Szczyt UE nie przynosi oczekiwanej ulgi

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

analiza.gielda.250x167.gifUstalenia zeszłotygodniowego szczytu przywódców państw Unii Europejskiej trudno uznać za przełomowe na tyle, aby przerodziły się w euforyczną reakcję rynków finansowych. Zobowiązanie się 26 państw UE (poza Wielką Brytanią) do ścisłego przestrzegania limitu deficytu budżetowego pod groźbą automatycznych sankcji jest krokiem w dobrą stronę do przeciwdziała powtórzenia się kryzysu zadłużenia w przyszłości, jednakże jest to odpowiedź na długoterminowe problemy strefy euro w postaci większej konsolidacji fiskalnej, natomiast nie przynosi rozwiązań dla uspokojenia sytuacji w najbliższych tygodniach.

Pozytywnym akcentem jest uzgodnienie przekazania bilateralnych pożyczek do Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 200 mld euro, z czego 150 mld ma pochodzić z Europy, a reszta środków będzie poszukiwana wśród innych państw (USA, Japonia, Chiny). Wzmocnienie MFW pozwoli na udzielanie finansowego wsparcia dla Włoch i Hiszpanii, gdyby tak sytuacja nastąpiła, choć premier Włoch Mario Monti w zeszłym tygodniu powiedział, że Rzym takiej pomocy nie potrzebuje. Szczyt UE zawiódł w jednym elemencie.

Oczekiwano, że jednym z rezultatów będzie wylanie fundamentów pod bardziej agresywne działania Europejskiego Banku Centralnego (przede wszystkim zwiększenie skupu europejskich obligacji rządowych), tak się jednak nie stało, a prezes EBC Mario Draghi stwierdził nawet, że nie przewiduje bardziej znaczących działań ponad to, co zostało ogłoszone na czwartkowej konferencji prasowej (obniżenie nie stopy rezerw dla banków, wydłużenie linii kredytowych, poszerzenie listy instrumentów pod zabezpieczenie pożyczek). Bez tego na znaczący wzrost zaufania do strefy euro, i w konsekwencji na poprawę rynkowego sentymentu nie ma co liczyć, choć z drugiej strony za wcześnie, aby popadać w całkowitą panikę. Teraz pytaniem pozostaje, jak do postanowień szczytu odniesie się agencja ratingowa S&P, która na początku ubiegłego tygodnia ostrzegała, że rozczarowujący rezultat spotkania może doprowadzić do masowej obniżki ratingów państw strefy euro. Decyzja o obniżce z pewnością będzie negatywnym szokiem przynoszącym skokowy wzrost awersji do ryzyka, który falą przejdzie przez rynki akcji i walut i jest to największy czynnik ryzyka w tym momencie. Nim to jednak nastąpi (jeśli w ogóle), pierwszym testem tego, czy zeszłotygodniowy szczyt uspokoił rynki finansowe choćby w części, będą nadchodzące aukcje papierów dłużnych Włoch i Hiszpanii. Dziś roczne bony skarbowe oferują Włochy (godz. 11:00), a sytuacja na rynku długu nie wygląda zadowalająco – rentowności dziesięcioletnich obligacji rosną o 19 punktów bazowych do 6,55 proc.

W wywiadzie dla Dziennika Gazeta Prawda wiceminister finansów Ludwik Kotecki stwierdził, że złoty ma jeszcze miejsce na deprecjację, nim będzie stanowić to zagrożenie dla przekroczenia przez dług publiczny limitu 55 proc. PKB. Nie jest to jednak deklaracja pesymistycznego nastawienia resortu, gdyż wiceminister nie wykluczył także umocnienia złotego, a sytuację na rynkach finansowych uznał za ciężką do prognozowania. Nie mniej jednak zapewnienie o braku zagrożenia dla przekroczenia progu ostrożnościowego jest pozytywną informacją, przynoszącą częściową stabilizację na rynek złotego. Z drugiej strony może też osłabić oczekiwania na interwencję BGK z końcem roku (skoro rząd nie widzi istotnego problemy w kursie złotego), jednocześnie wcale jej nie wykluczając. Do tego czasu złoty będzie wciąż podatny na sytuację na rynkach zewnętrznych, która nadal pozostaje niestabilna. Z tego też względu trudno oczekiwać, aby polska waluta miała znacząco zyskiwać w kolejnych dniach bez zewnętrznej pomocy ze strony NBP czy BGK.

Konrad Białas
Dom Maklerski AFS