Wymiana walut za granicą: może być taniej
Czas urlopów i wakacji to okres, w którym szczególne często posługujemy się walutami, regulując wydatki zagranicą. I choć w dziedzinie bankowości my, Polacy uchodzimy za naród bardzo nowoczesny i chętnie korzystający z wszelkich technologicznych nowości, to jednak pod względem sposobu zamiany złotych na waluty w większości pozostajemy tradycjonalistami. Zagraniczne wakacje i urlop w zdecydowanej większości przypadków poprzedza wizyta w tradycyjnym kantorze, w którym kupujemy euro oraz inne niezbędne w czasie wojaży waluty.
Nie inaczej jest z zagranicznymi zakupami przez internet. Opłacamy je najczęściej klasyczną kartą rozliczaną w złotych, co sprawia, że oprócz należności za towar i fracht obciążeni jesteśmy opłatami za wymianę walut oraz skazani na kurs wymiany stosowany przez określony bank.
Tymczasem wcale tak być nie musi. Są bardzo proste sposoby pozwalające zminimalizować koszty posługiwania się walutami, a niemal z każdym dniem przybywają nowe.
Tańsza wymiana czyli ekantor
Pierwszą alternatywą dla tradycyjnej wymiany walut w kantorach stały się kantory internetowe, popularnie określane ekantorami. Ich usługi są bliźniaczo podobne do oferowanych przez kantory stacjonarne: płacąc złotymi kupujemy walutę. Tyle, że wszystko odbywa się w Internecie. Złotymi płacimy z tradycyjnego konta, kupione waluty trafiają na inne konto internetowe – walutowe.
Zalety to większa wygoda – nie trzeba fatygować się do miejsca, w którym tradycyjny kantor działa, operacji można dokonać w dowolnym czasie i z dowolnego miejsca itp. Przede wszystkim jednak nieporównywalnie niższe koszty, w tym w zakresie tzw. spreadów czyli różnic kursów jakie kantor stosuje dla skupu walut i sprzedaży walut. Spready w ekantorach są symboliczne, podczas gdy w tradycyjnych kantorach najczęściej różnice te ustalane są w wysokości kilku procent.
Karta wielowalutowa
Teraz jednak warto pójść krok dalej. Cały świat przechodzi wszak na płatności bezgotówkowe, a w dynamice wzrostowej tego trendu Polacy mają udział niemały. Podobnie jak jesteśmy w ścisłej czołówce użytkowników kart kredytowych. Zamiast więc wymieniać banknoty i bilon z jednej waluty na drugą, można zastąpić jedną z kart rozliczanych w złotych na kartę walutową.
Usługę taką oferuję coraz więcej banków, a dzięki konkurencji karta walutowa staje wielofunkcyjna.
– Karta wielowalutowa to jedno z ciekawszych rozwiązań dla aktywnych użytkowników kart płatniczych. Umożliwia płacenie za granicą w sklepach stacjonarnych, hotelach, restauracjach i innych punktach akceptujących kartę, bezpośrednio w wybranej walucie – wyjaśnia Arkadiusz Cempura, dyrektor Departamentu Bankowości Codziennej w eurobanku. -Korzystanie z karty wielowalutowej jest proste; gdy robię zakupy w Polsce, karta rozpoznaje walutę PLN i pobiera środki z konta osobistego w złotych. Gdy jestem za granicą i dokonuję transakcji np. w euro, karta pobiera środki z mojego konta walutowego prowadzonego w euro. Przy tym nie ponoszę kosztów wymiany waluty.
Główną zaletą karty multiwalutowej jest brak kosztów przewalutowania transakcji w najpopularniejszych walutach. Jest to możliwe dzięki połączeniu karty nie tylko z kontem prowadzonym w złotych, ale również z kontami walutowymi.
– Karta jest również użyteczna przy zakupach w zagranicznych sklepach online. Co ważne, płacąc kartą klient zyskuje dodatkowe zabezpieczenie w postaci usługi chargeback. Jeżeli sprzedawca nie wywiązał się z umowy – usługa nie została wykonana, towar nie został dostarczony, bądź jest niezgodny z opisem/zamówieniem – bank pomoże w odzyskaniu środków – dodaje Arkadiusz Cempura.
Konto walutowe, karta i kantor w jednym
Kto chce aktywnie zarządzać swoimi finansami i często ponosi wydatki także w walutach innych niż złote, może rozwiązać ten problem kompleksowo. Wiele banków bowiem zapewnia swoim klientom – starym i nowym – właśnie taką kompleksową funkcjonalność w tym zakresie. Składają się na nią: konto lub subkonto walutowe, karta walutowa do niego oraz usługa kantoru wymiany walut.
Co ważne, można to wszystko uruchomić i obsługiwać przez internet. Na dodatek kontrolować np. kurs, po którym dochodzi do zamiany walut. Niektóre bankowe kantory powiązane z takim walutowym kontem pozwalają na przeprowadzenie operacji podobnych jak na Forexie: można zlecić zakup lub sprzedaż waluty po określonym kursie, także z datą przyszłą, a transakcja zrealizowana zostanie tylko jeśli taki kurs w tym czasie się wydarzy. Mówiąc inaczej – zachowując cierpliwość, mamy dużą szansę, że kupimy lub sprzedamy euro lub inną walutę wyłącznie po tyle, po ile chcemy. Zaś szczególnie w okresach dużych wahań kursowych, jak np. obecnie możemy takie transakcje przeprowadzać wielokrotnie, dodatkowo sami zarabiając na tych różnicach.
Teraz waluty przez smartfona
Na tym nie koniec. Bankowanie coraz śmielej przenosi się do smartfonów, a aplikacje mobilne, umożliwiające zarządzanie kontem bankowym przez telefon, dają niemal takie same możliwości jak bankowe konto internetowe.
Jednak na tym nie koniec. Nowe regulacje prawne (tzw. dyrektywa PSD2) dają możliwość działania na tym polu firmom technologicznym, które nie są klasycznym bankiem – tzw. fintechom. O jednej z nich – oferujących usługę mobilną pod nazwą Revolut pisaliśmy w portalu aleBank kilka tygodni temu. Umożliwia ona przeprowadzanie transakcji w 130 walutach – bez prowizji i bez spreadu. Na koniec kwietnia br. z Revoluta korzystało już ponad 100 tys. osób.
Pomysł aplikacji to efekt osobistych doświadczeń założycieli firmy fintechowej. Podróżując dużo po świecie zauważyli, że koszty tych wojaży obciążone są nawet 15-proc. marżą tylko w związku z rozliczeniami walutowymi. Szukali więc sposobu, by takie koszty ograniczyć.
Łatwo stąd wywieść, że także nasze zagraniczne podróże oraz wydatki na zagraniczne zakupy internetowe mogą być niższe nawet o kilkanaście procent. Wystarczy działać…