Coraz większe kłopoty Hiszpanii

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

hiszpania.01.250x166Ubiegły tydzień cechował się gwałtownymi zmianami sentymentu rynkowego, za który odpowiedzialny był przede wszystkim strach przed wyjściem Grecji ze strefy euro i konsekwencjami tego wydarzenia dla reszty Eurolandu a także rosnącymi obawami o kondycję finansową Hiszpanii i jej sektora bankowego, które mogą zmusić rząd do zwrócenia się o zewnętrzną pomoc finansową. Jeszcze w piątek burzę na rynku wywołały doniesienia z Półwyspu Iberyjskiego, gdzie prezydent Katalonii, najbogatszego autonomicznego regionu Hiszpanii, stwierdził, że region będzie miał spore problemy z refinansowaniem zapadającego do końca roku długu w wysokości 13 mld euro i może potrzebować pomocy z centrali.

Na razie ciężko stwierdzić, ile takich trupów w szafie jest w innych regionach kraju, jednak obawy mogą być słuszne, skoro kilka dni wcześniej rząd poinformował, że ostateczny deficyt kraju za 2011 r. sięgnął 8,9 proc. PKB (wcześniej mówiono o 8,5 proc.) z uwagi na wyższe zadłużenie Walencji i Madrytu. Dodatkowo w zeszłym tygodniu Bankia, czwarty pożyczkodawca kraju, zwróciła się o wsparcie w wysokości 19 mld euro, ponieważ ma coraz większe problemy z utrzymaniem płynności. W niedzielę źródła rządowe podały, że państwo może dokapitalizować Bankię poprzez wydanie obligacji rządowych za akcje. Bankia wykorzysta obligacje jako zabezpieczenie pod uzyskanie pożyczki od Europejskiego Banku Centralnego. Wspomniane 19 mld euro to dodatek do już udzielonych 4,5 mld euro i oznacza zwiększenie udziałów państwa do 45 proc. Ale przejęcie kontroli przez państwo nad bankiem wzmacnia obawy, że kolejne instytucje także będą potrzebować pomocy a rosnące koszty ratowania banków przed bankructwem zmuszą kraj do zwrócenia się o zewnętrzną pomoc finansową.

Rekapitalizacja banków oznacza dalszy wzrost zadłużenia kraju, a pozyskiwanie finansowania w przypadku Hiszpanii staje się coraz trudniejsze, gdyż rentowności obligacji pozostają na rekordowych poziomach – oprocentowanie dziesięcioletnich papierów skarbowych przekracza 6,3 proc. Stąd nie dziwią obawy, że Hiszpania może potrzebować pożyczki na ratowanie banków tak jak to miało miejsce w przypadku Irlandii. Innym rozwiązaniem jest ogłoszenie przez EBC kolejnej rundy tanich pożyczek (LTRO), ale jak na razie bank centralny milczy w tej sprawie. Wydaje się jednak, że kluczem do uchronienia Hiszpanii przed popadnięciem w finansową katastrofę jest przede wszystkim uspokojenie sytuacji na rynku (co pośrednio zatrzyma spiralę wyprzedaży hiszpańskich aktywów i doprowadzi do obniżenia kosztu długu), a przy opieszałości europejskich polityków tylko EBC ma narzędzia na szybkie ugaszenie pożaru.

Dziś sytuacja na rynkach finansowych prezentuje się lepiej niż jeszcze przed weekendem, a na pierwszy plan powracają informacje z Grecji. Sondaże opublikowane w sobotę wskazują, że konserwatyści z Nowej Demokracji odzyskali prowadzenie i tym samym rosną szansę, że po wyborach zaplanowanych na 17 czerwca uda się utworzyć rząd, który będzie kontynuował plan oszczędnościowy. To przynajmniej na moment oddala widmo opuszczenia przez Grecję strefy euro i studzi emocje inwestorów, jednak niepewność co do wyniku wyborów będzie się utrzymywać przez co najmniej kolejne trzy tygodnie. A o powadze sytuacji przypomniał grecki dziennik „To Vima”, który donosi, że na początku maja były premier Lukas Papademos wysłał list do prezydenta Karolosa Papuliasa, w którym ostrzegł, że państwo jest uzależnione od zewnętrznych transz pomocy finansowej, bez których po czerwcu przestanie był wypłacalne. Zdaniem Papademosa, po 18 czerwca w państwowej kasie zostanie tylko 700 mln euro, a później państwo nie będzie w stanie regulować swoich zobowiązań. Dodatkowo nieoficjalnie mówi się, że francuskie banki, które posiadają największą ekspozycję na Grecję, przygotowują plany na wypadek wyjścia kraju z unii walutowej. To tylko pokazuję, że niebezpieczeństwo stało się zbyt duże, aby je lekceważyć i później ponosić z tego tytułu dotkliwe straty (przeszacowanie greckich aktywów przy dewaluacji drachmy). Sytuację wokół Grecji może stabilizować tylko to, że do 17 czerwca nie będzie wiadomo, w którą stronę podąży Grecja, a niekoniecznie oznacza to najgorszy scenariusz. Inwestorzy z nadzieją liczą, że tykająca bomba, na której siedzą, okaże się niewypałem.

W poniedziałek przy braku raportów makroekonomicznych oraz pod nieobecność inwestorów z USA (obchody Dnia Pamięci) zmienność na rynkach finansowych będzie ograniczona. W kalendarzu uwagę zwraca jedynie aukcja włoskich obligacji dwuletnich za 3,5 mld euro (wyniki po godzinie 11). W dalszej części tygodnia, jeśli na rynek nie napłyną niepokojące informacje z Europy, inwestorzy mogą skupić się na danych ze Stanów Zjednoczonych. W wtorek opublikowany zostanie indeks nastrojów konsumentów, w środę – indeks podpisanych umów kupna domów, w czwartek – raport ADP, rewizja PKB oraz indeks Chicago PMI, a w piątek – najważniejsze w całej puli majowe dane z rynku pracy (stopa bezrobocia i zmiana zatrudnienia w sektorze pozarolniczym). Jeśli dane te potwierdzą kontynuację ożywienia w największej gospodarce świata, wówczas stworzy to podstawy do okresowego odreagowania.

Konrad Białas
Dom Maklerski AFS