Koniec odreagowania

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

uscisk.dloni.02.250x167We wtorek nastroje na rynkach finansowych początkowo były optymistyczne. Kontynuowane od poniedziałku odreagowanie stwarzało wrażenie, że inwestorzy będą mieli jeszcze jeden dzień na odetchnięcie od bieżących problemów gospodarczych, jednak informacje napływające w ciągu dnia skutecznie zmąciły rynkowy spokój.

Zaczęło sie niewinnie od rewizji prognoz wzrostu przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. OECD przestrzegła przed niekontrolowanym rozwojem kryzysu zadłużenia w strefie euro, który może poważnie zaszkodzić światowej gospodarce. Organizacja oczekuje skurczenia się PKB strefy euro o 0,1 proc. w 2012 r. i wzrostu o 0,9 proc. w 2013. Dla porównania w listopadzie prognozy zakładały wzrost odpowiednio o 0,2 proc. i 1,4 proc. OECD obniżyło też prognozę dla Polski do 2,9 proc. w tym i przyszłym roku (w marcu było to 3,0 proc. i 2,7 proc.), co jednak nadal jest dobrym wynikiem w porównaniu z resztą państw europejskich.

Dość nieoczekiwanie wczoraj agencja ratingowa Fitch zdecydowała się na obniżenie ratingu Japonii do A+ z AA, tłumacząc decyzję brakiem działań rządu w Tokio w celu ograniczenia długu publicznego, który na koniec tego roku ma sięgnąć 229 proc. PKB. Rynek długu Japonii niemal nie odczuł wpływu tej informacji (w obecnym otoczeniu, kiedy większe zagrożenie stanowi sytuacja budżetowa Europy, dług Japonii cieszy się sporym zaufaniem), jednak wystarczyło to, aby obudzić inwestorów i przypomnieć, że tak naprawdę nie ma powodów do zadowolenia. W tym atmosfera na rynku walutowym powoli się ochłodziła. Eurodolar zrezygnował z dalszych prób forsowania poziomu 1,28 i zaczął zbliżać się do poniedziałkowych minimów (1,2726), aż w końcu zdecydowanie ruszył poniżej 1,27, czego akceleratorem była wypowiedź byłego premiera Grecji Lucasa Papademosa.

Cytowany przez agencję Dow Jones Papademos stwierdził, że Grecja nie ma innego wyjścia, jak trzymać się surowego planu oszczędnościowego, inaczej grozi jej katastrofalne w skutkach wyjście ze strefy euro, ryzyko czego jest niskie, ale realne. Ta wypowiedź w zasadzie nic nie wnosi do debaty na temat Grecji, ale w zupełności wystarczyła, by podkreślić, o jak wysoką stawkę toczy się gra na europejskich salonach.

Dziś wydarzeniem, które mogłoby na powrót załagodzić rynkowe niepokoje jest nieformalny szczyt przywódców UE odbywający się w Brukseli, choć szanse na to wydają się dość małe. Nowy prezydent Francji Francois Hollande przybywa tam z misją zaktywizowania unijnych oficjeli do działań na rzecz szybszego rozwiązania kryzysu. Wśród narzędzi wymienia się wprowadzenie euroobligacji, użycie unijnych środków w celu dokapitalizowania banków, powiększenie funduszy ratunkowych (znowu!), czy wydłużenie czasu na ograniczenie nadmiernego zadłużenia dla pogrążonych w kryzysie państw. Odejście od dotychczasowego kursu Europy, który zakładał surową konsolidację fiskalną, znajdzie poparcie wśród takich państw jak Belgia, Luksemburg oraz państwa peryferyjne, ale spotka się z solidnym oporem ze strony Niemiec, Finlandii, Holandii i Austrii.

Już wczoraj pojawiły się nieoficjalne komentarze z niemieckiego rządu, że temat euroobligacji może w ogóle nie być dyskutowany podczas dzisiejszego szczytu. Stąd duże prawdopodobieństwo, że dzisiejsze spotkanie nie przyniesie żadnych kluczowych postanowień i związane z tym wstępne rozczarowanie już jest zauważalne na rynku. Można jednak pokusić się o stwierdzenie, że zeszłotygodniowa panika sprowadziły ceny aktywów do poziomów, które nie będą pogłębiane, co nie zmienia faktu, że na silniejsze odreagowanie także nie można liczyć.

Źródło: Konrad Białas
Dom Maklerski AFS