżka ratingu Polski przez S&P rzeczywiście nie była oczekiwana, o tyle nie można jej określić mianem „nieuzasadnionej”.
Dlaczego?
R.R.: Polityka fiskalna prowadzona przez nowy rząd już od jakiegoś czasu budzi obawy wśród ekonomistów i inwestorów. Owszem – obecna sytuacja budżetowa Polski nie jest zła, jednak tempo i skala planowanych przez państwo wydatków w zbyt dużym stopniu przekraczają możliwe do pozyskania wpływy, np. z tytułu zadłużania się czy podatków.
Agencje ratingowe wyciągnęły wnioski i zamiast reagować z opóźnieniem, działają z wyprzedzeniem. W swojej ocenie agencja S&P uwzględniła ryzyka generowane przez obecną politykę gospodarczą, które w perspektywie roku lub kilku lat mogą istotnie wpłynąć m.in. na sytuację budżetową Polski. Decyzję tę można potraktować jako żółtą kartkę dla polskiego rządu.
Co jeszcze mogło skłonić agencję S&P do obniżenia ratingu Polski?
R.R.: Decyzja o nadaniu Polsce niższej oceny wiarygodności kredytowej zbiegła się w czasie z ogłoszeniem projektu ustawy o przewalutowaniu kredytów hipotecznych zaciągniętych we franku szwajcarskim. To kolejne, po podatku od aktywów, obciążenie dla sektora bankowego. Gdyby ustawa została uchwalona w tym lub zbliżonym kształcie, odbiłoby się to na zyskach banków. Konsekwencją może być mniejsza akcja kredytowa, a w dalszej perspektywie – niższy wzrost gospodarczy w Polsce.
Reakcja rynku finansowego w Polsce na decyzję S&P była jednoznacznie negatywna. Giełda pikowała, rentowności obligacji skarbowych wzrosły, a złoty mocno tracił do innych walut. Co dalej?
R.R.: Spadek cen polskich aktywów nie jest zaskoczeniem. Pamiętajmy, że duża ich część znajduje się w rękach inwestorów zagranicznych. Ci zaś są uczuleni na obniżki ratingów i w wielu przypadkach reagują błyskawicznie: rating kraju poniżej ściśle określonego poziomu oznacza automatyczne wycofanie kapitału. Zwróćmy też uwagę, że komunikat S&P nałożył się na ogólny negatywny sentyment panujący na rynkach. Pozytywny aspekt całej tej sytuacji stanowi to, że polskie aktywa są obecnie bardzo mocno wyprzedane, a ich ceny spadły do atrakcyjnych poziomów. Dlatego – choć krótkoterminowy sentyment jest negatywny – silniejszy impuls w postaci odreagowania w krajach rozwiniętych powinien wesprzeć również polski rynek.
Ryszard Rusak,
Union Investment TFI