Smutne oblicze Niepodległości
Zamiast marszu niepodległości w rocznicę 11 listopada kibole wsparci międzynarodówką zadymiarzy z Niemiec, Serbii i nie tylko, zafundowali Warszawie gorszące zajścia z podpaleniami prywatnej własności, oznaczonych wozów transmisyjnych i atakowaniem sił policyjnych z użyciem koktajli Mołotowa i ulicznego bruku.
Sprawność i determinacja sił porządkowych nie dopuściły do eskalacji przemocy i rozszerzenia zamieszek poza obszar pomiędzy Placem Konstytucji i Placem na Rozdrożu, gdzie pod pomnikiem Romana Dmowskiego rozwiązano oficjalny pochód organizowany przez narodowców. Mam do sprawy stosunek o tyle osobisty, że obaj moi dziadkowie – Władysław Małek – powstaniec, Wielkopolski, po wojnie więzień bezpieki i Alf Liczmański – ostatni komendant gdańskich harcerzy w byłym wolnym mieście Gdańsku, zamordowany przez hitlerowców w podobozie KL Stutthoff – Grenzdorf (obecnie Wieś Graniczna), byli zwolennikami idei narodowej.
Myślę, że obaj podpisaliby się pod słowami Prezydenta Bronisława Komorowskiego, który wzywał, aby nie manifestować przeciwko komukolwiek i nie pouczać jak kochać Polskę. Stało się zgoła inaczej. Zaś tłuszcza, która skandowała naszym celem wielka Polska z uniesionymi pięściami, zakrywając twarze kominiarkami, kapturami i szalikami w barwach ukochanych?! klubów, obrażała pamięć tych wszystkich, którzy za Polskę ginęli i raniła uczucia tych wszystkich dla których słowo Polska nie jest pustym dźwiękiem. Straty materialne zostaną zrekompensowane, szkody naprawione, winni ukarani. Niesmak pozostanie!