Aktualnosci: Toksyczne opcje walutowe
Opcje walutowe stały się bez wątpienia bohaterem w Polsce pod koniec 2008 roku. Te nowoczesne instrumenty pochodne w swoim założeniu miały co prawda zabezpieczać ryzyko kursowe eksporterów. Stały się jednak jednym z najbardziej niesławnych i brutalnych narzędzi spekulacyjnych.
Stanisław Kaszuba
Umowa, która daje kupującemu prawo (ale nie zobowiązanie) do kupna lub sprzedaży instrumentu finansowego po ustalonej cenie przed lub w określonym terminie w przyszłości, nazywana jest opcją. Jeśli instrumentem finansowym są waluty, wówczas mówimy o opcjach walutowych. Na pierwszy rzut oka definicja ta nie wydaje się prosta. Aby zrozumieć jej istotę, można sobie wyobrazić dwa podmioty zakładające się, czy kurs walutowy pójdzie w górę, czy w dół. Takie postawienie sprawy oddaje w dużym uproszczeniu obraz funkcjonowania opcji walutowych.
W rzeczywistości są to podstawowe narzędzia służące do gry spekulacyjnej na rynku walutowym Forex. Jest to rynek, na którym bardzo szybko można zarobić, ale i szybko stracić. Gra na Foreksie (celowo nie nazywam jej inwestowaniem) wymaga ogromnej, specjalistycznej wiedzy z zakresu finansów, funkcjonowania rynków i ekonomii. Ponadto występują tam tzw. dźwignie finansowe umożliwiające dostęp do zarządzania kilkunastokrotnie większymi kwotami niż ta, która została faktycznie wpłacona na rachunek maklerski.
Przyjmijmy za przykład dźwignię 1:100. Wpłata tysiąca złotych umożliwia obrót aktywami o wartości 100 tys. złotych. Takie postawienie sprawy od razu poprawia nastroje niejednego inwestora pragnącego pomnożyć swoje zyski przy jednoczesnym niewielkim wkładzie własnym.
Przedsiębiorstwa działające na arenie międzynarodowej dokonują wielu transakcji zarówno importowych, jak i eksportowych. Skupmy się jednak na eksporterach. Kluczowym elementem opłacalności ich sprzedaży jest oczywiście kurs wymiany walut. Cena sprzedaży ustalana jest w walucie obcej (najczęściej w euro i dolarach amerykańskich). Jeśli zatem sprzedaż towaru jest warta 50 tys. euro, to kurs wymiany 4 zł za jedno euro będzie o wiele bardziej atrakcyjny niż 3 zł za euro. Aby zabezpieczyć się przed tego typu wahaniami, firmy mogą skorzystać z dobrodziejstw zaawansowanej inżynierii finansowej, jaką są właśnie opcje walutowe.
Odpowiedzialnym zachowaniem jest skorzystanie z opcji opiewających na kwoty zbliżone do wartości eksportu. Co jednak z przypadkami, kiedy firmy zawierają umowy opcyjne na wiele wyższe kwoty niemające żadnego odzwierciedlenia w wielkościach eksportowanych towarów? Moim zdaniem zachowują się wtedy czysto spekulacyjnie i widzą tylko możliwości zysku, a zapominają, że istnieją także straty. W przypadku instrumentów pochodnych, jakimi są opcje, są one praktycznie nieograniczone. Taka sytuacja dotknęła polskie firmy w grudniu ubiegłego roku. Jednak nie jest to pierwszy przypadek na świecie nieodpowiedzialnego używania derywatów.
Historia lubi się powtarzać
W latach 90. ubiegłego stulecia amerykańska giełda na Wall Street borykała się z tym samym problemem, jednak na wiele większą skalę. Instrumenty pochodne, które miały być efektywnymi narzędziami poprawiającymi stabilność finansową, stały się dla wielu osób produktami z piekła rodem, a samo słowo derywat kojarzyło się tylko i wyłącznie z wysokim ryzykiem. W latach 1993-1998 miały miejsce najbardziej spektakularne straty spowodowane instrumentami pochodnymi.
Warto zauważyć, że nawet takie podmioty, jak Procter & Gamble nie uchroniły się przed potężną mocą derywatów. Bezprecedensowym przykładem udowadniającym, że każdy podmiot może z nich skorzystać jest hrabstwo Orange w Stanach Zjednoczonych. Dla zobrazowania powagi sytuacji, polskim odpowiednikiem hrabstwa jest powiat. Co stałoby się gdyby do spekulantów dołączyły polskie gminy, z burmistrzami, wójtami na czele, lepiej nawet nie myśleć. Zawierane przez to hrabstwo odwrotne operacje typu repo (odsprzedanie przez bank centralny papierów wartościowych bankom komercyjnym, zobowiązując je do ich odsprzedaży w określonym czasie i po określonej cenie) doprowadziło do niemal dwóch mld USD strat. Nie był to odosobniony przypadek nieodpowiedzialnie zawartych transakcji z udziałem instrumentów pochodnych (patrz tabelka). Podobna sytuacja miała miejsce na pozostałych kontynentach niemal jednocześnie, a słowo „...
Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:
- zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
- wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
- wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
- zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.
Uwaga:
- zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
- wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).
Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:
- bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI