Co zabrać, a co zostawić bogatym?
Można tyrać bez snu, na prochach i po 100 godzin na tydzień i mieć co nieco z tego, ale samą pracą nie da się dorobku ustokrotnić, bo tydzień ma godzin tylko 168.
Szczęście i statystyka
Wyjątkowe przymioty umysłu mogą mieć znaczenie, ale iloraz inteligencji też podlega regułom. Przeciętny iloraz dla ludzkiej populacji to 100.
Inteligencji nie da się naszprycować z myślą o pomnażaniu pieniędzy, więc nie ma ludzi z IQ na poziomie 1000, czy jeszcze więcej. Najwyższy iloraz w wysokości 198 zmierzono u greckiego psychiatry Evangelosa Katsioulisa, nieobecnego w rankingach bogaczy.
Jeśli zatem szukać reguły rządzącej dochodzeniem do bogactwa, to pozostaje przypadek, czyli szczęście.
Również i nim rządzi statystyka, w tym tzw. zasada Pareto, inaczej 80/20, zgodnie z którą 80 proc. zasobów trafia do 20 proc. ludzi, 20 proc. klientów przynosi 80 proc. zysków, 20 proc. kierowców powoduje 80 proc. wypadków itd.
Sukces i talent
Do podkreślenie jest również, że szczęście dystrybuowane jest bardziej na prawicową niż lewicową modłę. Z nieszczęściem jest odwrotnie – tu lewica ma zawrotną przewagę.
Maksimum sukcesu nigdy nie współgra z maksymalnymi zdolnościami, a maksymalne zdolności nie przekładają się na maksimum sukcesu
Teza o sprawczej roli szczęścia w dochodzeniu do majątku znajduje potwierdzenie w badaniu poddanym rygorom naukowym. Trzy lata temu zespół pod kierunkiem Alessandro Pluchino z Uniwersytetu w Katanii na Sycylii zbudował model komputerowy, który pozwolił prześledzić kariery wielu osób o poziomie talentów zgodnym z normalnym rozkładem statystycznym.
Oznacza to, że różnimy się jeden od drugiego pod względem zdolności, ale nie są to różnice olbrzymie. Podobnie jest ze wzrostem, są ludzie niżsi, są wyżsi, ale nie ma tak wysokich, że dorównają wyrośniętej topoli.
Sycylijczycy skonkludowali po badaniu („Talent vs. Luck: The Role of Randomness in Success and Failure”), że osobnicy najbogatsi mają wprawdzie talenty, ale nie są najzdolniejsi ze zdolnych. Co ich wyróżnia – to wielki kawał szczęścia, jakie ich spotkało
Napisali: „maksimum sukcesu nigdy nie współgra z maksymalnymi zdolnościami, a maksymalne zdolności nie przekładają się na maksimum sukcesu”.
Badanie OECD
Przywilej dobrego urodzenia w nieprzeciętnie majętnej rodzinie to też szczęście, nawet większe niż każde inne, bo miejsce w rankingach miliarderów zapewnia spadkobranie.
Eksperci klubu państw najbogatszych i dość już bogatych, znanego jako OECD, prześwietlili kwestię opodatkowania spadków i podzieli się właśnie wynikami („Inheritance Taxation in OECD Countries”).
Na 37 państw członkowskich podatki spadkowe lub majątkowe (estate) pobierane są w 24 krajach. Dochody podatkowe z tego tytułu są symboliczne, stanowią w OECD 0,5 proc. całości. W Polsce są mikroskopijne stanowiąc 0,04 proc., mniejszy udział mają jedynie na Litwie.
Spadki i darowizny są często zwolnione z podatków, ale kwoty wolne mogą być biegunowo różne. Najmniejsza to równowartość 17 tys. dolarów, największa przekracza 11 mln dolarów. Zwolnienia wprowadzono z myślą o ludziach niezamożnych.
Większość majątku ludzi bogatych to ich biznesy
Wyjątek potwierdzający regułę to Korea Południowa, gdzie rodzinę zmarłego szefa Samsunga obciążono ostatnio podatkiem spadkowym w wysokości ponad 12 bilionów (12 000 mld) wonów, tj. prawie 11 mld dolarów. To największy we współczesnej historii świata podatek spadkowy – stanowi ponad połowę majątku pozostawionego przez nieboszczyka.
Kwota jest tak wielka, że zostanie spłacona w sześciu ratach przez 5 lat. Możliwe, że w ramach rozliczeń rodzina p. Lee przekaże koreańskim muzeom publicznym kolekcję 23 tysięcy dzieł sztuki, m.in. obrazy Picassa, Moneta, Chagalla…
Przykład losów fortuny zbudowanej na Samsungu przypomina o pokusach zwiększania stóp opodatkowywania spadków i darowizn z myślą o heblowaniu nierówności. Zadawane jest pytanie: dlaczego dobrze urodzeni szczęściarze mają mieć jeszcze więcej szczęścia?
No i zaczynają się schody. Jak pisałem tu niedawno, większość majątku ludzi bogatych to ich biznesy. Oskubane mocniej mogą okuleć na długo, jak biegacz z zerwanym ścięgnem Achillesa. Obdarowani uszczerbku nie odczują, bo i tak staną się bogatsi, ale pracownikom dostanie się podwójnie – poprzez mniejsze i mniej pewne płace oraz wskutek spadku CIT od słabującej firmy i mniejszych przez to świadczeń ze środków publicznych.
Również na dole skali podatki spadkowe są problematyczne. Chcemy, żeby ludzi pracowali dłużej, ale po co komu pracować do późnej starości, skoro sam już potrzebuje mało, a to co mógłby przekazać dzieciom lub wnukom zabierze poborca podatkowy.
W interesie mądrych państw jest ochrona zasobów przed zmarnowaniem – tu biznesów przekazywanych w spadkach.
Pod topór podatku spadkowego mogą trafiać za to bez żalu wolne, tj. niereinwestowane środki, ponadmiarowe nieruchomości, biżuteria, samochody, jachty i wszelkie inne zbytki.