Potęga słowa?
Choć mam już swoje lata, wciąż zadziwia mnie potęga słowa. A przy okazji także i to, że są jeszcze tacy, którzy ani tego nie rozumieją, ani nawet nie próbują się nad tym zastanowić. I którym wydaje się, że potęgą może być co najwyżej władza, lub pieniądze. Co właściwie na jedno wychodzi, bo kto ma władzę, ten ma i pieniądze; a kto ma pieniądze, kupuje sobie władzę. Dlaczego tak jest?
Dlaczego tak wielu nie wierzy w słowo, w jego potęgę? W naszym wypadku to proste – przez wiele lat ludzie mający władzę co innego mówili, a co innego robili. Zresztą – i dziś tak robią. Przyzwyczailiśmy się zatem do tego, że większość tylko plecie i plecie, a i tak nic z tego nie wynika. Przykładów życie niesie aż za wiele.
Mimo to twierdzę uparcie, że słowo to potęga. Pisał już o tym Anthony de Mello (hinduski jezuita, psychoterapeuta, mistyk, kierownik duchowy) w „Przebudzeniu”: Pewien guru usiłował wyjaśnić jakiemuś audytorium, że ludzie silniej niż na rzeczywistość reagują na słowa. Żyją wręcz słowami, żywią się nimi. Jakiś mężczyzna wstał i zaprotestował: – Nie zgadzam się z tym, że słowa wywierają na nas aż taki wielki wpływ. Na co guru odparł: – Siadaj, skurwysynie! Zsiniały ze złości mężczyzna wykrzyknął: – I to pan nazywa siebie osobą oświeconą, guru, mistrzem, powinien pan się wstydzić! Na co guru odparł: – Proszę mi wybaczyć, sir. Poniosło mnie. Naprawdę, proszę o wybaczenie. To nie było zamierzone. Przepraszam. Mężczyzna w końcu się uspokoił. Wówczas guru powiedział: – Wystarczyły dwa słowa, aby wywołać w panu burzę i kilka słów, by pana uspokoić. Prawda?
To tylko jeden z przykładów na potęgę słowa. I konieczność dbania o to, co się mówi. Jedno mnie tylko martwi, że – jak rzekł Georg Christoph Lichtenberg (niemiecki satyryk, aforysta i krytyk sztuki) – Nie posiadamy takich słów, by móc z durniami mówić o mądrości.
Oj, nie posiadamy. Niestety.