Hiszpania na granicy wytrzymałości
Wydane we wtorek wspólne oświadczenie Hiszpanii, Włoch i Francji nawołujące do natychmiastowego wdrożenia postanowień czerwcowego szczytu UE to najnowszy sygnał tego, że sytuacja w strefie euro jest coraz bardziej alarmująca. Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę, że komunikat wydany przez Madryt nie był konsultowany z Paryżem i Rzymem.
Hiszpański ambasador przy UE Estado Mendez de Vigo oświadczył, że „szybkość implementacji postanowień jest kluczowym warunkiem powodzenia akcji europejskiej”. Hiszpanii chodzi przede wszystkim o uruchomienie przez europejskie fundusze ratunkowe EFSF i EMS skupu obligacji rządowych na rynku wtórnym, gdyż Madrytowi w szybkim tempie kończą się pomysły na ratowanie finansów państwa. Rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych wzrosła we wtorek do nowego rekordu 7,64 proc., a dochodowość pięcioletnich papierów po raz pierwszy od 2001 r. była wyższa od dziesięcioletnich obligacji, co podkreśla brak zaufania inwestorów do wypłacalności kraju.
Wprawdzie wczorajsza aukcja krótkoterminowego długu na 3,05 mld euro powiodła się, jednak osiągnięte rentowności były drugie najwyższe w historii. Jeszcze w marcu Hiszpania mogła sprzedać sześciomiesięczne bony z oprocentowaniem poniżej 1 proc. – teraz jest to już 3,7 proc. Dodatkowo, wydanie przez Hiszpanię komunikatu w imieniu dwóch innych państw, choć bez ich aprobaty, pokazuje rozpaczliwość sytuacji, w jakiej znajduje się czwarta gospodarka strefy euro. Tylko, że na tą chwilę nic nie wskazuje na to, że sytuacja mogłaby ulec zmianie. EMS nie zostanie uruchomiony co najmniej do września, gdyż czeka na zatwierdzenie nowych kompetencji przez niemiecki Trybunał Konstytucyjny.
Unijni politycy swoimi komentarzami też nic nie zdziałają – pomóc mogłoby jedynie wyraźne złagodzenie stanowiska Berlina, na co jednak się prędko nie zanosi. Hiszpania może być zdeterminowana, aby jeszcze przez kilka tygodni kontynuować emisję nowego długu po zawyżonym koszcie, nim ostatecznie się podda i zdecyduje na pomoc finansową od UE i MFW, jednak w międzyczasie rynkowa panika może rozkręcić się na tyle, że pomocy będą wymagać także inne państwa, np. Włochy, i wówczas pojawi się problem wysychania funduszy ratunkowych. Wydaje się zatem, że dla przywrócenia stabilizacji na rynku wymagane jest zdecydowane działanie Europejskiego Banku Centralnego w postaci kolejnego wielomiliardowego zastrzyku płynności (LTRO 3 ?) lub interwencyjnego skupu obligacji.
Czy tak się stanie? Z odpowiedzią będzie trzeba poczekać do najbliższego posiedzenia EBC 2 sierpnia. Wzmożone obawy o sytuację Hiszpanii w tym tygodniu idą w parze z ujawnionymi problemami Grecji z realizacją programów oszczędnościowych. Anonimowi oficjele UE donoszą, że Ateny w istotny sposób rozmijają się z celami redukcji zadłużenia zapisanymi w ostatnim programie pomocowym i konieczna będzie dalsza restrukturyzacja długu. Ale nie ma się co oszukiwać – nie stanowi to większego zaskoczenia, biorąc pod uwagę skłonność greckiego rządu do zaciskania pasa na przestrzeni ostatnich dwóch lat, jak również niewdrażanie jakichkolwiek reform w czasie wokół powtarzanych wyborów parlamentarnych. Już w marcu wydawało się pewne, że na samym umorzeniu długu inwestorów prywatnych się nie skończy i straty na rządowych papierach Grecji będą musiały ponieść rządy i banki centralne strefy euro, na oficjalnym ogłoszeniu bankructwa kończąc. Kłopot z Grecja jest jednak taki, że cała sprawa wypływa w najbardziej niefortunnym momencie i rozgrzebywanie „greckiej tragedii” w czasie, gdy Europa próbuje sobie poradzić z problemami Hiszpanii, wyraźnie nie jest nikomu na rękę.
Oliwy do ognia dolewają recesyjne dane makroekonomiczne – indeks PMI dla przemysłu strefy euro osunął się do poziomu wskazującego na najszybsze od trzech lat tempo spadku aktywności wytwórczej w tym sektorze. W efekcie nie dziwi pesymizm wiejący z rynków finansowych. Giełdy w Europie, Ameryce i Azji notują wyraźne spadki (na czele hiszpański IBEX, który we wtorek stracił 3,8 proc.), natomiast euro zanotowało nowe dwuletnie minima względem dolara. Na koniec dnia sytuację uspokajały doniesienia Wall Street Journal, według których Fed jest coraz bardziej skłonny do podjęcia nowych działań stymulujących aktywność gospodarczą i zatrudnienia. Wspólna inicjatywa luzowania polityki monetarnej przez banki centralne to chyba jedyne remedium na obecną sytuację, ale póki spekulacje nie przerodzą się w fakty, ciężko będzie przewidywać datę końca kryzysu.
Konrad Białas
Dom Maklerski AFS