Złoty w świecie swojej słabości

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

rosinski.damian.02.400x376Nagłe załamanie cen akcji na giełdzie w Chinach nie pomaga w odbudowie pozycji złotego, który pozostaje we własnym świecie słabości oderwany od globalnych trendów. Polska waluta traci pod wpływem czynników wewnętrznych. Przyszły tydzień z historycznymi posiedzeniami EBC i Fed dadzą nowe rozdanie i wzrost notowań złotego.

W ostatnich dwóch tygodniach nasza waluta jest całkowicie oderwana od globalnych wahań sentymentu i nastawienia do ryzyka. Bez względu na to, czy na giełdach panują dobre czy złe nastroje, czy ceny surowców rosną czy spadają, czy ma miejsce wzrost czy spadek rynkowych stóp procentowych, czy inwestorzy kupują czy sprzedają ryzykowne aktywa, a nawet czy w USA jest sesja czy jej nie ma, złoty traci na wartości.

Widać wyraźnie, że o jej zachowaniu – co jest rzadkością – decydują czynniki wewnętrzne. A tych jest wiele, głównie negatywnych. Począwszy od utrzymującego się, albo wręcz zwiększającego, ryzyka politycznego i pobieranej z tego tytułu dodatkowej premii (lub wycofywanie kapitału), przez zwiększone prawdopodobieństwo obniżki stóp procentowych, po upadek wołomińskiego SK Banku rzutującego na wielkość zysków i możliwości udzielania kredytów sektora finansowego. Czynniki zewnętrzne też nie sprzyjają poprawie pozycji złotego. Jak długo może to potrwać? Zbliżanie się kluczowych w skali świata wydarzeń (posiedzenia EBC, Fed – oba najpewniej z historycznymi decyzjami w polityce pieniężnej) oraz końca roku wskazują, że zła passa złotego nie powinna trwać dłużej niż kolejne kilka tygodni. Fundamentalnie pozycja polskiej gospodarki nie uległa zmianie i perspektywy rysują się tak, jak 2, 3 czy 6 miesięcy wcześniej. Trwa odwrót od szeroko pojętych aktywów emerging markets (EM), w szczególności właśnie walut tych państw – trend, któremu wcześniej złoty zdawał się opierać. Pozostawał w kręgu krajów naszego regionu, które nie wykazywały typowych zachowań EM, ani rynków rozwiniętych. Kiedy stało się jasne, że Fed podniesie w grudniu stopy procentowe, a lokalnie po wyborach do parlamentu i teraz wzroście napięcia geopolitycznego związanego z zestrzeleniem rosyjskiego samolotu przez Turcję, sytuacja uległa zmianie. Złoty zachowuje się słabiej niż inne waluty regionu czy szerzej EM.

W takich warunkach wyczekiwanie i analiza napływających danych makroekonomicznych czy to z USA, strefy euro, Niemiec, czy z Polski i gospodarek regionu, niczego nie zmienia. Ich wpływ na wahania kursu jest obecnie znikomy. Rynki żyją oczekiwaniami, albo raczej spekulacjami, na temat tego, co postanowi Europejski Bank Centralny, i jakie będą w związku z tym decyzje banków centralnych krajów blisko związanych ze strefą euro (Szwajcarii, państw Skandynawskich, do pewnego stopnia również Wielkiej Brytanii). W przypadku Polski kierunek w polityce monetarnej wydaje się obecnie jeden. Rada Polityki Pieniężnej w nowym składzie zdecyduje się na obniżenie stóp procentowych o 25-50 pkt. bazowych. Nastąpi to wiosną przyszłego roku. Czy to oznacza, że złoty skazany jest na osłabienie? Niekoniecznie. W naszej ocenie, strach związany z początkiem normalizacji polityki pieniężnej w USA jest nadmierny biorąc pod uwagę prawdopodobną ścieżkę ruchów stóp w perspektywie najbliższych kilku lat. Również obawy o kondycję Chin są wyolbrzymione. W średnim jak na warunki cyklu koniunktury terminie 2-3 lat Pekin ma na tyle dużo środków oddziaływania na aktywność, przy niemal pełnej kontroli zachowania kluczowych przedsiębiorstw, społeczeństwa, a jednocześnie braku oddziaływania z zewnątrz, by osiągnąć założone cele gospodarcze, w tym tempo wzrostu PKB na poziomie 6,5 proc. w skali roku. Przyszłość aktywów emerging markets nie rysuje się zatem najgorzej. Aktywa denominowane w złotych, jak i sama waluta, powinny zatem w najbliższym czasie wykazać większą siłę.

Damian Rosiński,
Dom Maklerski AFS