Temat numeru: Banki koncentrują się na polityce ostrożnościowej
Z dr. Mariuszem Wyżyckim, wiceprezesem Biura Informacji Kredytowej S.A., rozmawia Stanisław Brzeg-Wieluński
Na listopadowym „VI Kongresie Ryzyka Bankowego” pojawił się pomysł zwiększenia nadzoru makroekonomicznego, który postulował Andrzej Jakubiak, nowy przewodniczący KNF. Czy to jest nowa inicjatywa, która pomoże bankom, aby z wyprzedzeniem podejmować odpowiednie działania zapobiegające powstawaniu nadmiernego poziomu złych długów?
W całej Europie widzimy dążenie nadzorów bankowych do zwiększania poziomów bezpieczeństwa sektora finansowego. Dlatego promowana jest każda możliwość poszerzenia zakresu informacji, jaka może być przedmiotem wymiany danych pomiędzy kredytującymi instytucjami o kredytobiorcach. Gdy Biuro Informacji Kredytowej rozpoczęło swoją działalność, ówczesny nadzór bankowy dość wyraźnie sugerował bankom, aby korzystały z danych naszej instytucji, której zasoby informacji zmniejszają ryzyko bankowe związane z udzielaniem niespłacalnych kredytów. W szczególności Wojciech Kwaśniak wielokrotnie wówczas zwracał bankom uwagę na potrzebę ich uczestniczenia w systemie wymiany informacji gospodarczej. Dodatkowo także zdecydowana większość banków korzysta z zasobów informacyjnych ZBP oraz różnego rodzaju danych z wywiadowni gospodarczych. Ponadto obecnie 1/3 raportów kredytowych, które są generowane przez BIK zawiera również dane z przeszukania bazy Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor S.A. Instytucje nadzoru finansowego w naszym kraju jednoznacznie zachęcają banki do korzystania z dostępnych źródeł danych celem właściwej oceny ryzyka, zwłaszcza ryzyka kredytowego.
Pojawiły się pomysły, aby firmy pożyczkowe, takie jak np. Provident, miały dostęp do baz BIK, aby mieć dostęp do informacji o potencjalnych klientach, a dzięki temu banki miałyby dostęp do nowych informacji o klientach firm pożyczających pieniądze na innych zasadach niż typowe banki. Co Pan o tym sądzi?
W niektórych krajach firmy pożyczkowe mają obowiązek przekazywania informacji o kredytobiorcach do zbiorczych baz danych. W Europie najbardziej rozbudowane systemy informacji o klientach istnieją w Niemczech, Wielkiej Brytanii oraz w krajach skandynawskich. Dane dotyczące zadłużeń są stale monitorowane, zwłaszcza w przypadku powstania nowej wierzytelności. Zasięg systemu wymiany danych zależy natomiast od szczegółowych rozwiązań legislacyjnych. W większości krajów europejskich bankowe biuro kredytowe jest tylko jedno na rynku, ale z uwagi na szczególny charakter banków ma znacznie szersze możliwości zbierania danych niż jakiekolwiek inne wywiadownie czy biura informacyjne. Biorąc pod uwagę obecny stan gospodarek na naszym kontynencie i ryzyko nadmiernego zadłużania się części obywateli, uważam, że celowe byłoby umożliwienie udziału w systemie wymiany informacji kredytowej także innym podmiotom kredytującym i pożyczkowym. Wymiana danych kredytowych prowadzona w BIK na zasadzie wzajemności może służyć tylko zwiększeniu bezpieczeństwa sektora bankowego oraz umacnianiu wiarygodności całego obrotu gospodarczego. Sygnały o takiej potrzebie są regularnie zgłaszane przez Związek Banków Polskich, a jednocześnie wydaje się, że spotykają się one ze zrozumieniem ze strony nie tylko nadzoru finansowego, ale także banku centralnego czy Ministerstwa Finansów. Precyzyjne ułożenie i rozwój bankowego systemu wymiany informacji kredytowej jest bardzo złożonym zagadnieniem i wymaga szerokich konsultacji z udziałem wielu instytucji.
No właśnie, a jak wygląda obecnie sprawa z informacjami o kredytobiorcach rozproszonymi po różnego typu instytucjach np. w Ministerstwie Sprawiedliwości i innych resortach?
Ministerstwa Finansów, Sprawiedliwości oraz inne resorty centralne dysponują informacjami, które mogą być przydatne dla banków i różnego typu firm kredytowych, aby zwiększyć poziom bezpieczeństwa gospodarczego. Takie dane byłyby bardzo przydatne także dla firm ubezpieczeniowych, telekomunikacyjnych. A one z kolei mają własne zasoby informacji o klientach i mogłyby tę wiedzę przekazywać do danych gromadzonych w BIK lub własnych branżowych instytucji, jak czyni to np. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Musimy wiele zrobić, aby te zasoby danych o zobowiązaniach klientów mogły być udostępniane na ich życzenie tak bankom, jak i innym kredytodawcom. W USA od lat można się spotkać z opiniami publikowanymi w prasie ekonomicznej, że jeśli klient ma w banku negatywną historię kredytową, ale w relacjach z innymi firmami, np. dostawcami prądu lub telekomunikacji, wywiązuje się terminowo ze swoich zobowiązań, to w takim przypadku bank może uwzględnić te alternatywne dane i podjąć pozytywną decyzję o jego dalszym finansowaniu.
Czy Pana zdaniem wzrost zadłużenia o 2,5 mld złotych w kredytach hipotecznych w okresie od września 2010 do września 2011 r. jest niepokojący?
Z perspektywy danych w BIK wiemy, że te kredyty są najlepiej, czyli terminowo, spłacane. Obecnie nadal kredyty udzielone w walutach obcych są dwa razy lepiej spłacane niż te złotowe. Gorzej jest z krótkoterminowymi kredytami konsumenckimi oraz z tymi z kart kredytowych. Choć suma 2,5 mld zł jest spora, to trudno uznać, że może być poważnym zagrożeniem dla całego sektora bankowego. Banki muszą bardziej starannie dbać o bieżący monitoring swoich portfeli kredytowych oraz upowszechniać wśród klientów przekonanie, że jeżeli popadną w kłopoty, takie jak np. utrata pracy, to wtedy powinni niezwłocznie udać się do banku i spróbować uzyskać np. zmianę warunków spłaty i wysokości rat. Chodzi o odpowiednio wczesne zrestrukturyzowanie zadłużenia jeszcze przed powstaniem wielomiesięcznych zaległości, co wpłynie negatywnie na historię kredytową klienta.
Czy BIK ma coś do zaoferowania klientom detalicznym?
BIK w masowej skali przetwarza dane klientów banków. A ci powinni mieć możliwość korzystania z tego dobrodziejstwa, aby mogli się legitymować przed bankiem czy innym kredytodawcą pozytywną sytuację kredytową. Na 24 mln osób, których dane są u nas w bazie, aż 90 proc. ma pozytywną historię kredytową. Mamy pomysł na udostępnienie klientom banków przez internet danych o sobie samym, aby mieli możliwość „wylegitymowania się własnym kapitałem zaufania”, czyli pokazania ich kontrahentowi, jak i sprawdzenia, czy te dane są prawidłowe i kompletne. To bardzo ważne, aby w czasach kryzysowych dać klientowi banku pewność, że jego dane identyfikacyjne nie będą wykorzystywane w celu np. oszustwa kredytowego na ukradziony dowód osobisty. W USA czy w Niemczech biura kredytowe prowadzą specjalne portale umożliwiające klientom banków monitorowanie o nich zapisów on-line. Dają one konsumentowi możliwość tworzenia „systemów ostrzegania”, że np. ktoś właśnie posługuje się jego danymi.
Wielu klientów banków zarzuca im opóźnienia w zmianach na plus ich historii kredytowej, nawet, gdy po wielu perypetiach udało im się terminowo spłacić kredyt. Czy zgadza się Pan z tymi zarzutami?
Standardowym rozwiązaniem funkcjonującym w zdecydowanej większości krajów jest przekazywanie raz na miesiąc do biura kredytowego przez banki danych z własnych systemów księgowych. Niektórzy pośród klientów bankowych woleliby jednak mieć szybszą aktualizację swoich danych. W naszym kraju jako jedni z pierwszych podjęliśmy prace zmierzające do systemowego uregulowania możliwości częstszego aktualizowania danych w BIK. Innym ważnym dla klientów zagadnieniem jest z kolei kompletność ich pozytywnej historii kredytowej. Obecne regulacje Prawa bankowego pozwalają przetwarzać pozytywne dane historyczne o rachunkach kredytowych tylko za zgodą klienta. Jeśli takiej zgody nie wyraził, to informacje o spłaconych terminowo jego kredytach nie znajdą się w raporcie z BIK, który otrzyma bank, co może mieć ogromne znaczenie przy próbach uzyskania kolejnego kredytu. Z kolei dane negatywne, czyli o opóźnieniach w spłatach, mogą być przetwarzane przez bank z mocy prawa. Zatem zwłaszcza w interesie tych klientów, którzy w terminie wywiązali się ze swych zobowiązań, wprowadziliśmy nowe rozwiązanie zwane „zgodą ogólną”. W niektórych bankach oraz w Biurze Obsługi Klienta BIK klient może złożyć wniosek o „przywrócenie do życia” całej wcześniejszej historycznej informacji o jego rachunkach, aby mógł się legitymować takimi danymi, ubiegając się o nowy kredyt. Około 600 tys. osób już skorzystało z tego rozwiązania.
W jakim kierunku będzie ewoluował BIK – większej segmentacji ich klientów czy może wręcz organizacji doradczej dla instytucji publicznych?
Możemy udostępniać informacje tylko w postaci przekrojowych analiz syntetycznych z uwagi na to, że wszystkie dane jednostkowe dotyczące portfeli kredytowych czy konkretnych klientów podlegają ścisłym uregulowaniom prawnym i nie mogą być wykorzystywane do innych celów niż określonych w Prawie bankowym. Wiemy, że gdy klient przychodzi do banku, to przewaga informacyjna jest zawsze po stronie klienta, który lepiej od banku wie, jakie ma dochody, jakiego typu ciążą na nim zobowiązania, jaka jest jego kondycja finansowa i chęć do spłaty zaciągniętego kredytu. Instytucja kredytująca ma zawsze mniejszy zasób informacji o kliencie, dlatego systemy informacji gospodarczych powstały po to, aby zmniejszyć dysproporcje w dostępności do danych finansowych na temat klienta.
Czy w statystykach raportów pobieranych przez banki z BIK widać tendencję, że zwiększyły wagę do dostępu do informacji gospodarczej potrzebnych do określenia ryzyka kredytowego?
Dane z BIK zgodnie z Prawem bankowym są wykorzystywane zarówno do tego, aby ocenić ryzyka związane z klientem ubiegającym się o nowy kredyt, jak również, aby w banku można było zrobić analizę zachowań klientów, dokonać segmentacji portfela kredytowego (przez podział klientów na grupy), czy przeprowadzić jeszcze inne „czynności bankowe”. Informacje z BIK są wykorzystywane przez banki do coraz bardziej zaawansowanych analiz. W ubiegłym roku po raz pierwszy w historii BIK banki pobrały więcej raportów monitorujących w trybie off-line niż raportów kredytowych on-line, które są związane ze złożeniem wniosku kredytowego przez klienta. Banki przywiązują coraz większą wagę do bieżącego monitorowania i przewidywania negatywnych tendencji w zachowaniach klientów. Wynika to z faktu stabilizowania się akcji kredytowej oraz zdecydowanie promowanej przez nadzór finansowy praktyki ostrożnościowej banków wobec własnego portfela kredytowego. Myślę, że w 2012 roku praktyka ta się jeszcze umocni.
Dziękuję za rozmowę.