EBC oklasków zebrał niewiele, Grecja znów straszy
Rozpoczęcie skupu obligacji przez EBC, poza oczywistym, choć niezbyt dynamicznym osłabieniem euro, widoczne było na rynkach obligacji zaledwie kilku państw i na parkiecie giełdy we Frankfurcie. Znacznie bardziej odczuwalny był powrót obaw związanych z Grecją, nad losem której pochylali się wczoraj ministrowie finansów. WIG20 rzecz jasna, skorzystał z powodu do zmartwień.
Zgodnie z oczekiwaniami, skupowanie obligacji skoncentrowało się na papierach Niemiec, których rentowność najmocniej poszła w dół, choć rekordu jeszcze nie pobiła. Dołączyły do nich także rentowności obligacji Francji, Austrii, Belgii, Danii, Holandii. Nie skorzystały papiery nie tylko Grecji, z oczywistych powodów, ale także Portugalii, a w minimalnym stopniu zyskały obligacje Hiszpanii i Włoch. Wynika z tego, że Niemcy niepotrzebnie tak długo blokowały ilościowe luzowanie, którego okazują się największym beneficjentem. Świadczy o tym także zachowanie się giełdy we Frankfurcie, której indeks jako jeden z niewielu poszedł wczoraj w górę, kontynuując trwającą już od kilku miesięcy hossę. A biednym, jak zwykle, wiatr w oczy. Oprócz Grecji, która zasłużyła na przekraczający 4 proc. spadek indeksu, nie odrabiając lekcji z programu reform, ostro zrecenzowanego przez unijnych ministrów finansów, zniżkowały także wskaźniki między innymi w Paryżu i Londynie. Obawy związane z Grecją widoczne były także na większości pozostałych parkietów.
Indeks naszych największych spółek po niezbyt udanym początku, po południu poszedł bardziej zdecydowanie w górę, jednak byki nie zdołały utrzymać przewagi i ostatecznie sesja zakończyła się niewielkim, sięgającym niespełna 0,1 proc. spadkiem. Pozostał więc obraz rozczarowujący, choć nie beznadziejny. WIG20 do ewentualnej dalszej wspinaczki przystąpi z poziomu poniżej 2350 punktów. Jeśli byki nie przystąpią wreszcie do działania, rosnące zniechęcenie może przynieść poważniejszy spadek, który, paradoksalnie, mógłby okazać się ożywczy. Warto bowiem zauważyć, że w okolicach 2350 punktów wskaźnik tkwi już od niemal półtora miesiąca. Ta frustrująca sytuacja powoduje, że uwaga inwestorów coraz bardziej kieruje się ku małym i średnim spółkom. Niestety, w ślad za uwagą, nie płynie tam kapitał.
Dziś kluczowym czynnikiem może być postawa akcji banków. Dziś przedstawiciele sektora mają zaprezentować swoje propozycje wobec problemu kredytów we frankach. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie zadowolą one nie tylko zadłużonych, ale i „czynników oficjalnych”, więc znów można się spodziewać zaostrzenia tonu wypowiedzi polityków i przedstawicieli rządu. Wyraźne ostrzeżenie wysłał już wczoraj w tej kwestii szef rządowej Rady Gospodarczej, przypominając o możliwościach, jakie mają między innymi KNI i UOKiK. Poza tym martwi wciąż nie tylko fatalna kondycja walorów JSW i Bogdanki, ale także pokaźny spadek papierów KGHM, w dniu, w którym notowania kontraktów na miedź zwyżkowały o ponad 2 proc.
Bykom pomagać może mocne zakończenie poniedziałkowego handlu na Wall Street, gdzie S&P500 zyskał 0,4 proc., a Dow Jones poszedł w górę o 0,8 proc. Co prawda złego wrażenia po piątkowym silnym spadku to nie zatarło, ale powstrzymanie niekorzystnej tendencji należy odnotować. Dziś, poza Grecją, na rynki nie będą napływać żadne poważniejsze impulsy makroekonomiczne. Szef eurogrupy zadeklarował przed dzisiejszymi rozmowami, że wcześniejsze wypłacenie Grekom kolejnej transzy wsparcia jest możliwe, ale reformy muszą być kontynuowane. Wydaje się, że dziś sprawa nie zostanie postawiona na ostrzu noża i targi spokojnie toczyć się mogą do przyszłego tygodnia, skoro na piątek zaplanowano spotkanie premiera Grecji z przewodniczącym Komisji Europejskiej.
Na giełdach azjatyckich lekka przewaga spadków, choć informacja o nieoczekiwanym wzroście inflacji w Chinach z 0,8 do 1,4 proc. nie jest zdecydowanie zła, chyba jedynie w kontekście przyhamowania chęci do dalszego stymulowania gospodarki bodźcami monetarnymi. Jednocześnie daje dowód skuteczności działań chińskiego banku centralnego, choć jego cel inflacyjny jeszcze daleko. Nikkei spadł jednak o 0,7 proc., a w Szanghaju zniżka sięgała 0,2 proc. Spadkowo wyglądał rankiem rynek surowcowy, gdzie miedź korygowała wcześniejszy wyskok, tracąc 0,8 proc. Notowania kontraktów na amerykańskie i europejskie indeksy zapowiadały możliwość rozpoczęcia handlu z nieco niższego niż w poniedziałek poziomu.
Roman Przasnyski,
analityk niezależny