Ani siły, ani dostatku
Człowiek to takie, teoretycznie, inteligentne zwierzę, które do życia oprócz strawy, dachu nad głową i czegoś do wypicia potrzebuje także odrobinę uczucia. Z reguły miłości i akceptacji. Jednak do miłości trzeba dojrzeć. Dopiero wtedy będzie się umiało i kochać, i być kochanym. Jeśli zaś nie uda się dojrzeć, pozostanie kochanie samego siebie. A w takiej sytuacji nietrudno o stanie się dla siebie najważniejszym. Stąd zaś jeno krok do stwierdzenia, iż wszystko nam się należy i inni winni nam służyć.
Miłość do władzy rekompensuje brak innej miłości. I sprawdzają się słowa George’a Orwella: Władza to nie środek do celu; władza to cel. Nie wprowadza się dyktatury po to, by chronić rewolucję; wzmacnia się rewolucję w celu narzucenia dyktatury. Celem prześladowań są prześladowania. Celem tortur są tortury. Celem władzy jest władza.
Nie wierzę w zapewnienia tych, którzy usilnie do władzy dążą, że chcą jej dla dobra bliźnich i ojczyzny. Lenin stwierdził onegdaj: Socjalizm to władza radziecka plus elektryfikacja całego kraju. Ale co tu robićkl, skoro cały kraj już zelektryfikowany? Pozostaje zapewnianie, że „Polska będzie rosła w siłę, a ludziom będzie żyło się dostatniej”. Sęk w tym, że to już robiono, a ani siły, ani dostatku, jak nie było, tak nie ma.
A tak zwanemu społeczeństwu nie daje się zbyt wielu możliwości wyrażenia swojego zdania. Pozostaje mu jedynie głosowanie. Problem jedynie w tym, że jak stwierdził Ambrose Gwinett Bierce (dziennikarz, satyryk i pisarz amerykański): Głosowanie to instrument i symbol władzy wolnego człowieka, dzięki któremu robi on z siebie głupca, a ze swojego kraju ruinę…