(…) a grzech mój jest zawsze przede mną
Warto pamiętać tę prawdę zawartą w psalmie 51. Jak i cytat z Ewangeli wg św. Jana: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień (J 8, 7). Może wtedy w kolejnym Wielkim Poście będziemy chcieli się zmienić. Bo ten przechodzi w nas bez echa. Znowu więc - jak od lat - zasiądziemy przy świątecznych stołach, złożymy sobie życzenia, pojemy, pewnie co nieco wypijemy, pooblewamy się wodą w wielkanocny poniedziałek. I we wtorek - jak gdyby nigdy nic - wrócimy do pracy.
I nie zmartwychwstanie w nas ten głęboko od dzieciństwa schowany człowiek – wrażliwy, życzliwy, pomocny, niewywołujący sporów, niełaknący władzy. Ten, którego fragment pokazaliśmy rodzinie przy wielkanocnym śniadaniu. Ale tylko rodzinie.
Choć tak wielu z nas mieni się chrześcijanami, tak niewielu jest nimi prawdziwie. Nawet w Wielkim Poście nie uniknęliśmy sporów i waśni. Za wszelką cenę musieliśmy pokazać, że nasze na wierzchu, nie próbowaliśmy nawet ukrywać rozpierającej nas – no może nie wszystkich – żądzy władzy. I znowu byli „my” i „oni”. „Oni” – winni wszystkiemu i „my” – jedyni sprawiedliwi.
– W naszym odkrywaniu winy zawsze jest tak, że odkrywamy ją najpierw i przede wszystkim w twarzy drugiego człowieka. Lepiej i głębiej mówiąc – winą jest to, co najpierw i przede wszystkim odkrywamy w drugim. Człowiek, który do nas przychodzi, musi udowodnić własną niewinność, bo jesteśmy skłonni podejrzewać w nim winę już przez samo to, że przychodzi – mówił śp. ks. prof. Józef Tischner podczas rekolekcji w kościele Św. Krzyża w Warszawie w 1979 r., spisanych i wydanych właśnie w pozycji „Nadzieja czeka na słowo. Rekolekcje”.
I dodał: – Logika winy jest taka, że najpierw widzimy ją przed sobą i dopiero potem zaczyna się proces odwrotny, bardzo długi, bardzo skomplikowany, proces, przed którym broni się człowiek – mianowicie proces szukania winy w sobie. Bo kiedy człowiek widzi zło w drugim, to normalny odruch polega na tym, ażeby szukać na tym drugim winnym człowieku odwetu. Skoro drugi jest winny, to ja mam prawo do odwetu. Apostołowie pewnego razu chcą spalić miasto, dlatego że nie przyjęło Jezusa Chrystusa. Miasto jest winne. Nasz odwet jest czysty – to jest tylko kara za to, że nie przyjęli Mistrza. Faryzeusz, który przyszedł do świątyni, modli się: „Nie jestem jako oni”. Reaguje pogardą, ale nie jest to pogarda wymyślona, fikcyjna. Jest to pogarda religijne umotywowana. „Nie jestem jako oni”. To jest reakcja na zło, które jest w „nich”. I stąd odwet, i stąd próba pogardy.
I jakże pełno tej pogardy wokół nas. Osobliwie w telewizyjnych relacjach z rozmaitych uroczystości – zwłaszcza patriotycznych. Bo i tu mamy „onych” i „naszych” patriotów. Jak dobrze, że dzięki mądrej żonie, oglądamy jedynie kanały, na których nie ma wiadomości, faktów, dzienników i tym podobnych…