Bank i Klient: Widmo bank run krąży nad Europą

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Amerykańskie telewizje do dzisiaj puszczają przed Bożym Narodzeniem słynny film Franka Capry To wspaniałe życie z 1946 r. Mówiąc o ludzkiej dobroci i solidarności, spełnia on tradycyjną rolę amerykańskiej Opowieści wigilijnej. To właśnie ten film, swego czasu światowy przebój, uwiecznił w oczach pokoleń obraz paniki bankowej. Odtąd dwa krótkie słowa - bank run, choć wcale nie nowe, kojarzyły się z uczuciem grozy: stały się kulturowym ucieleśnieniem wiecznie czyhającego kryzysu. Czy dzisiaj bank run jest możliwy?

Jerzy Szygiel

Oczywiście, ale, co w tym najciekawsze, w czasach internetu możliwy jest całkiem sztuczny bank run – wywołany nie bezpośrednimi przyczynami ekonomicznymi, tylko ogólniejszymi, ideologicznymi. Dowodzi tego szeroko dyskutowana w działach PR wielkich europejskich banków historia tzw. apelu Cantony, pierwszej społecznej próby „ukarania” banków.

Eric Cantona to w zasadzie osoba znana tylko fanom piłki nożnej: w latach dziewięćdziesiątych został mistrzem Francji z Olympique Marsylia i pięciokrotnym mistrzem Anglii (raz z Leeds United i cztery razy z Manchester United). Karierę zakończył w 1997 r.; w 2005 r. został wybrany na najlepszego piłkarza w historii Premier League. Sławę zapewnił mu nie tylko niezwykły piłkarski talent, ale i mało sportowe zachowania – Cantona potrafił w trakcie meczu fizycznie napaść na kibiców drużyny przeciwnej (był zresztą nazywany „Eric The Bad”). Po powrocie do Francji złagodniał – maluje obrazy i jako aktor zagrał w dwudziestu filmach. Nie należy ani do intelektualistów, ani do wielkich aktorów, ale zdobył sobie pewną sympatię swoim osobistym zaangażowaniem na rzecz bezdomnych i ubogich.

Cantona chce strzelić karniaka

I oto nagle na początku października ubiegłego roku, kiedy na ulicach francuskich miast doszło do wielkich manifestacji przeciw reformie emerytalnej, Cantona udzielił telewizyjnego wywiadu, w którym wzywał – ni mniej, ni więcej – do generalnego wycofania pieniędzy z banków. Jego idea była tak prosta, że wielu wydała się prostacka, więc została z początku kompletnie zlekceważona. Były piłkarz przekonywał, że to banki są źródłem aktualnego kryzysu i wyzysku, że „manifestowanie na ulicach nic już nie da”, że tu trzeba „rewolucji”, a konkretnie implozji systemu bankowego: niech każdy pójdzie do swego banku czy bankomatu za dwa miesiące (7 grudnia 2010) i zabierze swoje pieniądze! Jeśli miliony ludzi to zrobią – argumentował – „system naprawdę się wystraszy”.

Przez pierwszy miesiąc nic się nie działo. Cóż powiedzieć na takie dictum? Zarówno banki, jak i media, zignorowały apel Cantony, traktując go najwyżej jako rodzaj zabawnej anegdoty. Jeśli były jakieś komentarze, to w stylu raczej prześmiewczym, a jeśli nie, to mówiły po prostu, że bank run jest zawsze motywowany paniką o konkretnym podłożu ekonomicznym. Inny, bez tak silnych uczuć, nie zadziała.

W historii bankowości do paniki bankowej dochodziło wcale nie tak rzadko. W 1907 r. Stany Zjednoczone pierwszy raz doświadczyły gigantycznych kolejek: po wycofaniu niezliczonych wkładów padło wiele banków i przedsiębiorstw. Panikę z czasów wielkiego kryzysu Frank Capra uwiecznił w swoim filmie (właściwie w dwóch: już w 1932 r. nakręcił Amerykańskie szaleństwo z charakterystycznymi scenami dantejskimi w bankach). Dużo bliżej naszych czasów był kryzys argentyński z grudnia 2001 r., uchodzący za antywzór działania przeciw groźbie bank run. Tamtejszy rząd ograniczył wycofywanie wkładów do 250 pesos tygodniowo, co przyniosło odwrotny od zamierzonego skutek, powodując generalną panikę. Po trzech tygodniach ów rząd należał już do przeszłości, a Argentyna do dziś liże rany po tamtym kryzysie. Są też jeszcze świeższe przykłady: jesienią 2007 r., na początku skandalu związanego z kredytami subprimes, kolejki stanęły przed brytyjskim bankiem Northern Rock. Rząd musiał go znacjonalizować. Latem 2008 r. ludzie szturmowali kalifornijski IndyMac Bankcorp, mimo że parę dni wcześniej władze stanowe go przejęły…

Bank run jest czymś w rodzaju samorealizującej się przepowiedni, która prowadzi wielką liczbę klientów jakiegoś banku do jak najszybszego wycofania pieniędzy z obawy o jego wypłacalność. Ten ruch może spowodować oczywiście faktyczną niewypłacalność, bo właściwie żaden bank nie ma gotówki odpowiadającej wysokości wkładów – dość szybko nie jest w stanie ponosić kosztów funkcjonowania. Społeczny mimetyzm, który uruchamia bank run może mieć podstawę irracjonalną, ale – jak to w życiu bywa – kiedy wszyscy zachowują się irracjonalnie, zachowanie irracjonalne może nabrać cech twardego racjonalizmu. Zjawisko potrafi być gwałtowne, więc jest się czego bać.

Bramkarzowi miękną nogi

Podczas gdy prasa i banki zajęły się innymi sprawami, apel Cantony zaczął dość niespodziewanie żyć własnym życiem, głównie ...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI