Afera w Niemczech z udziałem ministra finansów, w tle przekręt na 60 mld euro
Ów bankier to Christian Olearius, współwłaściciel M.M. Warburg Bank, przeciwko któremu toczyło się postępowanie o udział w jednej z największych afer finansowych w Niemczech i w Unii Europejskiej, aferze Cum-ex.
Przekręt na 60 mld euro
Proceder polegał na tym, że bankowcy, inwestorzy giełdowi, prawnicy i doradcy finansowi tak dla zaciemnienia obrazu obracali akcjami w dniu wypłaty dywidendy, że za raz zapłacony podatek od transakcji kapitałowych wyłudzali od skarbówki wielokrotny zwrot. Na tych trickach państwo niemieckie straciło 12 miliardów euro, a UE prawie 50 miliardów.
Przekrętów długi czas nie udawało się ukrócić, aż w 2011 roku uchwalono przepisy, delegalizujące tego typu transakcje. Kolejne zaostrzenie prawa w tej materii, zwane wraz z innymi paragrafami przez ekspertów „Lex Cum-Ex”, ministerstwo finansów wprowadziło w drugiej tarczy antykoronawirusowej.
Niestosowne spotkania
Dochodzenia toczyły się dalej i trzy-cztery lata temu, gdy Scholz przyjmował bankiera, chodziło o to, czy M.M. Warburg Bank ma zwrócić ponoć nielegalnie uzyskane kwoty. W tej sprawie Olearius zabiegał u burmistrza Olafa Scholza o polityczne wsparcie.
Opisał to w ujawnionym teraz dzienniku, do którego wgląd uzyskały m.in. magazyn telewizyjny „Panorama” i tygodnik „Zeit”. Pisały też o tym „Süddeutsche Zeitung” i „Spiegel”.
Według dziennika, burmistrz Scholz na spotkaniu 7 września 2016 roku wysłuchał Oleariusa, ale niczego nie obiecał. Obaj spotkali się znów 26 października 2016 roku.
Przy tej okazji bankier przekazał Scholzowi siedmiostronicowy dokument, w którym zapewniał, że jego bank nie oszukiwał, i że żądanie zwrotu 47 milionów euro doprowadzi bank do bankructwa.
Kara za przemilczanie
Po pierwszej i drugiej „audiencji” u ówczesnego burmistrza Hamburga bankier notował: Scholz „uważnie słucha naszej prezentacji i zadaje właściwe pytania. Niczego nie obiecuje, ale też tego nie oczekujemy”.
I później: Scholz „pyta, przysłuchuje się, nie wypowiada swojej opinii. Nie pozwala zorientować się, co sądzi oraz czy coś i co zamierza uczynić. Rozumiem to, nie chcę naciskać, by go w jakiś sposób nie skompromitować”.
W połowie listopada 2016 roku urzędnicy ratusza hamburskiego i urzędu skarbowego na wspólnym posiedzeniu zdecydowali, że miasto Hamburg rezygnuje z żądania od banku M.M. Warburg 47 milionów euro zaległych podatków za rok 2009.
Nie ma śladu, by na tę decyzję wpływał Scholz czy ówczesny senator (minister) ds. finansów, a obecny burmistrz, Peter Tschentscher. Ta decyzja została zresztą w tym roku zrewidowana i hamburski fiskus jednak zaczął się domagać od M.M. Warburg zaległych podatków.
Olaf Scholz na posiedzeniu komisji finansów Bundestagu w marcu 2020 roku poinformował o swoich spotkaniach z Oleariusem w roku 2017, ale nie wspomniał o tych rok wcześniej. I to wywołało falę zarzutów, która dosięgła go teraz jako kandydata na kanclerza w przyszłorocznych wyborach do Bundestagu.
Rzeczniczka finansowa „Zielonych” Lisa Paus tak skrytykowała Scholza: „To więcej niż irytujące, że minister finansów na posiedzeniu komisji Bundestagu przemilczał swoje spotkania (z bankierem w roku 2016). Jeśli ktoś coś przemilcza, to ma coś do ukrycia”.
Wyjaśnień od Scholza oczekuje społeczeństwo: według ankiety instytutu Civey, przeprowadzonej na zlecenie „Spiegla”, ponad 80 proc. obywateli chce wiedzieć, jak to było z tym Warburgiem. Taryfy ulgowej dla własnego kandydata nie mają też wyborcy SPD: trzy czwarte z nich oczekuje od Scholza jasnych deklaracji w sprawie spotkań w 2016 roku.
Niełatwe życie mają politycy nad Renem. Ich kolegom znad Wisły, zwłaszcza teraz, jest chyba znacznie łatwiej. Coś mówią, coś robią, ale nic się dzieje i nie wpływa to na bieg politycznych wydarzeń.