Dziś dzień wskaźników wyprzedzających
W czwartek wpływ na zachowanie inwestorów mogą mieć wstępne odczyty indeksów PMI. Na dłuższą metę rynki mogą mieć problem z wyceną polityki Camerona.
Od kilku dni indeksy w Europie niemalże stanęły w miejscu – wahania odbywają się w bardzo wąskim zakresie. Jest to o tyle niepokojące, że w tym samym czasie S&P swobodnie bije kolejne rekordy hossy. Sądzę, że wpływ na pewną dezorientację inwestorów w Europie tym razem może mieć polityka, zwłaszcza ta uprawiana w Londynie.
Skutki ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej są dalece trudniejsze do oszacowania niż wyjście Grecji ze strefy euro. Druga przyczyna obaw inwestorów to oczywiście gospodarka, która być może okaże się słabsza niż zakładali inwestorzy, gdy kilka tygodni temu kupowali akcje. Warto odnotować, że w przypadku WIG20 kolejne szczyty i dołki indeksu położone są coraz niżej, choć w skali pięciu sesji ozna cza to łączną stratę sięgającą zaledwie 0,26 proc. To wciąż bardziej ruch boczny niż korekta z prawdziwego zdarzenia.
Indeksy w Azji rozjechały się dziś rano. Indeks w Szanghaju spadł o 0,8 proc. mimo informacji o wzroście indeksu PMI dla sektora produkcji do 51,9, to jest najwyższego poziomu od dwóch lat. Według Bloomberga tracą chińscy dostawcy Apple’a, który raportował najsłabszą dynamikę wzrostu sprzedaży od 14 kwartałów (18 proc.). Kospi stracił 0,8 proc. po informacji o wzroście PKB w IV kwartale o 1,5 proc. – gospodarka spowalnia głównie ze względu na umocnienie wona, które osłabia eksport. Nadaje to szczególny kontekst wojnie walutowej toczonej przez Japonię – Nikkei zyskał dziś 1,3 proc., ponieważ przedstawiciele administracji sugerują dalsze osłabienie jena o kolejne 10 proc. (jen stracił do dolara 7 proc. w ciągu dwóch miesięcy). I nawet dzisiejsze dane o spadku eksportu o 5,8 proc. w grudniu (r/r) nie zatrzymały optymizmu inwestorów. A warto dodać, że choć słabnący jen jeszcze nie wpłynął na eksport, to wpł ynął już na koszty importu (plus 1,8 proc.), co łącznie owocuje szóstym kolejnym miesiącem deficytu handlowego.
Dziś rano w Europie najwięcej mówi się o słabszych wynikach Apple’a, który spadł o 11 proc. w handlu posesyjnym na Wall Street, ale trzeba pamiętać, że jest to jednak tylko jedna spółka oferująca zresztą specyficzny produkt.
Wcześniej czy później naśladowcy musieli ją dogonić. Większe znaczenie mogą mieć wstępne odczyty indeksów PMI czy obniżenie prognozy wzrostu Niemiec z 0,9 do 0,6 proc. przez MFW. Ujmując rzecz prościej – szykuje się kolejny dzień przestoju, chyba że dane o PMI okażą się bardzo zaskakujące. Po południu poznamy indeks wskaźników wyprzedzających w USA.
Emil Szweda
Open Finance