Mały biznes głośno woła jeść
Od 2000 r. w bankach spółdzielczych jest obserwowany stały, szybszy niż w bankach komercyjnych, spadek marży m.in. w skutek presji konkurencyjnej na rynkach lokalnych. Malejąca marża niedostatecznie rekompensowana wzrostem skali działania ma istotny wpływ na wyniki sektora - to jedna z tez, które przedstawił prof. Jerzy Pruski, prezes bankowego funduszu gwarancyjnego podczas dyskusji zorganizowanej przez dziennik Gazeta Prawna w siedzibie Związku Banków Polskich.
Banki spółdzielcze na wielu rynkach lokalnych miały pozycję monopolu, który z różnych powodów stopniowo wygasa, m.in. dlatego, że zmieniają się klienci, technologie i sposoby dystrybucji usług bankowych. W ostatnich latach udział BS-ów w systemie wzrósł do ok. 7 proc., co zdaniem prof. J. Pruskiego w dużej mierze „zostało kupione w marzy”. – W 2009 r. marża zrzeszeń na działalności bankowej była o 5 pkt. proc. wyższa niż w bankach komercyjnych, dzisiaj różnica staje sie prawie niedostrzegalna, a w bankach zrzeszających zysk na sprzedaży jest juz nawet niższy.
Banki spółdzielcze, zwiększając sumy bilansowe, osiągają efektywność na zatrudnionego 3-krotnie niższa niż banki komercyjne. Wskaźnik C/I z reguły jest lepszy w najmniejszych BS-ach, banki o wyższych aktywach odnotowują dziś coraz większe problemy. Sektor traci głównego kredytobiorcę – gospodarstwa domowe, w szczególności osoby prywatne i rolników. Jednocześnie wyraźnie wzrasta wolumen kredytów dla sektora MŚP, których udział w strukturze należności wynosi już 43 proc., natomiast w bankach komercyjnych jest na poziomie niższym o ok. 10 pkt. proc.
Dla BS-ów realizujących się znakomicie w obsłudze podmiotów lokalnych, ekspansja w dużych aglomeracjach i finansowanie firm, o ile nie jest skutecznie monitorowane, generuje poważne ryzyka. Już obecnie w zrzeszeniach rosną wskaźniki udziału kredytów zagrożonych, a ich pokrycie rezerwami pozostaje relatywnie niskie. Banki lokalne często nie są w stanie aktywować swojej nadwyżki płynności i dlatego lokują środki w bankach zrzeszających, które z kolei nie mogą uzyskać dobrej marzy ze względu na wysokie koszty pasywów od BS-ów, ograniczona sieć oddziałów czy też wymogi regulacyjne.
Tymczasem cały sektor spółdzielczy posiada bardzo duży potencjał dystrybucyjny, 1/3 wszystkich placówek bankowych, w których jest zatrudniona 1/5 pracowników bańkowości. Uwzględniając więc nawet specyfikę bańkowości spółdzielczej, potencjał ten nie jest zagospodarowany w sposób efektywny, o czym świadczą relatywnie niska suma bilansowa i niewielkie udziały w rynku. Aktywa banków spółdzielczych i zrzeszających to ok. 125 mld zł. – To kwota, która pozwala myśleć o wdrożeniu modelu banku uniwersalnego, który dawałby szanse na przełamanie większości negatywnych trendów.
Potrzebne jest stworzenie zintegrowanej oferty produktowej i sieci dystrybucji, jednolitych rozwiązań IT, centralizacji procesów zarządzania oraz wspólnego modelu monitorowania ryzyka. Model zrzeszeń, w którym rentowność może być utrzymywana poprzez wzrost bazy działalności banków spółdzielczych, natrafia na istotne bariery. – Nie da się tak dalej utrzymać pozycji konkurencyjnej i rozwoju sektora, konieczne są zmiany nie tylko instytucjonalne, ale przede wszystkim biznesowe.