Ludwik Kotecki z RPP: zatrzymanie podwyżek stóp procentowych nie jest właściwe
Jestem bardzo głęboko przekonany, że nie jest właściwe zatrzymanie podwyżek.
„Zakładam, że Rada zostawi sobie jednak furtkę – jest zmiana komunikacji: zmniejszamy skalę podwyżek, zawieszamy je, ale nie kończymy cyklu” – powiedział Kotecki w rozmowie z ISBnews.
„Jako Rada będziemy niejako zmuszeni, żeby do tego wrócić, z dwóch powodów: po pierwsze, właśnie ze względu na deprecjację złotego, a po drugie, inflacja nie będzie tak szybko obniżać się, jak oczekuje część członków Rady. Czyli może być tak, że po wrześniu lub październiku nastąpi pauza, a potem, kiedy Rada dowie się, co się dzieje z tarczą i cenami administracyjnymi, w lutym wróci dyskusja o tym, co dalej” – zapowiedział członek Rady.
Czytaj także: Ludwik Kotecki z RPP: wydaje się, że jest zbyt wcześnie, żeby zatrzymać cykl podwyżek stóp procentowych >>>
Wskazał, że w przyszłym roku być może nastąpi dezinflacja wskaźnika CPI, ale inflacja bazowa nie będzie hamować i może wynieść nawet sporo ponad 10% na początku przyszłego roku.
„Stopa procentowa w wysokości 10% powinna być rozumiana jako pułap. On się bierze stąd, że po sierpniu mamy inflację bazową na tym poziomie. Czyli to jest teoretycznie ta inflacja, na którą Rada może wpływać. Uważam, że dezinflację CPI zobaczymy być może w marcu czy kwietniu, ale nie obniżenie inflacji bazowej, ona może wynosić nawet ponad 10% na początku przyszłego roku” – podkreślił Kotecki.
Czytaj także: To już koniec podwyżek stóp procentowych w Polsce? Zdania członków RPP podzielone >>>
Członek RPP wskazał, że dotychczasowym argumentem przeciw silnemu zacieśnianiu była sytuacja kredytobiorców mieszkaniowych.
Wakacje kredytowe, które trzeba było nawiasem mówiąc inaczej skalibrować, powodują, że pojawiła się przestrzeń do ewentualnych dalszych podwyżek.
– powiedział Kotecki.
Ocenia on, że obecne tempo podwyżek widoczne we wrześniowej decyzji Rady lub nawet powrót do podwyżek o 50 pb może okazać się nieskuteczną strategią.
„Uważam, że to jest niewłaściwa strategia, bo to się skończy wieloma ruchami po 25 pb, może czasami po 50 pb i one w ogóle nie będą skuteczne. Rada musi pokazywać, że jest zdeterminowana – tak, jak to robi Fed czy EBC. Jest taka zasada w polityce monetarnej: nie można dopuścić do tego, żeby reakcja była za późna i za mała. Lepiej jest mieć za duża tę reakcję, potem ją korygować, niż za małą. No i najlepiej jak najwcześniej. Za późno i za mało będzie się mścić i w efekcie doprowadzić do wyższych poziomów stóp niż w przeciwnym razie” – powiedział Kotecki.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz rozpoczęcia luzowania polityki monetarnej to rok 2024 r.
Według członka Rady, najbardziej prawdopodobny scenariusz rozpoczęcia luzowania polityki monetarnej to rok 2024 r., a do końca przyszłego roku uporczywość wysokiej inflacji nie pozwala na dyskusję o obniżkach stóp.
„Za wcześniej jest dzisiaj, żeby zacząć w ogóle myśleć o obniżkach stóp procentowych, kiedy inflacja wynosi 17-18%, być może za chwile 20%. Po drugie, nie wierzę w tę ekspresową ścieżkę dezinflacji w przyszłym roku, a inflacja, której się spodziewam w ogóle nie pozwala na rozpoczęcie tej dyskusji do końca przyszłego roku. Raczej będziemy myśleć o tym, że być może trzeba będzie podwyższać stopy. Najwcześniejszy czas na rozpoczęcie dyskusji o obniżkach to rok 2024. To jest według mnie najbardziej prawdopodobny scenariusz. Oczywiście, gdyby świat zaczął się walić – czyli jakaś silna recesja – to wiadomo, że reakcja powinna być adekwatna, bo wtedy inflacja zaczęłaby spadać i być może stopy powinny spadać. Ale ja tego nie zakładam, bo nie wierzę w tak czarne scenariusze dla gospodarki” – podsumował Kotecki.
Czytaj także: RPP 11. raz z rzędu zdecydowała o podwyżce stóp procentowych >>>
W ub. środę RPP podwyższyła stopy procentowe po raz 11. z rzędu – tym razem o 25 pb, do 6,75% w przypadku głównej stopy referencyjnej.
Podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) i przewodniczący RPP Adam Glapiński mówił, że – sądząc po wypowiedziach większości członków Rady – na posiedzeniu w październiku będzie rozważała brak podwyżki albo podwyższenie stóp procentowych o 25 pb.
Oczekiwania inflacyjne producentów utrzymają dwucyfrowe CPI w 2023 r.
Poziom inflacji CPI będzie stabilizował się na poziomie 15-16% r/r do grudnia br., ale nie obniży się do poziomu jednocyfrowego nawet w przyszłym roku, pomimo założenia, że tarcza antyinflacyjna może być przedłużona na 2023 r., ocenia Ludwik Kotecki. Według niego, w warunkach braku wystąpienia recesji w Polsce, słabnących szoków zewnętrznych, wysokie ceny utrwalają się w całej gospodarce, a przedsiębiorcy widzą nadal przestrzeń do przerzucania kosztów na finalnych odbiorców.
„Mam zdecydowanie inne stanowisko, niż większość moich kolegów w Radzie, którzy z jakichś powodów uważają, że inflacja zacznie się obniżać. Ja nie widzę, dlaczego miałaby się obniżać. Inflacja ustabilizuje się na poziomie 15-16% aż do grudnia. Później w scenariuszu zakładającym utrzymanie tarczy oraz przy założeniu, że ceny administracyjne gazu i prądu – bo to jest najważniejsze – zostaną podniesione tylko w minimalnym, koniecznym zakresie, czyli o 20-30%, inflacja wzrośnie w styczniu-lutym do nawet 20%. Następnie zacznie się trochę obniżać, natomiast do końca roku pozostanie dwucyfrowa. W ogóle nie widzę możliwości, żeby inflacja zaczęła się obniżać do poziomów jednocyfrowych, poziomu 7-8% na koniec przyszłego roku, nie widzę takiego scenariusza. Bo też nie widzę recesji” – powiedział ISBnews Kotecki
„Z badań wynika, że część przedsiębiorców w całości była w stanie przerzucić koszty na odbiorców, a część zrobiła to w jakimś stopniu, ale nie widzi z tym problemu i będzie to dalej robić. Czyli inflacja będzie dalej rosła” – wskazał członek Rady.
Podkreślił, że coraz mniejszą rolę będą odgrywały czynniki zewnętrzne – one po prostu będą wygasać po roku, a do głosu będą dochodzić czynniki krajowe.
Kotecki wskazuje, że firmy bez problemów przerzucają koszty na konsumenta, ceny producentów PPI rosną w tempie 30%, co powinno się zacząć zmieniać, ale zejście do poziomów kilkuprocentowych nie odbędzie się w tak bardzo krótkim okresie.
„Utrwalanie się już w decyzjach producentów i sprzedawców oczekiwań inflacyjnych w polityce cenowej oznacza, że inflacja przestaje być problemem tymczasowego wpływu cen surowców, zaczyna się utrwalać w całej gospodarce. Większość towarów – może nawet 90% – rośnie już albo powyżej 10%, albo co najmniej pomiędzy 5% a 10%. Wszystkie ceny już rosną, bez względu na szoki, których doznaliśmy. Inflacja w ten sposób się nakręca. Nie można oczekiwać, by ona zaczęła sama spadać” – wyjaśnił członek Rady.
Wzrosty płacy minimalnej czynnikiem inflacjogennym
Kolejnym czynnikiem inflacjogennym będą wzrosty płacy minimalnej i nadal dobra pozycja negocjacyjna pracowników.
„Mamy też bardzo silny rynek pracy i taki on pozostanie, może nastąpi jakieś lekkie drgnięcie bezrobocia, ale minimalne. Presja płacowa może się trochę zmniejszy, ale nie liczmy na to, że płace przestaną rosnąć. Mamy przecież wzrost płacy minimalnej. To wszystko będzie napędzać inflację, a do tego mamy słabnący kurs złotego” – dodał Kotecki.
W świetle badań nad mechanizmem transmisji monetarnej aprecjacja złotego jest ważnym czynnikiem dla kształtowania się cen w Poslce, a obecnie osłabiony złoty, mający potencjał do dalszej, wyraźnej deprecjacji zdaniem członka Rady będzie „przeszkadzał w obniżaniu się inflacji”.
„Kanał kursowy będzie bardzo ważny w tym sensie, że on nam nie będzie pomagał, tylko będzie przeszkadzał” – zwrócił uwagę Kotecki.
Jego zdaniem, trudno jest ocenić, kiedy inflacja wróci do celu, a polityka pieniężna powinna bardzo jasno określać, jak długo można tolerować odchylenie od celu.
„W ostrzegawczym scenariuszu, do końca 2024 r. inflacja pozostanie dwucyfrowa. Bo ciągle brakuje mi czynników za tym, żeby z tych 20% w styczniu 2023 r. nagle się zrobiło np. 5%. Inflacja sama z siebie nie wróci do celu, a przyszły rok jest rokiem wyborczym, czyli wydatki w sektorze publicznym będą mocno rosły” – wskazał członek RPP.
„To nie jest tak, że tylko wzrost stóp procentowych oddziaływuje na aktywność gospodarczą negatywnie – inflacja także oddziaływuje na aktywność gospodarczą negatywnie. O tym trzeba pamiętać i zdecydować się na odpowiednio szybką reakcję, by powrócić do normalnej, kilkuprocentowej inflacji. Uważam, że to jest właściwe i taki też jest mandat RPP – bo ona odpowiada nie za wzrost gospodarczy i nie za bezrobocie, tylko za inflację. Mamy tylko jeden instrument: stopy procentowe i nie możemy próbować osiągać przy jego pomocy kilku celów. Jeden instrument to jeden cel. Dlatego trzeba się skupić na inflacji, rozwiązać ten problem. Siła gospodarki wskazuje, że wcale nie musi to być kosztowne. Kosztowna staje się coraz bardziej galopująca inflacja” – podsumował Kotecki.
Czytaj także: Inflacja w sierpniu wyniosła 16,1 proc.; GUS potwierdził dane >>>
Jak podał Główny Urząd Statystyczny (GUS) inflacja konsumencka wyniosła w sierpniu 16,1% r/r. Według GUS, ceny producentów wzrosły w lipcu br. o 24,9% r/r, zaś w ujęciu miesięcznym zwiększyły się o 0,9%.
Możliwe silne osłabienie złotego
Polska waluta może jeszcze znacząco się osłabić z wyniku możliwego większego wzrostu deficytu general government niż jest przewidywany oraz pogłębiania się deficytu na rachunku obrotów bieżących (C/A), ocenił Ludwik Kotecki. Według niego, dodatkowym elementem osłabiającym złotego jest perspektywa zakończenia podwyżek stóp procentowych we wrześniu lub październiku.
„Jeżeli chodzi o fundamenty polskiej gospodarki, wciąż uważam, że złoty nie powinien się osłabiać. Natomiast z rozmów z inwestorami wynika, że oni są przekonani, iż złoty ma jeszcze duży potencjał do dalszej deprecjacji, który ma wynikać – ich zdaniem – z 'twin deficit’ dwóch bliźniaczych deficytów, które często w różnych krajach prowadziły do deprecjacji waluty” – powiedział Kotecki w rozmowie z ISBnews.
Członek Rady wskazał, że budżet na 2023 r. nie uwzględnia pewnych wydatków, tzn. przedłużenia tarczy antyinflacyjnej do końca przyszłego roku lub 14. emerytury, co może wpłynąć na poziom deficyty sektora rządowego i samorządowego (tzw. general government).
„Inwestorzy nie wierzą, że deficyt na rachunku obrotów bieżących nie będzie się dalej pogarszał, bo w ich opinii recesja w Europie, u naszych głównych partnerów handlowych będzie miała miejsce, co oznacza, że popyt na polski eksport także bardzo mocno osłabi się. A import, który oczywiście się obniży ze względu na spowolnienie także w Polsce, będzie jednak istotny. Z pewnych rzeczy nie możemy zrezygnować, przede wszystkim z surowców, które są dużo droższe. To wszystko składa im się do takiego obrazu, że będziemy mieć duży wyższy deficyt current account. Obecnie jest to już około 4% PKB. Z drugiej strony, rząd pokazał w projekcie budżetu prognozę deficytu general government w wysokości 4,4%, ale nie uwzględniono w nim kilku rzeczy. Plus uważam, że budżet jest oparty na dość optymistycznych założeniach makro, a powinien zawsze, szczególnie obecnie, być bardzo ostrożnie konstruowany” – powiedział Kotecki.
W projekcie przyszłorocznego budżetu zapisano deficyt C/A na poziomie 4,3% PKB w 2022 r. i 2,9% PKB w 2023 r., zaś deficyt general government – na 4,4% PKB w 2023 r.
Według niego, dodatkowym, istotnym elementem osłabiającym złotego jest ryzyko zakończenia przez RPP podwyżek stóp procentowych we wrześniu lub w październiku br., w warunkach silnego zacieśniania przez banki centralne rynków bazowych.
„Do tego twin deficyt dokłada się to, że nie działamy w izolacji od rynków bazowych, które będą zacieśniać politykę pieniężną. Jeżeli Rada uzna, że skończyła cykl podwyżek we wrześniu albo go skończy w październiku, to podwyższa to ryzyko dla złotego – właśnie z tego powodu, że kapitał będzie płynął w stronę USA i strefy euro. Niestety, nastąpiła kumulacja negatywnych czynników, czyli poczynając od politycznego – wybory, potem idąc przez wskaźniki makroekonomiczne kończąc na otoczeniu zewnętrznym. Przy czym cały czas będzie trwała wojna, a wojna oznacza też problemy z surowcami i ryzyka dla wzrostu gospodarczego: na złotego będzie także wpływało spowolnienie, bo gospodarka będzie się kurczyć. Mamy więc listę rzeczy, które będą nieprzyjemne dla złotego i dlatego rzeczywiście może być tak, że ta deprecjacja nastąpi” – ocenił członek Rady.
Interwencje walutowe
Dodał, że interwencje walutowe mające wzmocnić złotego mają w takiej sytuacji małą siłę sprawczą, co pokazał cykl interwencji w tym roku w reakcji na osłabienie polskiej waluty w regionie z powodu agresji Rosji na Ukrainę i wybuchu wojny.
„Teraz pytanie, co z tym robić. Są dwie możliwości. Pierwsza jest taka, że trzeba będzie wrócić do podnoszenia stóp. Druga opcja, jeśli chodzi o reakcję na deprecjację złotego, to są interwencje. Przy czym ja nie wierzę w ich skuteczność, one nie są w stanie zmienić trendu czy sentymentu. Jeśli będą one dosyć mocne, to może to na chwilę zatrzymać albo zmniejszyć deprecjację, ale kierunku się nie da odwrócić. Tak było na początku wojny: w marcu były interwencje, ale nie przyniosły one spodziewanego skutku i dlatego ich zaniechano” – podkreślił Kotecki.
„Polsce potrzebny jest plan naprawy finansów państwa, szeroko rozumiany. Po pierwsze, musimy pokazać światu, że mamy jakiś plan dotyczący finansów, a nie tylko z miesiąca na miesiąc dodajemy jakieś wydatki. Aktualizacja programu konwergencji czy wieloletni plan finansowy państwa są w tej chwili nieaktualne. Trzeba więc pokazać inwestorom wiarygodny plan tego, co dalej” – podsumował członek Rady.
Podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) i przewodniczący RPP Adam Glapiński mówił, że – sądząc po wypowiedziach większości członków Rady – na posiedzeniu w październiku RPP będzie rozważała brak podwyżki albo podwyższenie stóp procentowych o 25 pb.
Wzrost PKB spowolni do 0,5-1% w 2023 r.
Wzrost gospodarczy Polski może wynieść w tym roku ok. 3% r/r, zaś przyszły rok przyniesie dalsze obniżanie się tempa wzrostu PKB do ok. 0,5-1% r/r, ocenia Ludwik Kotecki. Według niego, po I kw. przyszłego roku gospodarka nie będzie już notowała ujemnych dynamik w ujęciu kw/kw.
„W projekcie budżetu na 2023 r. PKB wzrośnie o 1,7% r/r, projekcja lipcowa przewiduje wzrost o 1,4% r/r, ale uważam, że nawet ona już dzisiaj jest już nieaktualna. Wszystko wskazuje, że to będzie jednak niżej, być może poniżej 1%. Dzisiejsza moja prognoza PKB na przyszły rok to między 0,5% a 1%. Ale nie jest to niestety najgorszy scenariusz” – powiedział Kotecki w rozmowie z ISBnews.
„Będziemy mieć techniczną recesję, która zaczęła się już w II kwartale i będzie kontynuowana w III i prawdopodobnie też w IV kwartale oraz na pewno w I kwartale 2023 r. Tylko, że w rocznych dynamikach za 2022 ujemnych liczb nie powinniśmy zobaczyć, ponieważ I kwartał był bardzo pozytywny, gdzie przyrost zapasów dał nam 8,5% wzrostu. Więc nawet gorsze wyniki w pozostałych trzech kwartałach nie powinny zaszkodzić i ten rok skończy się na poziomie 3%, plus minus. A w przyszłym roku po I kwartale będziemy, mam nadzieję, już wychodzić z ujemnego wyniku” – dodał.
W II kw. 2022 r. PKB (niewyrównany sezonowo, ceny stałe średnioroczne roku poprzedniego) wzrósł o 5,5% r/r w II kw. 2022 r. wobec 8,5% wzrostu r/r w poprzednim kwartale. W ujęciu wyrównanym sezonowo (w cenach stałych przy roku odniesienia 2015) zmniejszył się realnie o 2,1% w porównaniu z poprzednim kwartałem i był wyższy niż przed rokiem o 4,7%.
Członek Rady podkreślił, że powyższy scenariusz bazuje na dosyć optymistycznych założeniach.
„To jest scenariusz, który bazuje na dosyć mimo wszystko optymistycznych założeniach co do tego, że nie wydarzą się nieprzewidziane sytuacje, choć przy założeniu toczącej się wojny i braku dramatycznego spadku cen surowców” – powiedział Kotecki.
Ocenia on, że mimo nadchodzącego spowolnienia i wystąpienia technicznej recesji w Polsce rynek pracy pozostanie silny, bez możliwości wystąpienia istotnych ryzyk.
„Podtrzymuję pogląd, że ryzyk dla rynku pracy nie ma, bo sytuacja na rynku pracy jest bardzo dobra i taka pozostanie – z różnych powodów, w tym przede wszystkim demograficznych. Rynek wchłonął 400-500 tys. Ukraińców, głównie kobiet, i nie było z tym żadnego problemu, bo mieliśmy braki rąk do pracy. Było to korzystne dla naszej gospodarki. To pokazuje, jak dużo jeszcze jest tu miejsca” – wyjaśnił.
Członek Rady ocenił, że ze względu na utrwalającą się wysoką inflację inwestycje w dalszej części tego roku będą się osłabiać i wejdą w trwalszy trend spadkowy.
„Inwestycje są pierwszym agregatem po stronie popytowej tworzenia PKB, który bardzo silnie reaguje na inflację. Inwestycje bardzo nie lubią inflacji, bo ona powoduje, że trudno jest skalkulować ich efektywność. One będą pierwszą ofiarą. To, co się stało w II kwartale z inwestycjami – bo one wzrosły – uważam za zdarzenie jednorazowe. W III kwartale tego nie zobaczymy, pojawi się trwalszy trend spadkowy inwestycji” – powiedział Kotecki.
Zdaniem członka Rady, konsumpcja prywatna w br. ma potencjał do utrzymywania się na dotychczasowych, wysokich poziomach.
„Konsumpcja będzie wspierana transferami socjalnymi i prawdopodobnie tym ciągle dobrym rynkiem pracy. Uważam, że jest potencjał, żeby ta sytuacja się utrzymywała. To wszystko będzie powodować, że inflacja będzie się utrzymywać na bardzo wysokim poziomie, z mojego punktu widzenia – nieakceptowalnym” – podsumował Kotecki.
W II kw. 2022 r. wzrost popytu krajowego wyniósł 7,2% (wobec wzrostu o 13,2% w I kw. 2022 r). Wzrost spożycia ogółem wyniósł 4,9% (wobec wzrostu w I kwartale 2022 r. o 5,1%). Spożycie w sektorze gospodarstw domowych wzrosło o 6,4% (wobec wzrostu w I kw. 2022 r. o 6,6%). Nakłady brutto na środki trwałe wzrosły o 7,1% (wobec wzrostu w I kwartale 2022 r. o 4,3%).