Oznaki spowolnienia z Chin bez reakcji rynków
Opublikowane w piątek dane na temat handlu zagranicznego Chin trzeba uznać za rozczarowujące, choć nie na tyle, aby zatrząść rynkiem walutowym w ostatnim dniu tygodnia. Eksport Chin wzrósł w czerwcu zaledwie o 1 proc. w ujęciu rocznym przy oczekiwanym wzroście o 8,6 proc. Z kolei dynamika importu wyniosła 4,7 proc. r/r w porównaniu do prognozowanych 7,2 proc.
W efekcie nadwyżka handlowa Państwa Środka stopniała do 25,1 mld USD z 31,73 mld USD. Łącząc te dane z czwartkowymi raportami o inflacji, produkcji i sprzedaży detalicznej widać, że globalne spowolnienie gospodarcze coraz silniej odciska swoje piętno na drugiej gospodarce świata. Ale nie jest to ani nowa wiadomość, ani też specjalnie niepokojąca. Już po wczorajszych słabszych od oczekiwań danych widać było stonowaną reakcję inwestorów, gdyż w kontekście Chin zaczyna obowiązywać reguła „złe informacje, to dobre informacje”. Każdy słabszy odczyt z gospodarki wzmacnia spekulacje na temat stymulacyjnych działań rządu w Pekinie i Ludowego Banku Chin.
Perspektywa luzowanie fiskalnego i monetarnego powstrzymuje rynki przed zainicjowaniem korekty, szczególnie gdy w ostatnich dwóch miesiącach chiński bank centralny zaskakiwał obniżką stóp procentowych w niedługim czasie po słabych raportach makroekonomicznych. LBCh wciąż ma pole do dalszego luzowania przy stopie pożyczkowej 6 proc. i inflacji CPI 1,8 proc. Jeśli podobnie jak w czerwcu i lipcu bank centralny dokona cięcia stóp procentowych, będzie to pozytywny sygnał dla rynku walutowego – możliwy jest wówczas wzrost eurodolara i umocnienie walut ryzykownych.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego reakcja na dane z Chin jest ograniczona. Utrzymująca się nadzieja, iż Europejski Bank Centralny podejmie działania na rynku długu, by obniżyć koszty finansowania Hiszpanii i Włoch łagodzi wszelkie negatywne informacje, choć powoli widać, że pierwotny optymizm delikatnie słabnie. W czwartek po raz pierwszy w tym tygodniu euro osłabiło się względem dolara poniżej 1,23, notując sesyjne minimum na 1,2266. Unijnej walucie nie pomogły komentarze członka EBC Christiana Noyera, według którego EBC jest zdeterminowane do obniżenia kosztów finansowania Hiszpanii i Włoch i w niedługim czasie powinien być gotowy do interwencji na rynku długu. Nie były to nowe zapewnienia ze strony banku centralnego, jak również fraza „w niedługim czasie” nie robi na nikim wrażenia. Wiadome jest, że EBC nie podejmie decyzji wcześniej niż na najbliższym posiedzeniu 6 września, a także, że bank centralny chce współpracować z europejskimi funduszami ratunkowymi, podczas gdy uruchomienie EMS jest wstrzymane do 12 września, kiedy to trybunał konstytucyjny w Niemczech zdecyduje o legalności zmian w funduszu. Stąd należy oczekiwać, że rynek euro będzie doświadczał fluktuacji w granicach ostatnich szczytów (1,2440) i zeszłotygodniowych minimów (1,2150) i na bierne wyczekiwanie początku września nie ma co liczyć. Rynek nie lubi próżni, a cztery tygodnie stania w miejscu są nie do zniesienia dla każdego inwestora. Trzeba mieć to na uwadze, gdyż jeśli wiadomości takich, jak z Chin będzie coraz więcej, może się nie udać dotrwać w stabilizacji do decyzji EBC.
Konrad Białas
Dom Maklerski AFS