Starość puka do bram…
Żeby uniknąć zmarszczek starości i niedołęstwa, centra zaczynają się przekształcać. To znaczy słyszałem na razie o jednym: Centrum Handlowym Fort Wola. Ono ma się stać taką bardzo dużą Ikeą. Ale najpierw remont – i na pół roku centrum zostanie zamknięte. I ma się stać „galerią handlową dla osób zainteresowanych wyposażeniem wnętrz oraz planujących szybkie i wygodne codzienne zakupy.” (Maciej Kiełbicki, dyrektor zarządzający Mayland Real Estate – dewelopera zarządzającego centrum).
Może i jest to jakieś rozwiązanie, Ale ja bym proponował, żeby każde centrum miało na wyposażeniu wielkoformatową piekarnię. Rodzinną oczywiście. I żeby głównym atrybutem każdego sklepu w takim centrum były bułki, chleby i tym podobne. Kunsztownie rozłożone między farbami, kosmetykami, ciuchami i czym tam jeszcze można handlować.
„Mój plan na dziś: do południa nic, a potem wolne”. To prawie tak jak plan faceta, gdyby wygrał milion w totka: połowę wydałbym na używki i dziewczyny (nazwał to troszeczkę inaczej), a połowę zwyczajnie przeputał (znów w oryginale nieco inaczej). Chociaż pierwszy plan nieco mniej kosztowny. Nieco, bo jeśli jeden z drugim zatrudniony tak rozłoży sobie dzień, to szybko powiększy grono bezrobotnych. No, chyba że jest staruszkiem. To wtedy plan jest absolutnie słuszny. Bezruch sprzyja oszczędnościom: ubrania, butów. Wolne można wykorzystać na nieoglądanie telewizji, niewłączanie radia czy (ewentualnie) komputera – i te emerytalne grosze będzie można przeznaczyć na wykupienie jednej z czternastu recept. Rachunki od energetyki, gazownictwa i telekomunikacji poczekają. Najwyżej najbliższe wolne będzie po ciemku, w chłodzie i głodzie, ale za to w ciszy. A „Wśród nocnej ciszy”…
Przemysław Szubański